29 lipca 2014

Rozdział 18

Violetta:
Podniosłam głowę, a przede mną stał... Niemożliwe!
- Tomas?! Ale jak to? Co ty tu? Przecież..- nie mogłam wyjść z podziwu, że zobaczyłam Hiszpana. Przecież on wyjechał ponad rok temu.
- Tak Violu to ja. Wróciłem.- chłopak to powiedział, a ja się w niego mocno wtuliłam.
- Tęskniłam.- wyszeptałam. To prawda brakowało mi Tomasa, głównie, dlatego, że był on moją pierwszą miłością. Jednak nikt ani nic nie zmieni mojej miłości do Leona. Za dużo razem przeszliśmy.
- Co się stało? Dlaczego płakałaś?- postanowiłam, że powiem Tomasowi o moim śnie i o tym co widziałam przed chwilą. W ogóle opowiedziałam mu wszystko co działo się w studio przez 1,5 roku jego nieobecności. O Diego, Larze, Marco, Ludmile, Federico, Angie wszyściutko. Tak długo to mówiłam, że doszło do mnie, że mój tata dzwonił do mnie kilkanaście razy. Tomas odprowadził mnie do domu, byłam mu bardzo wdzięczna za to, że mnie wysłuchał. Sam był ciekawy tego co się działo podczas jego nieobecności. Gdy weszłam do domu widać było, że tata jest na mnie zły, ale zanim zdążył coś powiedzieć wtuliłam się w niego. Następnie ruszyłam do mojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Niestety w ogóle nie chciałam spać.
Drogi Pamiętniku!
Straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Leon mnie zdradził.. Z Francescą. Moją najlepszą przyjaciółką. Oprócz tego do Buenos Aires wróciła moja pierwsza miłość.. Tomas. Wiem, że on mi teraz pomoże, że mogę na niego liczyć. Na nim jednym nigdy się nie zawiodłam. Wiem, że między mną, a Leonem wszystko skończone. Za bardzo mnie zranił. Tak samo Francesca. Tyle ze sobą przeszłyśmy, traktowałam ją jak siostrę. Teraz wszystko będzie inne.

Nie miałam siły więcej pisać, więc położyłam się na łóżko i z bezradności zaczęłam mocno płakać. Niestety akurat do pokoju wszedł mój tata.
- Co się dzieje córeczko?- spytał mnie troskliwie tata, siadając również na moje łóżko. Nie wiedziałam czy mu powiedzieć, ale jednak przekonał mnie do tego. Widziałam, że się wściekł nie tylko z powodu Leona, ale i z powrotu Tomasa, nigdy go nie lubił i chyba już nie polubi.
- Będzie dobrze. Mówiłem, że jesteś jeszcze za mała na chłopaka. Wszystko się ułoży. Teraz idź spać. jesteś bardzo zmęczona.- tata utulił mnie w kołdrę i ucałował w czoło, po czym wyszedł z pokoju.
Leon:
Francesca poszła razem ze mną do domu. Nadal cieszyliśmy się jak dzieci. Już nie mogłem się doczekać, aż powiem to wszystko Ally, Angie i Jimiemu.
- Już jestem!- krzyknąłem poważnie, a po chwili spojrzałem na Fran i zaczęliśmy się śmiać nie wiadomo czemu.
- No nareszcie. Myślałam, że cię pierdykło po drodze.- zeszła na dół Ally, która spoglądając na nas nie wiedziała co się dzieje.
- Hej Ally.- powiedziała Fran z szerokim uśmiechem.
- Hej. Co tu się dzieje? Jednak was strzeliło w główkę?- powiedziała Ally śmiejąc się.
- Nie. Coś lepszego.- Francesca rzuciła się na Ally.
- Co?- Ally nie wiedziała co się wokół niej dzieje.
- Leon stanął na nogi! Wstał z wózka! Sam!- Fran zaczęła się wydzierać na cały dom, a Ally zaczęły lecieć łzy ze szczęścia.
- Naprawdę? jestem z ciebie taka dumna, Leon.- Ally uklękła przed moim wózkiem i mocno mnie przytuliła. Po chwili doszła do nas Fran.
- Leon, czemu tak długo cię nie było? Francesca, hej.. co wam jest?- Angie dopiero zauważyła, że wszyscy jesteśmy do siebie przytuleni, a łzy spływają nam z oczu. To naprawdę wzruszający moment dla nas.
- Leon wstał. Wstał z wózka.- Ally wstała i podeszła do Angie, przytulając ją.
- Co? Jak to? Kiedy? Gdzie?- Angie zasypywała nas pytaniami.
- Właśnie, jak to się stało?- spytała Ally.
- No to od początku.- Fran chciała zacząć tłumaczyć.
- Poczekajcie. Jimi chodź tu!- Angie krzyknęła do swojego narzeczonego.
- Tak? Coś się stało?- mężczyzna zszedł już w piżamie do nas.
- Tak, stało się i to wiele.- powiedziała Ally.
Razem zasiedliśmy do stołu, a ja i Fran zaczęliśmy co, jak i gdzie. Jutro z rana ma przyjść tu lekarz i rehalibitant. Jak dobrze pójdzie to zacznę chodzić o kulach. Angie zadzwoniła do mamy Włoszki, że Fran zostaje na noc. Próbowałem dodzwonić się też do Violetty, żeby jej o wszystkim powiedzieć, ale nie odbierała. Zresztą się nie dziwię. Przez to wszystko straciłem poczucie czasu, a jest już dosyć późno. wszyscy poszliśmy do swoich pokoi. Fran miała spać u Ally. Za szybko dziś nie zasnę, a to wszystko przez tą burzę. Grzmi jeszcze mocniej niż wcześniej.
*Puk, puk*
- Otwarte.- do mojego pokoju weszły przestraszone dziewczyny z poduszkami i kołdrami.
- Możemy się zdrzemać u ciebie na podłodze?- zapytała cicho Fran.
- Czemu? Zaraz, zaraz obie boicie się burzy. Zgadłem?- prychnąłem śmiechem.
- To nic śmiesznego, to możemy?- spytała zła Ally.
- Jak chcecie to zmieścimy się nawet na łóżku.- cały czas się śmiałem.
- Chciałbyś. Wystarczy nam podłoga.- dziewczyny zaczęły się rozkładać na dywanie. Po chwili mocno hukło i obie dziewczyny znalazły się w mgnieniu oka na moim łóżku.
- A mówiłem.- śmiałem się. One naprawdę zabawnie wyglądają.
- Milcz. Jutro będę musiała to sobie wymazać z pamięci.- powiedziała Fran.
- Ja też.- dodała Ally.
Dziewczyny wzięły swoje rzeczy i wtuliły się we mnie. W takiej samej pozycji zasnęliśmy.
Następny dzień, dom Angie:
Angie:
- Hej kochanie- obudził mnie tymi słowami mój narzeczony jednocześnie odsłaniając rolety w naszym pokoju i podając mi śniadanie do łóżka.
- Hej. Która godzina?- mówiłam przeciągając się.
- 7.30., trzeba zbierać się do pracy.- powiedział Jimi.
- Oo, śniadanko. Zjesz ze mną?- sięgnęłam po tacę z jedzeniem.
- Nie, niestety nie. Idę obudzić dzieciaki. Smacznego.- powiedział Jimi.
- Dziękuje. Miłego dnia.- powiedziałam.
No to tak, plan na dziś. Iść do studio, do Violetty. Hmm.. Wezmę Ally, żeby pomogła mi w wyborze sukni ślubnej. Pójdę wszystko uzgodnić w kościele. W moim rozmyślaniu przeszkodziło mi wołanie mojego przyszłego męża.
- Angie, chodź tu na chwilę.- wołał Jimi.
- Ok. Już idę.- ubrałam moje kapcie i ruszyłam w stronę pokoju Leona.
- Widzisz to?- zapytała mój narzeczony.
- Oni śpią we trójkę czy mi się tylko wydaje?- zapytałam.
- Nie wydaje ci się, a jak tak sobie pomyślę to dziś w nocy była burza.- powiedział Jimi hamując śmiech.
- No tak, dziewczyny boją się burzy.- razem się śmialiśmy.
- Ale przyznaj wyglądają jak taka rodzinka, rodzeństwo.- powiedziałam.
- Nie tylko wyglądają, ale też się tak czują.- powiedział Jimi.
- Mam pomysł, chodź.- razem z Jimim ruszyliśmy do kuchni. Wzięliśmy bitą śmietanę i miskę z wodą, po czym ruszyliśmy z powrotem do pokoju, w którym spały dzieciaki.
- Cii..- mówiłam do Jimiego przez śmiech.
- To co najpierw?- spytał Jimi pokazując mi obydwie rzeczy.
- Woda.- powiedziałam bez większego zastanowienia.
W taki to sposób cała trójka po chwili została oblana, co bardzo szybko ich rozbudziło.
- Aaaa!- wszyscy krzyczeli.
- Jeszcze? Ok! Załatwione!- powiedział Ally i ruszył na nich z bitą śmietaną.
- Wy! Wy jesteście nienormalni!- wyszła z krzykiem z pokoju Ally.
- A ja się z nią zgadzam!- powtórzyła czynność Francesca.
- Woda serio? Bita śmietana serio?- udawał poważnego Leon, ale po chwili zaczął się śmiać.
- Dobra, ja już lecę do pracy. Na razie Leon. Pa kochanie.- Jimi pożegnał się i poszedł.
Ja postanowiłam pójść do łazienki się przebrać i umyć. Nie wiem jak kiedyś mogłam żyć bez nich. Ally i Leon są dla mnie jak moje własne dzieci. Jimi, Jimi wiadomo kim jest. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Niedługo przyjedzie moja mama i pomoże mi w przygotowaniach do ślubu.
Leon:
Trzeba wstawać i się umyć. Cały się kleje, wymyślili bitą śmietanę. Woda by w zupełności starczyła. Violetta ode mnie nadal nie odbiera, a zawsze rano dzwoniła, aby mnie obudzić. Dziwne. Teraz naprawdę zaczynam się martwić. Wysłałem do niej milion wiadomości, zostawiłem wiadomości na skrzynce i nic. Zero odzewu. Nie wiem co robić, a jeśli coś się stało? Co ja wtedy zrobię?
- Leon, my idziemy do studio. Ty zaczynasz jutro, bo dziś przychodzą do ciebie sam wiesz. To miłego dnia.
- Jasne na razie, siostrzyczki.- powiedziałem z uśmiechem, ale nadal zastanawiałem się co jest z Violką.
Ally:
Z Fran jesteśmy już w studio. Ona jest taka zabawna. Dziś jej się przypomniało, że wczoraj umówiła się z Violettą, ale nie widziała jej więc chyba nie przyszła. Trochę się stresuję. Dziś tak naprawdę pierwszy dzień oficjalnej nauki w studio. Francesca chce mnie przedstawić swoim przyjaciołom. Szłam cały czas za Włoszką, a moją uwagę przykuła dwójka uczniów, którzy się przytulali.
- Fran, czy to nie jest Violetta?- zapytałam zdziwiona, bo to przecież dziewczyna Leona.
- Gdzie?- zapytała rozglądając się.
- Tam, widzisz?- odpowiedziałam.
- Tak to ona, a to przecież.. Tomas! Co on tu robi?- dziewczyna podbiegła do nich, a ja ruszyłam za nią. Tomas, Tomas, o nim jeszcze nie słyszałam, a może tak.
Francesca:
Po wskazaniu mi przez Ally przytulających się Violettę i Tomasa od razu tam pobiegłam. Przecież Tomas powinien być w Hiszpanii.
- Tomas? Co ty tu robisz?- zapytałam i z tyłu spostrzegłam Ally.
- Ja? Mieszkam.- odpowiedział obojętnie. Violetta zmierzyła mnie wzrokiem, co do niej niepodobne i wzięła Tomasa za rękę, po czym razem obejmując się odeszli. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Obejrzałam się w stronę Ally, która miała minę bardziej zdziwioną niż ja. Co to ma w ogóle być?
- Rozumiesz coś z tego?- zapytałam zdezorientowana.
- Nie mam pojęcia, ale zaraz musimy wszystko przedyskutować. Chodź na ławkę, mamy jeszcze czas do zajęć.- powiedziała dziewczyna.
Ja wyjaśniłam jej kim jest Tomas, o jego rywalizacji z Leonem i ogólnie o wszystkim. Nie poznaję go i Violetty też nie. Nigdy tak się nie zachowywała. Czy to oznacza, że między nią i Leonem koniec? Nie wiem co myśleć, co robić? To niewiarygodne.
- Fran, my nie możemy powiedzieć o tym Leonowi. Nie teraz, gdy odzyskał siły do walki, gdy uwierzył, że stanie na nogi. Nie wiem co tu się dzieje, ale on się załamie. Kocha Violettę najbardziej na świecie. Wiem to, znam go od dzieciństwa. To będzie dla niego cios.- powiedziała Ally, ona też nie nadążała za tym wszystkim.
- Masz rację. Na razie nic mu nie mówmy, ale i tak będzie wiedział, że coś jest nie tak. Jutro to zobaczymy jak przyjdzie do studio.- powiedziałam i razem poszłyśmy się przebrać na zajęcia, żeby się nie spóźnić. Diego dziś nie ma, musimy poradzić się z kimś innym, albo od razu pójdziemy do reszty zespołu. Nie rozumiem Violetty, o co jest na mnie zła?
-------------------------------------------------------------
Dzień spóźnienia, ale nie chciało mi się pisać w nocy, nie miałam weny na końcówkę. Rozdział nie podoba mi się za bardzo. Do końca tygodnia pojawi się jeszcze jeden, bynajmniej postaram się. Wtedy rozdziałów nie będzie przez 2 tygodnie, ponieważ od 3 do 15 sierpnia wyjeżdżam do Grecji, a tam nie ma szans, abym pisała, może na kartce. Rozdział będzie dopiero jak wrócę. Wiem, wiem rozbijam Leonette, ale to tylko na razie. Wyraźcie swoje opinie w komentarzach :-) Ogólnie to dziękuje za wszystkie pod poprzednim postem. One Shot będzie, ale potem. Na razie mam mało pomysłów. Pozdrawiam i miłego dnia życzę :*



22 lipca 2014

Rozdział 17

Następny dzień:
Violetta:
Jestem w studiu, ale nie mogę się dziś na niczym skupić. Ciągle mam w głowie ten okropny sen. Czy on naprawdę mógłby? Z nią? Nie oni by mi przecież tego nie zrobili.. To przecież najważniejsze osoby w moim życiu. To tylko okropny koszmar i tyle. Violetta, nic sobie nie wymyślaj, to wszystko to tylko twoja wyobraźnia. Jednak sama nie wiem czemu mam dziś do nich taki dystans, zwłaszcza do niej. Nic tak naprawdę mi nie zrobili. Nie mam pojęcia co myśleć. A jeśli naprawdę?
- Dlaczego?!- krzyknęłam sama do siebie i uderzyłam zeszytem o stół.
- Vilu, wszystko ok?- do sali, w której stałam wszedł akurat Maxi.
- Tak, tak. Wszystko gra.- odpowiedziałam bez przekonania.
- Jesteś pewna? Dziś jesteś jakaś taka inna?- powiedział mi chłopak, ale ja nie chciałam nikomu na razie mówić o moim śnie.
- Jestem pewna. Jest ok.- powiedziałam chłopakowi, po czym razem zaczęliśmy majstrować nad piosenką.
Diego:
Nie wytrzymam! Wyniki mamy będą dopiero o 16, a jest 11. Pięć godzin, przecież ja tyle nie wytrzymam. Tak strasznie się boję, że to coś poważnego, że ona mnie zostawi. Nie, Diego nawet tak nie myśl. Moja mama jest najważniejszą kobietą w moim życiu, dzięki niej mam wszystko.
*puk,puk*
- Diego, otwórz to my.- wołali zza drzwi wejściowych moi przyjaciele.
- Jacy my?- podszedłem do drzwi.
- Oj no nie wygłupiaj się.- powiedziała Ally wpychając się do domu.
- Jak mama?- zapytał Leon robiąc to samo co dziewczyna przed nim.
- Jasne, wejdźcie.- powiedziałem.
- Dzięki.- wyrechotała Ally.
- Mama śpi, denerwuje się wynikami. Chociaż mówiąc tak szczerze to ja boje się chyba 5 razy bardziej niż ona.- powiedziałem ze smutkiem.
- Będzie dobrze, zobaczysz.- próbował pocieszać mnie Leon, a w tym samym czasie przytuliła się do mnie nasza przyjaciółka.
- Leon dobrze mówi.- powiedziała dziewczyna.
- Dzięki, że jesteście. To dla mnie ważne.- podziękowałem przyjaciołom.
- Mamy dobrą wiadomość.- powiedziała Ally.
- Jaką?- spytałem.
- Otóż ja oficjalnie zostałam nową uczennicą studia.- wypiszczała dziewczyna.
- Gratulacje!- jeszcze raz przytuliliśmy się.
- A ja również wracam tyle, że tylko na zajęcia śpiewu.- powiedział chłopak z uśmiechem.
- Ale to tylko na razie.- powiedziała Ally.
- Jak to na razie?- spytał Leon, widać nie tylko ja nie zrozumiałem słów dziewczyny.
- Tylko na razie, bo niedługo zaczniesz z powrotem chodzić, a to też wiąże się z tańczeniem. No przepraszam mój drogi to będzie koniec z leniuchowaniem.- mówiła dziewczyna, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Tak, myślę, że to ma sens.- powiedziałem.
- Dzięki, że tak myślicie, ale ja wierzę w to coraz mniej.- powiedział Leon.
Rozmawialiśmy potem jeszcze przez jakieś 3 godziny i chyba moglibyśmy jeszcze dłużej, ale wstała moja mama, a moi przyjaciele nie chcieli przeszkadzać. Jeszcze 2 godziny. Chyba najdłuższe w moim życiu.
Francesca:
Wracam ze studia. Nie wiem, ale mam wrażenie, że Violetta mnie dziś unikała. Zawsze w trójkę rozmawiałyśmy całe przerwy, a dziś zostawiła samą mnie i Cami. Maxi mówił, że mu też się wydaje jakaś dziwna, ale nie chciała o tym z nim rozmawiać. Wieczorem chyba do niej pójdę, albo umówię gdzieś w parku. Jak mi nic nie powie to nie wiem. Wtedy zostaje Cami i Fede, może im coś powie? Może chodzi o mnie? Pustka w głowie.
- O matko! Przepraszam, nie zauważyłam cię..- wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Nic się nie stało Fran.- dopiero teraz zauważyłam, że to Marco.
- No to skoro już tak stoimy to powiedz co u ciebie słychać?- nie miałam pojęcia co mówić. Ja mam zawsze takie szczęście. W głębi serca nadal czuję coś do Marco, dlatego wolałam na razie  z nim nie rozmawiać. Chociaż przyjaźnimy się.. Chyba.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. A u ciebie?- spytał chłopak. Był chyba równie zakłopotany co ja.
- Jakoś leci.- i znowu ta cisza, jak ja tego nie znoszę.
- Dobra, ja już spadam. Mama będzie zła, że spóźniam się na obiad.- powiedziałam.
-To do zobaczenia.- odpowiedział mi chłopak. Bałam się, że będzie chciał mnie zatrzymywać, ale na szczęście nie.
Jakiś czas później:
Diego:
Właśnie siedzę w szpitalu. Mama jest w gabinecie u lekarza, odbiera wyniki. Chciałem wejść z nią, ale mi nie pozwoliła. Dlaczego ona zawsze musi być zawsze taka uparta? Zaraz tu zwariuję. Chodzę po tym korytarzu i chodzę, aż nagle słyszę znajomy głos.
- Rozumiem, że jeszcze nie znasz wyników?- powiedziała zza pleców Ally. Ja jej nie odpowiedziałem tylko przytuliłem się do niej. Tylko ona ostatnio potrafi mnie tylko uspokoić.
- Leon jest na rechalibitacji, ale mi rozkazał tu przyjść.- powiedziała mi dziewczyna odklelając się ode mnie. Razem usiedliśmy na krzesła i milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Ciszę przerwała Ally.
- Diego, nawet jeśli twojej mamie naprawdę coś będzie to wiesz, że masz nas? Masz mnie?- powiedziała dziewczyna swoim melodyjnym głosem, patrząc mi prosto w oczy. Po chwili zaczęliśmy się do siebie zbliżać, dzieliły nas już milimetry, aż nagle drzwi od gabinetu lekarza się otworzyły, a z nich wyszła moja mama. Ja i Ally odskoczyliśmy od siebie natychmiastowo i podbiegliśmy do mojej mamy.
- Ally skarbie, dzień dobry.- powiedziała do dziewczyny moja mama.
- Dzień dobry Pani.- powiedziała dziewczyna, nadal zakłopotana dziewczyna, tym co stało się przed chwilą.
- Mamo jak wyniki?- spytałem cały się trzęsąc, a moja mama mocno mnie przytuliła.
- Będzie dobrze synku.- powiedziała, a z jej oka wypłynęła pojedyncza łza.
- Mamo powiedz mi. Coś ci jest?- nie wiem czemu rozpłakałem się jak małe dziecko.
- Teraz muszę zostać w szpitalu na jakiś czas. Mógłbyś przywieźć mi ubrania i kosmetyki?- mama nie chciała mi widocznie nic powiedzieć.
- Tak jasne. Przy okazji podwiozę cię Ally do domu.- powiedziałem po czym udałem się razem z przyjaciółką do samochodu.
Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Boję się, że pocałunek, do którego prawie doszło w szpitalu zniszczy naszą przyjaźń. Do tego mama nie chce mi powiedzieć co jej jest, a coś na pewno. W innym przypadku nie musiałaby zostać w szpitalu i nie byłaby taka smutna. Muszę z nią jeszcze porozmawiać i wydusić z niej prawdę. Inaczej pójdę do lekarza, ale tego też mama pewnie uprzedziła, żeby mi nie mówił nic o chorobie.
Ally:
Nie wiem co robić. Prawie się pocałowałam z Diego. To prawda, podoba mi się i to bardzo, ale jesteśmy przyjaciółmi. Tylko, że do niego czuję co innego niż do Leona. Meksykanina od zawsze traktuje jak brata, którym jest, może nie jesteśmy spokrewnieni, ale kocham go nad życie. Diego za to ma w sobie coś takiego, co od zawsze mi się w nim podobało. Jak byłam mała marzyłam, abyśmy kiedyś zostali parą, ale on traktuje mnie jak przyjaciółkę. Tak rozmyślam i rozmyślam, że nie zauważyłam, że od pięciu minut stoję przed drzwiami z kluczami w ręku.
- Hej Angie. Jest już Leon?- zawołałam do kobiety.
- Nie Leona nie ma, ale za to przyszła do ciebie paczka.- odpowiedziała mi kobieta.
- Paczka? Sprawdzałaś co?- spytałam Angie.
- Nie, chociaż mnie korciło. No dalej, otwieraj.- poganiała mnie kobieta.
- No już, już.- zaśmiałam się.
- Nie wierzę! To najnowsza sukienka od paryskiego projektanta. Do tego strasznie droga. Kto ci ją przysłał?- zaczęła wariować Angie.
- Mojej córeczce, mama.- przeczytałam liścik.
- Chciałabym, żeby moja mama mi robiła takie prezenty.- powiedziała kobieta.
- Śliczna jest, ale szkoda, że to nie mój rozmiar, ale chyba twój. Proszę to ode mnie.- powiedziałam ze smutkiem.
- Żartujesz prawda?- powiedziała blondynka ze zdziwieniem.
- Nie, nie żartuję. Nie zależy mi w ogóle na tej sukience. Przyzwyczaiłam się do mega drogich prezentów od projektantów, tylko szkoda, że moja mama nie zna mojego rozmiaru ubrań, butów. Ona nawet nie wie jak ja wyglądam.- powiedziałam ze łzami w oczach i przytuliłam się do mojej przyszłej macochy.
- Bardzo długo się z nią nie widziałaś?- spytała mnie Argentynka.
- Lepiej nie pytaj. Chcesz coś do picia.- ruszyłam w stronę kuchni.
- Picie, picie, picie.. Ciasto! O matko przypali mi się ciasto!- Angie podbiegła przerażona w stronę piekarnika.
- Dziwne.. Nawet się nie upiekło. Piekarnik się chyba zepsuł.- kobieta wyjęła blachę z ciastem, a ja momentalnie zaczęłam śmiać się jak opętana.
- Co jak co Angie, ale ty zawsze mnie rozweselisz.- mówiłam przez śmiech.
- O co ci chodzi?- spytała Angie.
- To, że nie włączyłaś nawet piekarnika.- kobieta spojrzała i ryknęła śmiechem. Stałyśmy tak i nie mogłyśmy się opanować. Obu nam zaczęły lecieć już łzy i boleć brzuchy.
- Co jest dziewczyny?- do domu wrócił tata.
- Nie, nic.- odpowiedziałyśmy w tym samym czasie, nadal chichotając.
- Jak tam chcecie. Leona jeszcze nie ma?- spytał tata.
- Nie, jeszcze nie wrócił, a czemu się pytasz?- spytała Angie.
- Spójrz za okno.- odpowiedział i wskazał palcem na najbliższe okno.
Z Angie nawet przez to wszystko nie zauważyłyśmy jak bardzo popsuła się pogoda. Na dworze zrobiło się ciemno i się błyskało. Wszystko też wskazywało na to, że zaraz zacznie padać. Faktycznie lepiej, żeby Leon wracał, bo nie wiadomo co wyniknie z takiej pogody.
Francesca:
No pięknie, po prostu rewelacyjnie. Umówiłam się z Violettą w parku, a tu taka pogoda. Dopóki nie pada jest dobrze, burzę jakoś zniosę. W drodze do parku raczej też w tych ciemnościach nie zabłądzę. O matko! Już ta godzina? Muszę ruszać z domu, bo się spóźnię.
Violetta:
Francesca poprosiła mnie o spotkanie. Widocznie zauważyła, że jej unikałam dzisiaj. Muszę jej to wszystko wytłumaczyć. W końcu to tylko sen, wytwór mojej wyobraźni. Szkoda tylko, że pogoda się tak zepsuła. Najwyżej wejdziemy do jakiejś kawiarni. Cały dzień też nie gadałam za bardzo z Leonem, chociaż do mnie dzwonił. Napisał mi, że ma dla mnie jakąś wiadomość, czy coś. Ciekawe co takiego wymyślił tym razem mój ukochany.
*Dryń, dryń*
- Halo?- odebrałam telefon nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Hej Violetta, moglibyśmy się spotkać?- przemówił chłopak.
- Ach to ty Marco. Móc, możemy tylko nie dzisiaj.- odpowiedziałam przyjacielowi.
- Jasne, dziękuję, że znajdziesz dla mnie choć chwilę.- powiedział Meksykanin.
- A o czym chcesz pogadać? Jak można wiedzieć w ogóle?- spytałam zaciekawiona.
- O Francesce. Muszę z kimś o tym porozmawiać, a ty jesteś z nią najbliżej, więc..- powiedział Marco.
- Jasne nie ma sprawy, ale teraz muszę już kończyć. Do zobaczenia.- pożegnałam się z chłopakiem.
- Do zobaczenia.- Marco mi odpowiedział, po czym się rozłączył.
Widać, że nadal musi kochać Fran. Właśnie Fran! Jak zwykle się spóźnię.
Leon:
Wracam z rehalibitacji. Nieprawdopodobne w jak krótkim czasie może zepsuć się pogoda. Na szczęście do domu nie mam daleko. Jak wrócę muszę pogadać z Ally. Od jakiegoś czasu widzę, że ona i Diego patrzą na siebie inaczej, może nawet z tego coś będzie. Chwila, chwila czy to Fran? Gdzie ona chodzi w takiej pogodzie? Postanowiłem ją zawołać, ale ona mnie nie słyszała. Hmm.. trochę przyśpieszę, gdyby nie ten wózek złapał bym ją bez problemu. Już stoi, pewnie na kogoś czeka. Przywitam się z nią chociaż. Już byłem bardzo blisko, do dziewczyny brakowało mi jakichś dwóch kroków, ale ona mnie nie widziała, bo było bardzo ciemno. Już chciałem powiedzieć cześć, ale w tym samym momencie zauważyłem światła, światła samochodu, który był centymetr za Fran. W tym samym momencie wstałem na nogi i popchnąłem Włoszkę tak, że oboje upadliśmy na ziemię. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, a ja nie dowierzałem w to co się przed chwilą stało. Samochód nawet się nie zatrzymał, żeby zobaczyć czy nic nam nie jest tylko odjechał dalej. Francesca, która nadal leżała na mnie chyba dopiero zdała sobie sprawę, że tu jestem.
- Leon!- krzyknęła.
- Auć! Nie krzycz mi tak do ucha!- tym razem ja krzyknąłem, a Fran podniosła się i usiadła przede mną.
- Co tu się stało?- zapytała mnie.
- Więc widziałem cię, chciałem się przywitać, potem zobaczyłem ten samochód i wstałem i odepchnąłem nas od niego.- tłumaczyłem, nadal leżąc i nie dowierzając, że przed chwilą wstałem na nogi po takim długim czasie.
- Wstałeś?! Z wózka?!O boże Leon!- Włoszka tak jak ja cieszyła się jak dziecko. Może to i było to kilka sekund, ale teraz wiem, że mogę, że dam radę.
- Pomóż mi usiąść.- powiedziałem, a dziewczyna podała mi rękę i siedzieliśmy naprzeciw siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, Leon.- Fran przytuliła mnie, a ja to odwzajemniłem. Byłem taki szczęśliwy. Jeszcze trochę ćwiczeń, a będzie tak jak kiedyś. Czuję się jak nigdy. Kilka sekund, a tak bardzo wszystko zmieniła. Może to nie znaczy, że od razu będę chodzić, ale to dobry początek. Ja i Francesca płakaliśmy w swoich ramionach z tego całego szczęścia.
Francesca:
Ja nie mam pojęcia co się przed chwilą stało. W ostatnim momencie te światła, a potem Leon, leżałam na nim, uratował mi życie i stanął na nogi. Właśnie! ON NAPRAWDĘ TO ZROBIŁ! Wstał z wózka. Nie mogę powstrzymać łez, jestem tak bardzo szczęśliwa. Każdy by chyba był. Teraz siedzimy na chodniku, przytulamy się, płaczemy i właśnie widzę, że pada deszcz. Leon naprawdę w ostatnim czasie stał się dla mnie ważny. Jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Byłam tak bardzo rozemocjonowana, że zapomniałam po co tu w ogóle przyszłam.
Violetta:
Czy ja zawsze muszę się spóźniać? Jeszcze do tego pada. Dobra już jestem, teraz tylko wypatrzeć Fran. Gdzie ona jet? Rozglądając się zauważyłam jak jakiś chłopak i dziewczyna siedzą na podłożu i przytulają się, zaraz, zaraz. Przecież to Fran z... Leonem. Jak oni mogli mi to zrobić?! Ten sen to prawda! Jak oni mogą? Momentalnie się rozpłakałam i pobiegłam do domu. Nie wiedziałam co robić, co myśleć, dlaczego oni tak postąpili? Usiadłam na ławce i płakałam. Podniosłam głowę, a przede mną stał...
--------------------------------------------------------------
I jak? Podoba się rozdział? Wiem, że musieliście na niego strasznie długo czekać, ale najpierw zepsuł się komputer, o czym Wam już wspominałam. Miałam rozdział już na kartce, ale przepisując go zmieniłam prawie cały. Plus to, że wyjechałam na kilka dni. Mimo to mam nadzieję, że Wam się podoba. Wkrótce poznacie bardziej historię Ally. Czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam :D 
P. S.- Próbuję napisać One Shota, ale nie wiem czy mi wyjdzie. Więc zobaczymy czy dodam następny rozdział czy One Shot.
P. S. 2- Co myślicie o nowym wyglądzie bloga?

13 lipca 2014

Wyjaśnienie

Bardzo Was przepraszam, że już od dłuższego czasu nie dodany został ani jeden rozdział, ale mam problemy z komputerem i nie mogę go nawet na awaryjnym włączyć. Mam nadzieję, że na początku tygodnia uporam się z tym dokuczliwym problemem. Rozdział jest napisany na kartce i zostanie dodany zaraz po naprawieniu sprzętu. Jeszcze raz przepraszam.
Pozdrawiam --> Viola123