"Życie ma tyle kolorów, ile potrafisz ich w nim dostrzec"
On: wielka kariera, tysiące koncertów, miliony fanek, wspaniali przyjaciele, bogata rodzina i piękna dziewczyna. Czego chcieć więcej? Przystojny Meksykanin ma wszystko o czym tylko tak młody człowiek mógłby zamarzyć. Wraz z przyjaciółmi uczestniczy w ich pierwszej trasie koncertowej. Włochy, ojczyzna jego najlepszego przyjaciela na dobre i na złe, to państwo, na którym całe przedsięwzięcie się skończy. To właśnie tu chłopak z przyjaciółmi da koncerty zamykające ich pracowitą podróż po krajach. Nastolatek na scenie śpiewając i tańcząc czuje się jak ryba w wodzie. Wszyscy jego bliscy wspierają go w karierze, w końcu już za jakiś czas będzie musiał dokonać wyboru, który teraz wydaje się oczywisty, ale czy tak pozostanie do końca? Leon przejdzie przez ciężką próbę, a jego przyszłość stanie na włosku. Z jednej strony przyjaciele, dziewczyna i dalsza kariera, a po drugiej... być może jego prawdziwa miłość. Co się stanie z poukładanym życiem młodej gwiazdy?
Ona: urocza Włoszka, której życie niestety dało w kość. Wychowana na ubogiej dzielnicy w przedmieściach przez mamę pijaczkę i narkomankę. Od kiedy zmarła jej babcia, a stało się to, gdy miała zaledwie 8 lat musi radzić sobie sama. Była niechcianym dzieckiem, a nawet to jest mało powiedziane. Jej ojca nie zna nikt. Przed ponad siedemnastoma laty zgwałcił jej matkę i nikt nawet nie wie kim był. Brunetka jest bardzo blada i wychudzona, pracuje na 2 etaty w barze, aby mieć na bieżące opłaty. Często bywa, że nie ma nawet na chleb, gdy pieniądze zabierze jej matka, której nienawidzi. Już wiele razy chciała odejść, wyjechać i zacząć całe życie od nowa, ale nie może. Zdana jest na swojego chłopaka, który już nie raz podniósł na nią rękę, Nigdy nie miała przyjaciół. Jej największym marzeniem jest być lekarzem. Niestety nigdy nie będzie jej stać na studia w tym kierunku. Największą obawą Francesci jest to, że nigdy to się nie skończy, że do końca życie będzie tak żyć. Cień na lepszą przyszłość pojawia się, gdy dziewczyna pierwszy raz się zakochuje, ale czy to wypali? Co się stanie, gdy jej miłość dowie się całej prawdy o biednej dziewczynie?
Co się stanie, gdy ich drogi się skrzyżują?
**
Narrator:
- Piątek 13, no ładnie.- pomyślała z sarkazmem Francesca. Chociaż można zaryzykować stwierdzeniem, że pech to jej drugie imię. Jak co dzień wstała ze swojego łóżka i zaczęła zbierać puste butelki po alkoholu. Postanowiła zajrzeć do lodówki z nadzieją, że znajdzie tam coś do jedzenia. Niestety jedyny produkt w lodówce to przeterminowany jogurt. Kolejny raz dziewczyna wyjdzie bez śniadania. Szybko ubrała się i wyszła do pracy. Tam również czekała ją przygnębiająca wiadomość. Otóż bar został zamknięty przez sanepid. Nie lubiła tej pracy, ale to było jej jedyne źródło utrzymania. Kompletnie nie wiedziała co robić. Ruszyła w stronę parku, do którego jeszcze kiedyś często chodziła z babcią. To był jej jedyny w miarę szczęśliwy okres w całym dotychczasowym życiu. Zawsze gdy była smutna to tam chodziła. Lubiła patrzeć na szczęśliwe rodziny, zakochane pary, biegające dzieci, marzyła, że kiedyś też będzie miała razem z mężem i pociechami swój kąt. Dziś jednak w parku było inaczej. Tłum ludzi zbiegł się w jednym miejscu. Dziewczyna postanowiła zobaczyć co tam się dzieje i podeszła bliżej. Słyszała muzykę, bardzo wesołą, brunetka pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnęła. Spodobało jej się. Nadal jednak nie widziała kto jest autorem muzyki. Przepychała się przez ludzi, aż cudem dotarła naprzeciw przystojnego nastolatka w mniej więcej swoim wieku. Stała naprzeciw niego, oko w oko. On jej nie dostrzegał, ale Włoszka pomyślała, że go skądś zna. Widziała go w gazecie. - Leon Verdas.- powiedziała pół szeptem. Chłopak śpiewał po włosku, dziewczyna słysząc już trzeci raz refren piosenki nie wiadomo czemu dołączyła do niego. "Vieni, canta, dammi la mano.."ich glosy się złączyły. Meksykanin spojrzał prosto w oczy dziewczynie i wydawać się mogło, że nie widział nic poza nimi. Jakby odpłynął. Dla Francesci też tłum fanów nie robił większej różnicy, liczyli się tylko oni. Nie sądziła, że kiedyś odważy się na coś takiego. Z ich ust wypłynęły ostatnie wersy piosenki, a tłum zaczął bić brawa. Piosenkarz odłożył gitarę i chciał podejść do Francesci, ale porwało go zbiorowisko fanów, a brunetka zniknęła mu z oczu.
Francesca:
Nie wierze w to co si dzisiaj wydarzyło. Ja Francesca Caviglia zaśpiewałam z jednym z najsławniejszych gwiazd na świecie. Matko... Co on musiał sobie o mnie pomyśleć? Przecież śpiewam okropnie. Idąc przez miasto zatrzymałam się przed szybą i spojrzałam w swoje odbicie. Dopiero teraz do mnie dotarło jak naprawdę wyglądam. Ubrana w jakieś stare, szare ubrania, nie obrażając ubrań, przetłuszczone włosy, zero makijażu, ale za to same siniaki. Leon musiał się przerazić jak mnie zobaczył. Do tej pory nie zwracałam uwagi na swój wygląd, ale być może powinnam. Wszyscy mną pomiatają. Ja muszę się zmienić. Ja tak dłużej nie dam rady. Z moich oczu popłynęły łzy. Weszłam w ciemna uliczkę i już stałam przed drzwiami swojego mieszkania. Nie chciałam tam wracać. Wiedziałam, że zastanę tam moja matkę z kumplami popijających alkohol. Miałam do tego obrzydzenie. Weszłam do środka i zobaczyłam Crisa.
- Słyszałem, że zamknęli bar, w którym pracowałaś.- powiedział.
- Jakby cię to obchodziło.- burknęłam pod nosem.
- Co ty powiedziałaś? Spróbuj jeszcze raz, a inaczej pogadamy. Teraz siadaj i mnie słuchaj.-
Spanikowana wykonałam zadanie "mojego chłopaka". Byłam przerażona. Już nie raz mnie pobił i trafiałam na izbę przyjęć w szpitalu.
- Mam dla ciebie pracę. Będzie w sam raz dla takiej niuni jak ty. - powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Ja, ja, jaką?- spytałam jąkając się.
- Będziesz pracować jako tancerka i będziesz dotrzymywać towarzystwa klientom. Zarobisz tyle ile nigdy.- powiedział.
- Nie będę pracować w klubie nocnym!- krzyknęłam.
- A czy ja się ciebie pytam?!- odkrzyknął mi i sprzedał mi liścia w policzek. Upadłam na podłogę.
- Ubierz to. Zaraz wychodzisz.- Cris podał mi obrzydliwy strój, który musiałam na siebie włożyć. Rozkazał mi tez się wymalować. Wyglądam jak jakaś lafirynda i chyba własnie nią zostałam. Z moich oczu leciały łzy, które musiałam opanować. Nie ma innego wyjścia. Weszłam do klubu, zobaczyłam te dziewczyny. Nienawidzę takich miejsc, a teraz będę do jednego z nich należeć. Zresztą i tak mi już z życia nic nie zostało.
- Hej. Jesteś nowa?- podeszła do mnie dziewczyna.
- Tak.- powiedziałam niezadowolona.
- Jestem Lola.- podała mi dłoń.
- Francesca.- odwzajemniłam jej gest.
Lola oprowadziła mnie po miejscu, a z każdym kolejnym krokiem chciałam coraz bardziej uciec, ale bałam się. Cris by mnie zabił. Gdybym nie wróciła do domu, on by mnie i tak znalazł. Zresztą gdzie bym się podziała. Zaraz mam wyjść. Widzę tych wszystkich facetów, są obrzydliwi. Cudem powstrzymywałam płacz. To jest złe, bardzo złe. Co jeśli, którychś z nich będzie chciał czegoś więcej. Boję się. Babciu potrzebuję cię.
Leon:
Nie mogę zapomnieć o tej pięknej dziewczynie, z którą dziś śpiewałem. Była cudowna, te jej śliczne czekoladowe oczy. Odpłynąłem w nich. Do tego ten zniewalający głos. Czemu nie zdążyłem z nią porozmawiać? Wziąć chociażby numer? No tak. Przecież mam dziewczynę. Nie mogę myśleć o innych. To by było egoistyczne, ale czemu na co tylko spojrzę widzę jej obraz. Ona miała w sobie to coś, co od dawna szukałem, drugą część mnie. Czy to jest normalne, że tak mówię mimo, że widziałem ją raz w życiu przez minutę? Muszę ją znaleźć, inaczej nie dam rady. Zrobię wszystko.
- Hej kochanie. Nad czym tak myślisz?- podeszła do mnie moja dziewczyna, wyrywając mnie se swoich przemyśleń. Teraz czuję wyrzuty sumienia.
- Hej. Nie, nic. Denerwuję się trochę koncertem.- skłamałem, bo co miałem powiedzieć? No cześć jest ok. Tylko prawdopodobnie zakochałem się we Włoszce, której nawet nie znam? To głupie.
- Będzie dobrze. Tak jak zawsze.- dziewczyna powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Już nie czułem do niej tego samego co kiedyś. To się wypaliło, po prostu.
- Wiem, wiem.- powiedziałem.
- Jutro idę z dziewczynami na zakupy i pozwiedzać przed wieczornym koncertem. A ty masz jakieś plany?- spytała mnie Violetta.
- Przejdę się gdzieś. Muszę się nacieszyć Włochami zanim wrócimy do Argentyny do Buenos.- powiedziałem. Violetta poszła, ponieważ zawołał ją Marotti. Ja nadal zastanawiam się gdzie mogę szukać Włoszki. Przecież nie mogła przepaść. Na pewno znajduje się gdzieś w tym dużym mieście. Może to trochę jak szukanie igły w stogu siana, ale muszę spróbować. Tylko co mi to da? I tak wyjadę za kilka dni, a ona pewnie widzi we mnie gwiazdę, z którą zaśpiewała. Ale jeśli ja naprawdę zakochałem się od pierwszego wejrzenia? Rodzice by mnie chyba zabili. Bardzo lubią Violettę, a nowa dziewczyna do tego z innego kraju mogłaby nieco pokrzyżować moje plany zawodowe. Co ja mam robić? Jestem bezsilny. Czuję, że muszę z nią chociażby porozmawiać, usłyszeć jej melodyjny głos.
- Siema stary. Co tam?- tym razem podszedł do mnie mój najlepszy przyjaciel.
- Szkoda gadać.- powiedziałem, wgapiając się w podłogę.
- O co chodzi?- zapytał, a ja po krótkim zastanowieniu postanowiłem, że powiem mu co mnie gryzie, w końcu jest jak mój brat.
-... i to tyle.- powiedziałem.
- I o to robisz cały ten szum? Przecież to jakaś twoja ładna fanka. Nie pierwsza i nie ostatnia, ale na pewno nie jest warta tego, abyś zrywał z Violettą, rzucił karierę i zawracał nią sobie głowę. Daj spokój.- po raz pierwszy Fede mnie nie zrozumiał. Wkurzył mnie tymi słowami. Jak on tak może?
- Ale tłumaczę ci, że ona jest inna. To nie jest zwykła fanka.- powiedziałem z podwyższonym tonem.
- Nie wiesz co mówisz. Widziałeś ją może przez minutę. Nie znasz nawet jej imienia.- Fede także podniósł głos, a ja wkurzone walnąłem o stół i poszedłem do swojego pokoju hotelowego.
**
Narrator:
Promienie słońca przebudziły Francescę. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Próbowała się uśmiechnąć, ale rozejrzała się po kawalerce. Wszędzie śmieci i ten okropny zapach. Jej matka leżała w progu, a Crisa nie było. Z jej oczu mimowolnie popłynęła łza, a zaraz za nią kolejne. Wczorajsze wspomnienia zostaną w jej głowie do końca życia. Próbowała się przeciwstawiać, ale on i tak to zrobił, a ona musi tam dziś znowu wrócić, a co się stanie jak on tam będzie znów na nią czekał? Włoszka była załamana jak nigdy dokąd. Szybko się ubrała i wybiegła na ulicę. Biegła przed siebie przez jakieś 15 minut, po czym usiadła bezradnie na ławkę. Zastanawiała się, gdzie jest. Nigdy tu nie była mimo, że mieszka w Rzymie od dzieciństwa. Leon za to całą noc myślał o tajemniczej dziewczynie. Właśnie zjadł śniadanie i pożegnał się z przyjaciółmi. Poszedł na poszukiwania dziewczyny. Po krótszym przejściu postanowił zatrzymać taksówkę. Kierowcy powiedział, że ma go zawieźć w najrzadziej odwiedzane miejsce we Włoszech. czuł, że tam może znaleźć Włoszkę. Po około godzinie taksówkarz wysadził go w pięknym parku, aż dziwne, że jest tu tak mało ludzi. Obkrążył go już prawie w całości i nie spotkał żadnej żywej duszy. Czyżby jego przeczucie się nie sprawdziło? Nie patrząc usiadł na najbliższą ławkę. Obracając się zobaczył obok brunetkę chowającą twarz w dłonie. Poczuł motyle w brzuchu. Francesca poczuła, że ktoś siedzi obok niej, więc podniosła głowę. Tak jak wczoraj patrzeli sobie prosto w oczy. Dopiero po dłuższej chwili Leon postanowił się odezwać.
- To ty. Szukałem cię.- powiedział nadal oszołomiony, ale szczęśliwy.
- Naprawdę?- spytała zdziwiona Włoszka.
-Tak. Jestem Leon.- chłopak wyciągnął rękę, a ona odwzajemniła jego gest.
Rozmawiali jeszcze chwilę nadal patrząc sobie w oczy. Wiedzieli, że nikt tu nie chodzi i to być może jedyne miejsce, gdzie w spotkaniu nie przeszkodzą im fani, ani paparrazi. Postanowili tutaj spędzić razem cały dzień. Bawili się fantastycznie. Francesca od dawna nie była tak szczęśliwa. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dogadywali się jakby znali się od zawsze. Dzień jednak bardzo szybko im zleciał i ich wspólne chwile dobiegły końca. Obiecali sobie, że jutro też się spotkają. Podali sobie ręce na pożegnanie i każdy ruszył w swoją stronę. Leon z energią jak nigdy poszedł na koncert, a Fran rozbawiona musiała wrócić do swojego ponurego życia. Przerażał ją fakt, że musi iść do klubu. Jednak dziś czuła, że ma siłę się przeciwstawić Crisowi. Miała energię, której jeszcze nigdy nie posiadała. Wiedziała, że może zrobić wszystko, a to tylko dzięki Leonowi.
Leon;
Wiedziałem! Czułem, że właśnie tu ją spotkam. To musi być przeznaczenie to, że znaleźliśmy się w tak wielkim mieście to znak, że jesteśmy sobie bliscy. Nigdy nie czułem się tak jak czuję się teraz. Czuję, że Francesca może zostać dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. Dotąd myślałem, że mam wszystko czego potrzebuję, że nic więcej do szczęścia nie potrzebuję, a jednak. Znam ją zaledwie jeden dzień, a już stała się moim światem, moją muzyką. Tylko co ja teraz zrobię? Przecież jest Violetta, trasa, studio, kariera. Ona mieszka tutaj we Włoszech, a ja w Argentynie.
- Leon na scenę. Twoja kolej.- zawołał mnie Pablo.
Francesca:
Jestem nadal w parku, w którym spotkałam się z Leonem. Nie wiem czemu, ale nie mogę go opuścić, nie chcę. Nie wyobrażam sobie mojego dalszego życia, jakim było. Nie wrócę już do domu, nigdy tam nie wrócę. Znajdę normalną pracę, wynajmę mieszkanie. Leon przecież nie może dowiedzieć się kim tak naprawdę jestem. Przecież on jest gwiazdą, cały świat zanim szaleje, a ja? Ja jestem zwykłą biedaczką, która nie potrafi sobie życia poukładać. Dziś pójdę spać do mojej koleżanki, z którą pracowałam w barze. Mam nadzieję, że mi pomoże. Już kiedyś mi to oferowała.
**
Narrator:
Przez ostatnie trzy dni Francesca i Leon spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Dziewczyna okłamała go mówiąc, że jest nauczycielką tańca, a jej rodzice prowadzą firmę, Bała się, że jeśli powie mu prawdę to on z nią zerwie. Leon zaś ukrył przed Włoszką fakt, że ma dziewczynę i jutro prawdopodobnie wraca do swojego kraju. Koncerty im się skończyły i to właśnie dziś jest ich ostatni wieczór w Rzymie. Meksykanin przyjaciołom również nie przyznał się do spotkań z dziewczyną, a swoje całodzienne wypady tłumaczył spotkaniami biznesowymi.
- Francesca, wiem, że znamy od kilku dni i może to głupio zabrzmi, ale ja cię kocham. Nie mogę przestać o tobie myśleć od dnia kiedy zaśpiewałaś ze mną. Stałaś się całym moim światem.- powiedział zdenerwowanie chłopak. Bał się, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć.
- To nie jest głupie. Czuję to samo. Dajesz mi siłę do bycia lepszym człowiekiem.- odpowiedziała mu Francesca, po czym się po raz pierwszy pocałowali. Leon wiedział, że zdradza Violettę, ale nie potrafił inaczej. Jego uczucie do Fran było zbyt silne i bał się, że ją straci. Gdy para oderwała się od siebie przytulili się i pożegnali. Dla obojga był to magiczny i najpiękniejszy moment w całym życiu.
Godzinę później:
- Leon.. Dalej jesteś zły?- zapytał Federico swojego najlepszego przyjaciela.
- A jak myślisz?- Leon odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Dobrze przepraszam. Zachowałem się jak ostatni kretyn. Wybacz.- Fede stanął twarz w twarz z Leonem.
- Dobrze. No ok. Wybaczam.- odpowiedział uśmiechnięty Meksykanin, po czym się uścisnęli.
- A teraz mów, gdzie ty tak ostatnio znikasz, bo nie wmówisz mi, że sprawy biznesowe.- Leon opowiedział wszystko swojemu koledze i wyjawił, że nie wie co ma teraz zrobić. Włoch jednak nie zdążył dać mu żadnej rady, ponieważ wpadła po nich reszta chłopaków, aby wyszli się zabawić.
W tym samym czasie:
- Puszczaj mnie rozumiesz! Nie wrócę tam! Puść!- Francesca krzyczała, jednak nikt nie zwracał na to większej uwagi. Cris ją znalazł jak wracała do dom. Teraz już się przed nim nie schowa. Wrzucił ją do samochodu i zawiózł pod klub.
- Będziesz robić to co zawsze! Jasne?!- wykrzyczał jej to w przebieralni, a dziewczyna nie miała wyjścia. Musiała się przebrać i wymalować. Wyszła na scenę, a kątem oka zobaczyła go. Tego, który wyrządził jej ostatnio taką krzywdę.
- Klub ze striptizem? Wy tak serio?- zadał pytanie Leon.
- No jasne, że tak. Kiedyś trzeba się zabawić, a tu podobno jak się dobrze zapłaci to dziewczyny są chętne nawet do czegoś więcej.- odpowiedział z uśmiechem Maxi.
- Ty lepiej Naty pilnuj, a nie.- powiedział Andres.
- To jak? Wchodzimy?- spytał Fede.
- No jasne.- odpowiedzieli wszyscy po czym weszli do środka. Usiedli do stołu i zamówili drinki. Gadali i śmiali się. Dawno nie byli razem na żadnej imprezie, więc bawili się podwójnie.
- No to co panowie? Chyba czas przypatrzeć się z bliska paniom, co?- powiedział Fede, po czym razem z Leonem ruszył w stronę sceny. Niestety na scenie stała zła osoba. Leon zobaczył na niej Fran obmacywaną przez różnych facetów. Dziewczyna dopiero po chwili go zobaczyła. On wybiegł z klubu, a ona za nim. Federico nie do końca wiedział o co chodzi, ale postanowił również wybiec.
- Leon!- wołała chłopaka Fran z płaczem.
- Co?! Czego ode mnie chcesz?!- chłopak stanął i spojrzał na nią.
- To nie tak jak myślisz.- dziewczyna powiedziała cichutkim głosikiem, a z jej oczu wypływało coraz więcej łez.
- Nie tak jak myślę?! Nie tak jak myślę?! Jesteś zwykłą dziwką! Jak mogłaś mnie tak oszukać? nauczycielka tańca, tak?!- chłopak nie mógł powstrzymać krzyku. Był zdezorientowany. Czuł się oszukany. Kochał ją, ale nienawidził.
- Ja nie mogłam inaczej, wysłuchaj mnie. Proszę.- powiedziała z wielkim żalem.
- Nie! Nie będę cię słuchać! Nie chcę tego! Jesteś najgorszym co mnie kiedykolwiek spotkało! Żałuję, że ciebie poznałem!- Leon to wykrzyczał i już miał iść, ale zawrócił się.
- Prawie bym zapomniał.- powiedział już spokojniej.
- O czym?- spytała dziewczyna.
- Tyle wystarczy? Spędziłaś ze mną kilka dni, więc pytam czy wystarczy. Przecież to woja praca.- powiedział i wyjął z portfela banknoty.
- Leon ty nie mówisz serio?- spytała coraz bardziej zdołowana Francesca.
- Więc nie wystarczy. Ostro się cenisz, ale rozumiem. Takie jak ty muszą mieć na ciuszki. A za numerek ile bierzesz?- po wypowiedzeniu tych słów, chłopak spojrzał dziewczynie w oczy pierwszy raz tego wieczoru i od razu pożałował tego co przed chwilą zrobił i powiedział. Oczy Francesci straciły blask, który towarzyszył im przez cały czas niezależnie od czego się działo. Włoszka wyrzuciła banknoty od Meksykanina i pobiegła z płaczem przed siebie. Jeszcze nigdy nikt jej tak bardzo nie zranił. Pierwszy raz została tak bardzo upokorzona i to przez jedyną osobę, która coś dla niej znaczyła. Leon spojrzał błagalnym wzrokiem na Federica, który sam nie dowierzał w to co się przed chwilą stało. Z jego oczu popłynęła pojedyncza łza. Był zły na siebie, że tak się zachował. Ona na to nie zasługiwała. Czuł się oszukany, ale przegiął i był tego świadomy.
**
- Jak się czujesz?- do pokoju hotelowego wszedł Federico.
- Jak skończony sukinsyn.- powiedział przygaszony Leon.
- Idź ją poszukaj przed wyjazdem. Widzę jak ci na niej zależy.- powiedział Włoch.
- Nie wybaczy mi. Oszukała mnie, ale ja też nie bylem fair.- odpowiedział chłopak.
- Idź i nie marudź. Inaczej nie wybaczysz tego sobie do końca życia.- Fede wygonił swojego przyjaciela za drzwi. Nigdy nie widział chłopaka aż tak załamanego. Sam był ciekaw co Fran robiła w tym klubie. Nie wygląda na taką.
- Fede, nie wiesz co się dzieje z Leonem ostatnio?- zatrzymała chłopaka Violetta, zmartwiona o swojego chłopaka.
- Myślę, że sami powinniście to sobie wyjaśnić.- Federico powiedział i wszedł do pokoju, aby się spakować. Tak szczerze nie miał ochoty stąd wyjeżdżać. Wolał zostać i kontynuować tutaj swoją dalszą karierę.
Leon tymczasem siedział w holu hotelowym. Chciał jechać szukać Francesci, ale zrezygnował. Bał się tego, co od niej usłyszy. Sam wtedy musiałby się przyznać, że jeszcze dziś wyjeżdża i ma dziewczynę. Myślał, że lepiej jak oboje znikną ze swojego życia i zapomną o sobie. Z drugiej strony wiedział, że to niemożliwe. Kątem oka spostrzegł Violettę i postanowił powiedzieć jej całą prawdę.
-... Przepraszam za to wszystko.- spojrzał z żalem na dziewczynę.
- Nie ma za co, Leon. Ja również zauważyłam, że oddaliliśmy się od siebie w trasie i gdybyśmy byli dalej razem to byśmy się tylko ranili. Chcę jednak, abyśmy zostali przyjaciółmi. Co ty na to?- Violetta powiedziała, a chłopak ją przytulił i szepnął do ucha, że się zgadza. Federico widząc całe zdarzenie postanowił pojechać do parku, o którym opowiadał mu Leon w nadziei, że znajdzie tam Fran. Nie mylił się, dziewczyna była tam i siedziała na ławce. Włoch się do niej dosiad i zaczęli poważnie rozmawiać. Zeszło im ponad godzinę. Do Federa dzwonili już przyjaciele gdzie jest, bo niedługo samolot. Ten powiedział, żeby wzięli mu walizkę, bo jedzie prosto na lotnisko. Bardzo współczuł Fran, która się przed nim otworzyła i razem wymyślili plan.
Godzina później:
- Leon! Leon!- głos Federica ulatniał się na całym lotnisku.
- Fede! No wreszcie, gdzież ty był człowieku? Zaraz samolot.- powiedział Leon i podał chłopakowi walizki.
- Spokojnie, nigdzie nie lecimy.- powiedział Fedrico.
- Jak to nie lecimy?- spytał zdziwiony Leon.
- Ktoś tam na ciebie czeka, a ja idę poinformować Pablo, że zostajemy. Powodzenia i nie schrzań tego.- chłopak wskazał miejsce gdzie była Francesca i ruszył w stronę nauczyciela.
- Fran!- Leon podbiegł do swojej miłości.
- Chyba musimy pogadać.- powiedziała Francesca.
- Chyba tak.- para wyjaśniła sobie wszystko, po czym złączyła swoje usta w pocałunku.
- I jak tam miśki? Widzę, że ok.- romantyczny moment parze przerwał Federico.
10 lat później:
- Fede szybciej!- krzyknął Leon do swojego przyjaciela.
- No już, już.- po wypowiedzeniu tych słów zszedł po schodach na parter domu Leona.
- No, no, no. Jaki przystojniak.- strój Włocha skomentowała Francesca.
- Jest dobrze?- spytał chłopak dla pewności.
- Tak, ale widziałam Viole. Jest przepiękna i jej nie dorównasz.- ponownie powiedziała Fran do swojego przyjaciela.
- No to co? Idziemy? Gotów?- zapytał Leon.
- Jak nigdy.- odpowiedział Fede.
Bowiem był to bardzo ważny dzień dla wszystkich. Federico razem z Violettą powiedzieli sobie "tak" przed ołtarzem, a ich świadkami był nie kto inny jak małżeństwo Verdas.. Francesca jeszcze tego samego dnia urodziła bliźniaki: chłopca i dziewczynkę. Razem z Leonem cieszą się swoimi pociechami, a z Violą i Fede spotykają się bardzo często. Chłopaki robią dalszą karierę z nowym zespołem, Fran spełniła swoje marzenia i została lekarzem, natomiast Viola jest nauczycielką w prywatnej szkole muzycznej we Włoszech. Francesca z pomocą Leona oderwała się od przyszłości i zapomniała o swojej matce i Crisie. Wszyscy cieszą się, że to się wszystko tak potoczyło i nie wyobrażają, aby było inaczej.
-------------------------------------------------------------
I jest One Shot. Z początku nawet mi się podobał, ale teraz sama nie wiem.. Wiem, że jest długi i pewnie większości z Was nie chciało się go czytać, ale naprawdę da się zauważyć, że skracałam jak tylko mogłam. Miał wyglądać inaczej i miało być więcej opisów spotkań Leoncesci itp, ale był by jeszcze dłuższy. Chciałam zrobić o Leonetcie, ale naszło mnie na Leoncescę i tak jest. Następny obiecuje będzie o Leonetcie. I proszę zostawcie po sobie komentarz :) Rozdział dam CHYBA w weekend. Czekam na opinie i pozdrawiam <3