29 maja 2015

Rozdział 1

Z każdym kolejny krokiem traciłam nadzieję, że coś znajdę. Skręcam co chwilę w jakieś uliczki i nawet sama nie wiem czy nie chodzę czasem w kółko, tu wszystko jest takie podobne. Tak jak podejrzewałam na ulicach nie było zbyt wielu osób, w taką pogodę raczej wybierają samochód jako środek transportu. Jednak muszę przyznać, że Buenos Aires to ładne miasto i ma swój urok. Nawet w tak ponurą pogodę wygląda tu kolorowo, cienkie pasy trawy z kwiatami odgradzają chodniki od ulic, a co chwilę przewijają się drzewa z różnymi kolorami koron, tak zdecydowanie to miejsce ma magię. Nie wiedząc, gdzie dalej mam się kierować, postanowiłam dać chwilę odpocząć moim nogom, w pobliskiej budce kupiłam sobie milkshake'a bananowego i rozsiadłam się na pierwszej lepszej ławce. Spoglądając w telefon, zdałam sobie sprawę, że po mieście chodzę już przeszło godzinę i dalej nic nie wiem. Z torby wyjęłam notes i ołówek, i zaczęłam coś bazgrolić nucąc sobie pod nosem. Nie wiedząc kiedy, moje nucenie przerodziło się w coraz głośniejsze i śmielsze śpiewanie. Z moich ust wybiegały słowa piosenki skomponowanej kiedyś przez moją mamę.

¿Ahora, sabes qué?
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo sé
Nunca hay tiempo para nada
Pienso que no me doy cuenta 
y le doy mil una vueltas
Mis dudas me cansaron 
ya no esperaré...

Po chwili zerwałam się na równe nogi, nadal trzymając mój notes w rękach i zaczęłam obkręcać się równo z melodią piosenki.

Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá 


Mój śpiew przerwałam słysząc czyjeś oklaski za mną, odwróciłam się cała zarumieniona, co często miałam w naturze gdy się zawstydzam, a moim oczom ukazała się drobna dziewczyna trochę wyższa ode mnie, ale nie dużo, ma bardzo bladą cerę, duże brązowe oczy i czarne proste włosy sięgające ramion, ubrana jest w czarne spodnie typu rurki, granatową luźną bluzę z kapturem zakładaną przez głowę i białe conversy do kostek, jest bardzo ładna i z pewnością wiele chłopaków się za nią ogląda, ale raczej nie jest tutejsza. Dziewczyna uśmiechała się do mnie, co postanowiłam odwzajemnić, wygląda na sympatyczną. 
- Masz piękny głos, to zgaduję, że właśnie idziesz się zapisać na przesłuchanie do studia?- usłyszałam głos brunetki i nie wiedziałam za bardzo co ma na myśli.
- Jakiego..- nie dokończyłam swojej wypowiedzi, bo dziewczyna gestem ręki pokazała mi, że mam obrócić się w prawo, co zrobiłam i nagle mojemu wzroku ukazał się dość duży, kolorowy budynek o nazwie "Studio On Beat". Nie zauważyłam go szybciej, bo ławka była skierowana tyłem do niego. Czuję, że znalazłam to czego szukałam, patrząc w tamtą stronę moje serce przepływało miłe ciepłe uczucie, tak jakby ten budynek tylko na mnie czekał, aż postawię tam swoje kroki. Czułam, jakbym już go gdzieś widziała kiedyś, ale to niemożliwe, Ta szkoła wyglądem różni się bardzo od mojej poprzedniej, ale co się dziwić tamta była zwykła, a ta jest stworzona wyłącznie dla kształcenia moich pasji i ludzi o podobnych zainteresowaniach. 
- Uczysz się tam? Jak tam jest?- przeniosłam z powrotem wzrok na nieznajomą i postanowiłam o wszystko ją wypytać, ja muszę uczyć się w tej szkole. 
- Tak, już od roku. Jest tam świetnie, dla ludzi, którzy kochają muzykę ta szkoła jest idealna. Nauczyciele są dla nas przyjaciółmi i uczą nas z wielką pasją, niektórzy nawet sami się kiedyś tam uczyli, a zresztą chyba nie muszę Ci wiele tłumaczyć, bo sądząc po Twoim błysku w oku widzę, że i tak klamka zapadła i idziesz na przesłuchanie. Czy się mylę?- ta dziewczyna chyba potrafi czytać mi w myślach. Cały czas uśmiech nie schodzi jej z twarzy, myślę, że miło by było poznać ją bliżej. 
- Nie mylisz się, to właśnie takie miejsce chciałam znaleźć.- odpowiedziałam, a brunetka zachichotała. 
- Idź czym prędzej po kartę zgłoszeniową i mam nadzieję, że zobaczę Cię za tydzień na przesłuchaniach. Jak tylko mnie zobaczysz to do mnie podejdź i przedstawię Cię wszystkim i oprowadzę, bo to, że z takim głosem się dostaniesz jest pewne, a teraz przepraszam, ale muszę iść. Do zobaczenia.- czarnowłosa wycofała się i ruszyła w przeciwnym kierunku, a ja pomachałam jej i odprowadziłam ją wzrokiem. Gdy znikła mi z pola widzenia, wzięłam swoje rzeczy i radosna ruszyłam w stronę domu, niestety nie przemyślałam, że idąc tu nie będę pamiętać jak wrócić. Więc nie pozostaje mi raczej nic innego jak zadzwonić do Ramallo (asystenta taty) i opisać mu gdzie jestem oraz prosić, żeby po mnie przyjechał.  

** 
Długi dzień za mną. Pierwszy raz od przyjazdu wyszłam gdzieś z własnej woli. Tata zawsze mnie ciągał na jakieś obiady lub zachęcał na wyjścia na spacery, a Olga brała na zakupy, ale jakoś nigdy nie miałam na to nawet najmniejszej ochoty. W Seattle potrafiło mnie w domu nie być od wyjścia do szkoły do późnego wieczoru, bo to wypad do kina z przyjaciółmi, pizza, albo zajęcia tańca. Teraz dopiero widzę ile się zmieniło od wyjazdu stamtąd, a tata się pewnie o mnie martwi, że tak jak prowadziłam życie towarzyskie i miałam zajęcia, tak teraz nic z tego nie zostało i najlepiej siedziałabym całymi dniami zamknięta w pokoju. Byłam bardzo zła, że musieliśmy się wyprowadzić, ale teraz tak naprawdę trochę się cieszę. Uprzedziłam się do tego miasta, ale być może poczuję się tu z czasem jak w Seattle, Szkoda tylko pogody, ale do wysokich temperatur też się da przyzwyczaić, wszystko dla ludzi. Ten dzień zleciał tak szybko, jakby w inne dni spędzone tu czas się zatrzymywał w miejscu momentami. Po powrocie pomogłam Oldze trochę w przygotowaniach do obiadu, potem go zjadłam razem z wszystkimi przy stole, a następnie zrobiłam sobie małe domowe spa. Teraz leżąc w łóżku dostrzegam to, jak tata postarał się, żeby mój pokój wyglądał podobnie do tego, który miałam w poprzednim miejscu zamieszkania, choć jest trochę zmian, ale ten podoba mi się zdecydowanie bardziej. Ściany pomalowane są na jasnoszary kolor, równolegle do drzwi wejściowych znajdują się wielkie drzwi balkonowe służące też jako okno, które zabierają prawie całą jedną długość i szerokość ściany. Przywieszone są na nich długie zasłony w aztecki wzór. W prawej części pokoju, w której jestem obecnie stoi moje duże łóżko z masą różnokolorowych poduszek najczęściej w odcieniach pastelowego różu, fioletu i szarości, a niektóre mają nawet wzór, a zaraz koło niego szafka nocna z lampką. Na przeciwko łóżka są rozsuwane drzwi do mojej mini garderoby-szafy. Nad łóżkiem wisi biały mały regał, na którym ustawione są moje ulubione świeczki zapachowe i zdjęcia z rodziną w ramkach. Koło drzwi wejściowych znajduje się moje niewielkie biurko również białe, na którym stoi mój laptop i różne bzdety, a koło biurka moje krzesło na kółkach. Po jednej stronie drzwi do mojej garderoby stoi toaletka wraz z moimi kosmetykami, a po drugiej wisi długie lustro na całą długość ściany. Ostatnim nieodłącznym przedmiotem w moim pokoju jest gitara umieszczona na stojaku pomiędzy łóżkiem, a biurkiem. Pokój nie jest zbyt wielki, ale też nie zalicza się do najmniejszych. Tylko czegoś mi w nim brakuje, jakiejś części mnie, którą być może z czasem mu przywrócę.
- Violu mogę wejść?- zapytał pukając do mojego pokoju tata.
- Tak, wchodź. W sumie to mam do ciebie nawet sprawę.- po moich słowach tata wszedł do pokoju, a ja postanowiłam zaraz powiadomić do o studiu, w którym chcę się uczyć. Szybciej nie zdążyłam, bo tata zaraz po obiedzie pojechał do swojej firmy.
- No to mów o co chodzi.- tata rozsiadł się na moim łóżku i spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja zaczęłam swoją wypowiedź. Bałam się, że będzie wolał mnie posłać do zwykłej szkoły i z niecierpliwością oczekiwałam jego decyzji, którą jak widać właśnie podejmował, bo patrzał przez chwilę tylko w jedno miejsce.
-------------------------------------------------------------------
Jest i rozdział 1. Niestety musieliście trochę na niego poczekać, bo jestem zawalona i mam mało czasu. Koniecznie dajcie znać w komentarzu co sądzicie, bo to zawsze dla mnie motywacja. Do następnego!

9 maja 2015

Prolog

"Je­den mały uśmiech, a zmienił mój dzień. Je­den mały gest, a skruszył lód z mo­jego ser­ca. Jeden mały do­tyk, a roz­pa­lił mo­je ciało." 



Przez wzorzyste zasłony do mojego pokoju wkradły się pierwsze promienie słońca, a może słońce to za dużo powiedziane? Z tego co mi wiadomo, a raczej z tego co słyszę z odbywającej się za drzwiami rozmowy dzień zapowiada się raczej pochmurny. Być może to dziwne, ale nawet się z tego cieszę, nie jestem zwykłą nastolatką lubiącą wysokie temperatury, jak najwięcej słońca, aby się opalić, nie przepadam za pływaniem, ani za żadnymi sportami letnimi. Wolę, gdy na dworzu panuje chłód, jest pochmurno, a nawet pada. Tak, zgodzę się to jest dziwne, To jeden z dowodów, że jestem odmieńcem. A może chodzi tu tylko oto, że ta pogoda kojarzy mi się z rodzinnym miastem? Tak czy siak w Buenos Aires ciężko o brzydką pogodę, zostaje mi tylko przywyknąć. W Seattle zwykle o tej porze byłam już w drodze do szkoły, ale tutaj w obecnej porze kończą się za tydzień wakacje i nie mam co ze sobą zrobić. Wszystko zmieniło się tak nagle, wszystko w co wierzyłam znikło. Wyjeżdżając cierpiałam, ale teraz okazuje się, że nie miałam nawet ku temu powodów, więc po co były te wszystkie obietnice między mną, a przyjaciółmi, że nigdy nasz kontakt się nie urwie? No, ale skoro tak naprawdę jak widać nie miałam przyjaciół to i obietnice nic nie były warte. Zawsze byłam postrzegana jako bardzo silna osoba, która ma serce z kamienia i niczym się nie przejmuje, w sumie to właśnie był mój cel, nie umiem się otworzyć przed kimś i jak płaczę to tylko w nocy do poduszki, kiedy wiem, że nikt mnie nie zobaczy. Nawet na pogrzebie babci byłam dzielna, a tak mocno ją kochałam. Została mi tylko muzyka, ona mnie nigdy nie opuści. Towarzyszyła mi w każdym momencie mojego życia, podobno nawet przy narodzinach, tak bynajmniej wynika z opowieści mojego taty. Mówi, że nigdy nie zapomni min lekarzy jak moja mama oznajmiła im, że chce mieć puszczoną jak najgłośniej muzykę przy porodzie. Teraz mamy też już ze mną nie ma. Odeszła jak miałam zaledwie cztery lata. We większości znam ją z opowiadań taty i babci. Z tego co wiem ma siostrę, ale ta zaraz po jej śmierci wyjechała razem ze swoim tatą, a moim dziadkiem. Bardzo ją kochali, a przypuszczam, że ja za bardzo ją przypominałam, dlatego nie chcieli mnie widywać, bo to za dużo by ich kosztowało. Dziadek też zmarł trzy lata temu, ale, że go nie znałam nie cierpiałam za bardzo, a Angeles, bo tak właśnie nazywa się bliżej mi nieznana ciotka mieszka gdzieś nie wiadomo gdzie. Była pewnie na pogrzebie babci, którą odwiedzała, ale ja nawet nie byłam w stanie jej poznać. Po śmierci babci tata postanowił przeprowadzić się tutaj, do Buenos Aires, na zupełnie inny kontynent, bo w Seattle jak twierdzi nic go nie trzyma, a tutaj łatwiej mu będzie prowadzić swoje międzynarodowe interesy. W Stanach mieszkaliśmy tylko po to, żeby mieć kontakt z babcią, raczej tylko po to tam mieszkał tata, ja tam miałam swoje życie, Dziś nie wiem nic. Nie mam żadnych planów. Mimo, że za tydzień zaczyna się rok szkolny, ja nawet nie jestem zapisana do żadnej szkoły. A może ta pogoda dziś to jakiś znak? Może to dziś mam spróbować zacząć od nowa, mam znaleźć to czego nie mogłam znaleźć w moim dawnym miejscu zamieszkania? Tak, pójdę szukać, nie wiem czego, ale to znajdę. Więc plan na dziś, rozglądać się póki coś nie przykuje mojej uwagi. Wstałam z łóżka, odsłoniłam zasłony i tak jak słyszałam, dzień nie zalicza się do najpiękniejszych, z czego jestem zadowolona. Otworzyłam szafę, ubrałam fioletowy sweter, zwykłe jeansy i szare koturny, ruszyłam na dół, na stole leżało jedzenie przygotowane przez Olgę, ale ja wzięłam tylko szybko w rękę muffina i popiłam soku pomarańczowego po czym ruszyłam w stronę drzwi po drodze zgarniając, i zakładając mój jasny płaszczyk, i biorąc torbę. Wyszłam, patrząc na świat z nadzieją, stopy same mnie kierowały i nawet trochę się stresowałam nie wiedząc czego się spodziewać, w końcu ja nawet nie wiedziałam co oczekiwałam znaleźć. I ta niewiedza właśnie i chęć odkrycia czegoś nowego była najlepsza. Poczułam, że można prowadzić inne życie niż te, które prowadziłam szybciej.
-------------------------------------------------------------------------
Tak jak widzicie blog wraca do żywych. Postanowiłam zacząć nową historię, bo tamta jak teraz patrzę niezupełnie mi się podobała, choć może potem z niej coś wykorzystam. Razem z nowym opowiadaniem postanowiłam zmienić wygląd bloga i postawiłam na to, żeby był jak najprostszy. Jak Wam się podoba? Opowiadanie chyba będzie całe z punktu Violetty, może poszczególne rozdziały z kogo innego, ale to się okaże. Jeszcze nie wiem co jaki czas będą nowe rozdziały, będzie to zależne np. od tego ile mam nauki, ale będę się starać. Co sądzicie o prologu? Zostawcie po sobie komentarz, proszę.