29 maja 2015

Rozdział 1

Z każdym kolejny krokiem traciłam nadzieję, że coś znajdę. Skręcam co chwilę w jakieś uliczki i nawet sama nie wiem czy nie chodzę czasem w kółko, tu wszystko jest takie podobne. Tak jak podejrzewałam na ulicach nie było zbyt wielu osób, w taką pogodę raczej wybierają samochód jako środek transportu. Jednak muszę przyznać, że Buenos Aires to ładne miasto i ma swój urok. Nawet w tak ponurą pogodę wygląda tu kolorowo, cienkie pasy trawy z kwiatami odgradzają chodniki od ulic, a co chwilę przewijają się drzewa z różnymi kolorami koron, tak zdecydowanie to miejsce ma magię. Nie wiedząc, gdzie dalej mam się kierować, postanowiłam dać chwilę odpocząć moim nogom, w pobliskiej budce kupiłam sobie milkshake'a bananowego i rozsiadłam się na pierwszej lepszej ławce. Spoglądając w telefon, zdałam sobie sprawę, że po mieście chodzę już przeszło godzinę i dalej nic nie wiem. Z torby wyjęłam notes i ołówek, i zaczęłam coś bazgrolić nucąc sobie pod nosem. Nie wiedząc kiedy, moje nucenie przerodziło się w coraz głośniejsze i śmielsze śpiewanie. Z moich ust wybiegały słowa piosenki skomponowanej kiedyś przez moją mamę.

¿Ahora, sabes qué?
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo sé
Nunca hay tiempo para nada
Pienso que no me doy cuenta 
y le doy mil una vueltas
Mis dudas me cansaron 
ya no esperaré...

Po chwili zerwałam się na równe nogi, nadal trzymając mój notes w rękach i zaczęłam obkręcać się równo z melodią piosenki.

Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá 


Mój śpiew przerwałam słysząc czyjeś oklaski za mną, odwróciłam się cała zarumieniona, co często miałam w naturze gdy się zawstydzam, a moim oczom ukazała się drobna dziewczyna trochę wyższa ode mnie, ale nie dużo, ma bardzo bladą cerę, duże brązowe oczy i czarne proste włosy sięgające ramion, ubrana jest w czarne spodnie typu rurki, granatową luźną bluzę z kapturem zakładaną przez głowę i białe conversy do kostek, jest bardzo ładna i z pewnością wiele chłopaków się za nią ogląda, ale raczej nie jest tutejsza. Dziewczyna uśmiechała się do mnie, co postanowiłam odwzajemnić, wygląda na sympatyczną. 
- Masz piękny głos, to zgaduję, że właśnie idziesz się zapisać na przesłuchanie do studia?- usłyszałam głos brunetki i nie wiedziałam za bardzo co ma na myśli.
- Jakiego..- nie dokończyłam swojej wypowiedzi, bo dziewczyna gestem ręki pokazała mi, że mam obrócić się w prawo, co zrobiłam i nagle mojemu wzroku ukazał się dość duży, kolorowy budynek o nazwie "Studio On Beat". Nie zauważyłam go szybciej, bo ławka była skierowana tyłem do niego. Czuję, że znalazłam to czego szukałam, patrząc w tamtą stronę moje serce przepływało miłe ciepłe uczucie, tak jakby ten budynek tylko na mnie czekał, aż postawię tam swoje kroki. Czułam, jakbym już go gdzieś widziała kiedyś, ale to niemożliwe, Ta szkoła wyglądem różni się bardzo od mojej poprzedniej, ale co się dziwić tamta była zwykła, a ta jest stworzona wyłącznie dla kształcenia moich pasji i ludzi o podobnych zainteresowaniach. 
- Uczysz się tam? Jak tam jest?- przeniosłam z powrotem wzrok na nieznajomą i postanowiłam o wszystko ją wypytać, ja muszę uczyć się w tej szkole. 
- Tak, już od roku. Jest tam świetnie, dla ludzi, którzy kochają muzykę ta szkoła jest idealna. Nauczyciele są dla nas przyjaciółmi i uczą nas z wielką pasją, niektórzy nawet sami się kiedyś tam uczyli, a zresztą chyba nie muszę Ci wiele tłumaczyć, bo sądząc po Twoim błysku w oku widzę, że i tak klamka zapadła i idziesz na przesłuchanie. Czy się mylę?- ta dziewczyna chyba potrafi czytać mi w myślach. Cały czas uśmiech nie schodzi jej z twarzy, myślę, że miło by było poznać ją bliżej. 
- Nie mylisz się, to właśnie takie miejsce chciałam znaleźć.- odpowiedziałam, a brunetka zachichotała. 
- Idź czym prędzej po kartę zgłoszeniową i mam nadzieję, że zobaczę Cię za tydzień na przesłuchaniach. Jak tylko mnie zobaczysz to do mnie podejdź i przedstawię Cię wszystkim i oprowadzę, bo to, że z takim głosem się dostaniesz jest pewne, a teraz przepraszam, ale muszę iść. Do zobaczenia.- czarnowłosa wycofała się i ruszyła w przeciwnym kierunku, a ja pomachałam jej i odprowadziłam ją wzrokiem. Gdy znikła mi z pola widzenia, wzięłam swoje rzeczy i radosna ruszyłam w stronę domu, niestety nie przemyślałam, że idąc tu nie będę pamiętać jak wrócić. Więc nie pozostaje mi raczej nic innego jak zadzwonić do Ramallo (asystenta taty) i opisać mu gdzie jestem oraz prosić, żeby po mnie przyjechał.  

** 
Długi dzień za mną. Pierwszy raz od przyjazdu wyszłam gdzieś z własnej woli. Tata zawsze mnie ciągał na jakieś obiady lub zachęcał na wyjścia na spacery, a Olga brała na zakupy, ale jakoś nigdy nie miałam na to nawet najmniejszej ochoty. W Seattle potrafiło mnie w domu nie być od wyjścia do szkoły do późnego wieczoru, bo to wypad do kina z przyjaciółmi, pizza, albo zajęcia tańca. Teraz dopiero widzę ile się zmieniło od wyjazdu stamtąd, a tata się pewnie o mnie martwi, że tak jak prowadziłam życie towarzyskie i miałam zajęcia, tak teraz nic z tego nie zostało i najlepiej siedziałabym całymi dniami zamknięta w pokoju. Byłam bardzo zła, że musieliśmy się wyprowadzić, ale teraz tak naprawdę trochę się cieszę. Uprzedziłam się do tego miasta, ale być może poczuję się tu z czasem jak w Seattle, Szkoda tylko pogody, ale do wysokich temperatur też się da przyzwyczaić, wszystko dla ludzi. Ten dzień zleciał tak szybko, jakby w inne dni spędzone tu czas się zatrzymywał w miejscu momentami. Po powrocie pomogłam Oldze trochę w przygotowaniach do obiadu, potem go zjadłam razem z wszystkimi przy stole, a następnie zrobiłam sobie małe domowe spa. Teraz leżąc w łóżku dostrzegam to, jak tata postarał się, żeby mój pokój wyglądał podobnie do tego, który miałam w poprzednim miejscu zamieszkania, choć jest trochę zmian, ale ten podoba mi się zdecydowanie bardziej. Ściany pomalowane są na jasnoszary kolor, równolegle do drzwi wejściowych znajdują się wielkie drzwi balkonowe służące też jako okno, które zabierają prawie całą jedną długość i szerokość ściany. Przywieszone są na nich długie zasłony w aztecki wzór. W prawej części pokoju, w której jestem obecnie stoi moje duże łóżko z masą różnokolorowych poduszek najczęściej w odcieniach pastelowego różu, fioletu i szarości, a niektóre mają nawet wzór, a zaraz koło niego szafka nocna z lampką. Na przeciwko łóżka są rozsuwane drzwi do mojej mini garderoby-szafy. Nad łóżkiem wisi biały mały regał, na którym ustawione są moje ulubione świeczki zapachowe i zdjęcia z rodziną w ramkach. Koło drzwi wejściowych znajduje się moje niewielkie biurko również białe, na którym stoi mój laptop i różne bzdety, a koło biurka moje krzesło na kółkach. Po jednej stronie drzwi do mojej garderoby stoi toaletka wraz z moimi kosmetykami, a po drugiej wisi długie lustro na całą długość ściany. Ostatnim nieodłącznym przedmiotem w moim pokoju jest gitara umieszczona na stojaku pomiędzy łóżkiem, a biurkiem. Pokój nie jest zbyt wielki, ale też nie zalicza się do najmniejszych. Tylko czegoś mi w nim brakuje, jakiejś części mnie, którą być może z czasem mu przywrócę.
- Violu mogę wejść?- zapytał pukając do mojego pokoju tata.
- Tak, wchodź. W sumie to mam do ciebie nawet sprawę.- po moich słowach tata wszedł do pokoju, a ja postanowiłam zaraz powiadomić do o studiu, w którym chcę się uczyć. Szybciej nie zdążyłam, bo tata zaraz po obiedzie pojechał do swojej firmy.
- No to mów o co chodzi.- tata rozsiadł się na moim łóżku i spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja zaczęłam swoją wypowiedź. Bałam się, że będzie wolał mnie posłać do zwykłej szkoły i z niecierpliwością oczekiwałam jego decyzji, którą jak widać właśnie podejmował, bo patrzał przez chwilę tylko w jedno miejsce.
-------------------------------------------------------------------
Jest i rozdział 1. Niestety musieliście trochę na niego poczekać, bo jestem zawalona i mam mało czasu. Koniecznie dajcie znać w komentarzu co sądzicie, bo to zawsze dla mnie motywacja. Do następnego!

9 maja 2015

Prolog

"Je­den mały uśmiech, a zmienił mój dzień. Je­den mały gest, a skruszył lód z mo­jego ser­ca. Jeden mały do­tyk, a roz­pa­lił mo­je ciało." 



Przez wzorzyste zasłony do mojego pokoju wkradły się pierwsze promienie słońca, a może słońce to za dużo powiedziane? Z tego co mi wiadomo, a raczej z tego co słyszę z odbywającej się za drzwiami rozmowy dzień zapowiada się raczej pochmurny. Być może to dziwne, ale nawet się z tego cieszę, nie jestem zwykłą nastolatką lubiącą wysokie temperatury, jak najwięcej słońca, aby się opalić, nie przepadam za pływaniem, ani za żadnymi sportami letnimi. Wolę, gdy na dworzu panuje chłód, jest pochmurno, a nawet pada. Tak, zgodzę się to jest dziwne, To jeden z dowodów, że jestem odmieńcem. A może chodzi tu tylko oto, że ta pogoda kojarzy mi się z rodzinnym miastem? Tak czy siak w Buenos Aires ciężko o brzydką pogodę, zostaje mi tylko przywyknąć. W Seattle zwykle o tej porze byłam już w drodze do szkoły, ale tutaj w obecnej porze kończą się za tydzień wakacje i nie mam co ze sobą zrobić. Wszystko zmieniło się tak nagle, wszystko w co wierzyłam znikło. Wyjeżdżając cierpiałam, ale teraz okazuje się, że nie miałam nawet ku temu powodów, więc po co były te wszystkie obietnice między mną, a przyjaciółmi, że nigdy nasz kontakt się nie urwie? No, ale skoro tak naprawdę jak widać nie miałam przyjaciół to i obietnice nic nie były warte. Zawsze byłam postrzegana jako bardzo silna osoba, która ma serce z kamienia i niczym się nie przejmuje, w sumie to właśnie był mój cel, nie umiem się otworzyć przed kimś i jak płaczę to tylko w nocy do poduszki, kiedy wiem, że nikt mnie nie zobaczy. Nawet na pogrzebie babci byłam dzielna, a tak mocno ją kochałam. Została mi tylko muzyka, ona mnie nigdy nie opuści. Towarzyszyła mi w każdym momencie mojego życia, podobno nawet przy narodzinach, tak bynajmniej wynika z opowieści mojego taty. Mówi, że nigdy nie zapomni min lekarzy jak moja mama oznajmiła im, że chce mieć puszczoną jak najgłośniej muzykę przy porodzie. Teraz mamy też już ze mną nie ma. Odeszła jak miałam zaledwie cztery lata. We większości znam ją z opowiadań taty i babci. Z tego co wiem ma siostrę, ale ta zaraz po jej śmierci wyjechała razem ze swoim tatą, a moim dziadkiem. Bardzo ją kochali, a przypuszczam, że ja za bardzo ją przypominałam, dlatego nie chcieli mnie widywać, bo to za dużo by ich kosztowało. Dziadek też zmarł trzy lata temu, ale, że go nie znałam nie cierpiałam za bardzo, a Angeles, bo tak właśnie nazywa się bliżej mi nieznana ciotka mieszka gdzieś nie wiadomo gdzie. Była pewnie na pogrzebie babci, którą odwiedzała, ale ja nawet nie byłam w stanie jej poznać. Po śmierci babci tata postanowił przeprowadzić się tutaj, do Buenos Aires, na zupełnie inny kontynent, bo w Seattle jak twierdzi nic go nie trzyma, a tutaj łatwiej mu będzie prowadzić swoje międzynarodowe interesy. W Stanach mieszkaliśmy tylko po to, żeby mieć kontakt z babcią, raczej tylko po to tam mieszkał tata, ja tam miałam swoje życie, Dziś nie wiem nic. Nie mam żadnych planów. Mimo, że za tydzień zaczyna się rok szkolny, ja nawet nie jestem zapisana do żadnej szkoły. A może ta pogoda dziś to jakiś znak? Może to dziś mam spróbować zacząć od nowa, mam znaleźć to czego nie mogłam znaleźć w moim dawnym miejscu zamieszkania? Tak, pójdę szukać, nie wiem czego, ale to znajdę. Więc plan na dziś, rozglądać się póki coś nie przykuje mojej uwagi. Wstałam z łóżka, odsłoniłam zasłony i tak jak słyszałam, dzień nie zalicza się do najpiękniejszych, z czego jestem zadowolona. Otworzyłam szafę, ubrałam fioletowy sweter, zwykłe jeansy i szare koturny, ruszyłam na dół, na stole leżało jedzenie przygotowane przez Olgę, ale ja wzięłam tylko szybko w rękę muffina i popiłam soku pomarańczowego po czym ruszyłam w stronę drzwi po drodze zgarniając, i zakładając mój jasny płaszczyk, i biorąc torbę. Wyszłam, patrząc na świat z nadzieją, stopy same mnie kierowały i nawet trochę się stresowałam nie wiedząc czego się spodziewać, w końcu ja nawet nie wiedziałam co oczekiwałam znaleźć. I ta niewiedza właśnie i chęć odkrycia czegoś nowego była najlepsza. Poczułam, że można prowadzić inne życie niż te, które prowadziłam szybciej.
-------------------------------------------------------------------------
Tak jak widzicie blog wraca do żywych. Postanowiłam zacząć nową historię, bo tamta jak teraz patrzę niezupełnie mi się podobała, choć może potem z niej coś wykorzystam. Razem z nowym opowiadaniem postanowiłam zmienić wygląd bloga i postawiłam na to, żeby był jak najprostszy. Jak Wam się podoba? Opowiadanie chyba będzie całe z punktu Violetty, może poszczególne rozdziały z kogo innego, ale to się okaże. Jeszcze nie wiem co jaki czas będą nowe rozdziały, będzie to zależne np. od tego ile mam nauki, ale będę się starać. Co sądzicie o prologu? Zostawcie po sobie komentarz, proszę. 

2 kwietnia 2015

Zacząć od nowa?

Hej! Długo mnie tu nie było i to bardzo. Zaniedbałam blog kompletnie i sama tak naprawdę nie wiem dlaczego. Może brak motywacji, weny jak i w dużej części lenistwa. Sama nie wiem, czy chcecie, abym dalej prowadziła tego bloga.. Ale myślę, że spróbuję i teraz mam do Was pytanie: Chcecie, żebym kontynuowała tą historię, czy zaczęła od początku od nowej, a jak tak to, z którą parą: Leonettą czy Leoncescą? Spróbuję regularnie dodawać rozdziały, jeśli tego oczywiście chcecie. Proszę, aby każdy kto przeczyta tą notkę skomentował, żebym wiedziała czy ktoś będzie chciał to w ogóle czytać. Czekam na Wasze odpowiedzi ;)

15 października 2014

One Shot- Leoncesca

"Życie ma tyle kolorów, ile potrafisz ich w nim dostrzec"

On: wielka kariera, tysiące koncertów, miliony fanek, wspaniali przyjaciele, bogata rodzina i piękna dziewczyna. Czego chcieć więcej? Przystojny Meksykanin ma wszystko o czym tylko tak młody człowiek mógłby zamarzyć. Wraz z przyjaciółmi uczestniczy w ich pierwszej trasie koncertowej. Włochy, ojczyzna jego najlepszego przyjaciela na dobre i na złe, to państwo, na którym całe przedsięwzięcie się skończy. To właśnie tu chłopak z przyjaciółmi da koncerty zamykające ich pracowitą podróż po krajach. Nastolatek na scenie śpiewając i tańcząc czuje się jak ryba w wodzie. Wszyscy jego bliscy wspierają go w karierze, w końcu już za jakiś czas będzie musiał dokonać wyboru, który teraz wydaje się oczywisty, ale czy tak pozostanie do końca? Leon przejdzie przez ciężką próbę, a jego przyszłość stanie na włosku. Z jednej strony przyjaciele, dziewczyna i dalsza kariera, a po drugiej... być może jego prawdziwa miłość. Co się stanie z poukładanym życiem młodej gwiazdy?
Ona: urocza Włoszka, której życie niestety dało w kość. Wychowana na ubogiej dzielnicy w przedmieściach przez mamę pijaczkę i narkomankę. Od kiedy zmarła jej babcia, a stało się to, gdy miała zaledwie 8 lat musi radzić sobie sama. Była niechcianym dzieckiem, a nawet to jest mało powiedziane. Jej ojca nie zna nikt. Przed ponad siedemnastoma laty zgwałcił jej matkę i nikt nawet nie wie kim był. Brunetka jest bardzo blada i wychudzona, pracuje na 2 etaty w barze, aby mieć na bieżące opłaty. Często bywa, że nie ma nawet na chleb, gdy pieniądze zabierze jej matka, której nienawidzi. Już wiele razy chciała odejść, wyjechać i zacząć całe życie od nowa, ale nie może. Zdana jest na swojego chłopaka, który już nie raz podniósł na nią rękę, Nigdy nie miała przyjaciół. Jej największym marzeniem jest być lekarzem. Niestety nigdy nie będzie jej stać na studia w tym kierunku. Największą obawą Francesci jest to, że nigdy to się nie skończy, że do końca życie będzie tak żyć. Cień na lepszą przyszłość pojawia się, gdy dziewczyna pierwszy raz się zakochuje, ale czy to wypali? Co się stanie, gdy jej miłość dowie się całej prawdy o biednej dziewczynie?   

Co się stanie, gdy ich drogi się skrzyżują?   

**

Narrator:

- Piątek 13, no ładnie.- pomyślała z sarkazmem Francesca. Chociaż można zaryzykować stwierdzeniem, że pech to jej drugie imię. Jak co dzień wstała ze swojego łóżka i zaczęła zbierać puste butelki po alkoholu. Postanowiła zajrzeć do lodówki z nadzieją, że znajdzie tam coś do jedzenia. Niestety jedyny produkt w lodówce to przeterminowany jogurt. Kolejny raz dziewczyna wyjdzie bez śniadania. Szybko ubrała się i wyszła do pracy. Tam również czekała ją przygnębiająca wiadomość. Otóż bar został zamknięty przez sanepid. Nie lubiła tej pracy, ale to było jej jedyne źródło utrzymania. Kompletnie nie wiedziała co robić. Ruszyła w stronę parku, do którego jeszcze kiedyś często chodziła z babcią. To był jej jedyny w miarę szczęśliwy okres w całym dotychczasowym życiu. Zawsze gdy była smutna to tam chodziła. Lubiła patrzeć na szczęśliwe rodziny, zakochane pary, biegające dzieci, marzyła, że kiedyś też będzie miała razem z mężem i pociechami swój kąt. Dziś jednak w parku było inaczej. Tłum ludzi zbiegł się w jednym miejscu. Dziewczyna postanowiła zobaczyć co tam się dzieje i podeszła bliżej. Słyszała muzykę, bardzo wesołą, brunetka pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnęła. Spodobało jej się. Nadal jednak nie widziała kto jest autorem muzyki. Przepychała się przez ludzi, aż cudem dotarła naprzeciw przystojnego nastolatka w mniej więcej swoim wieku. Stała naprzeciw niego, oko w oko. On jej nie dostrzegał, ale Włoszka pomyślała, że go skądś zna. Widziała go w gazecie. - Leon Verdas.- powiedziała pół szeptem. Chłopak śpiewał po włosku, dziewczyna słysząc już trzeci raz refren piosenki nie wiadomo czemu dołączyła do niego. "Vieni, canta, dammi la mano.."ich glosy się złączyły. Meksykanin spojrzał prosto w oczy dziewczynie i wydawać się mogło, że nie widział nic poza nimi. Jakby odpłynął. Dla Francesci też tłum fanów nie robił większej różnicy, liczyli się tylko oni. Nie sądziła, że kiedyś odważy się na coś takiego. Z ich ust wypłynęły ostatnie wersy piosenki, a tłum zaczął bić brawa. Piosenkarz odłożył gitarę i chciał podejść do Francesci, ale porwało go zbiorowisko fanów, a brunetka zniknęła mu z oczu.

Francesca:
Nie wierze w to co si dzisiaj wydarzyło. Ja Francesca Caviglia zaśpiewałam z jednym z najsławniejszych gwiazd na świecie. Matko... Co on musiał sobie o mnie pomyśleć? Przecież śpiewam okropnie. Idąc przez miasto zatrzymałam się przed szybą i spojrzałam w swoje odbicie. Dopiero teraz do mnie dotarło jak naprawdę wyglądam. Ubrana w jakieś stare, szare ubrania, nie obrażając ubrań, przetłuszczone włosy, zero makijażu, ale za to same siniaki. Leon musiał się przerazić jak mnie zobaczył. Do tej pory nie zwracałam uwagi na swój wygląd, ale być może powinnam. Wszyscy mną pomiatają. Ja muszę się zmienić. Ja tak dłużej nie dam rady. Z moich oczu popłynęły łzy. Weszłam w ciemna uliczkę i  już stałam przed drzwiami swojego mieszkania. Nie chciałam tam wracać. Wiedziałam, że zastanę tam moja matkę z kumplami popijających alkohol. Miałam do tego obrzydzenie. Weszłam do środka i  zobaczyłam Crisa.
- Słyszałem, że zamknęli bar, w którym pracowałaś.- powiedział.
- Jakby cię to obchodziło.- burknęłam pod nosem.
- Co ty powiedziałaś? Spróbuj jeszcze raz, a inaczej pogadamy. Teraz siadaj i mnie słuchaj.-
Spanikowana wykonałam zadanie "mojego chłopaka". Byłam przerażona. Już nie raz mnie pobił i trafiałam na izbę przyjęć w szpitalu.
- Mam dla ciebie pracę. Będzie w sam raz dla takiej niuni jak ty. - powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Ja, ja, jaką?- spytałam jąkając się.
- Będziesz pracować jako tancerka i będziesz dotrzymywać towarzystwa klientom. Zarobisz tyle ile nigdy.- powiedział.
- Nie będę pracować w klubie nocnym!- krzyknęłam.
- A czy ja się ciebie pytam?!- odkrzyknął mi i sprzedał mi liścia w policzek. Upadłam na podłogę.
- Ubierz to. Zaraz wychodzisz.- Cris podał mi obrzydliwy strój, który musiałam na siebie włożyć. Rozkazał mi tez się wymalować. Wyglądam jak jakaś lafirynda i chyba własnie nią zostałam. Z moich oczu leciały łzy, które musiałam opanować. Nie ma innego wyjścia. Weszłam do klubu, zobaczyłam te dziewczyny. Nienawidzę takich miejsc, a teraz będę do jednego z nich należeć. Zresztą i tak mi już z życia nic nie zostało.
- Hej. Jesteś nowa?- podeszła do mnie dziewczyna.
- Tak.- powiedziałam niezadowolona.
- Jestem Lola.- podała mi dłoń.
- Francesca.- odwzajemniłam jej gest.
Lola oprowadziła mnie po miejscu, a z każdym kolejnym krokiem chciałam coraz bardziej uciec, ale bałam się. Cris by mnie zabił. Gdybym nie wróciła do domu, on by mnie i tak znalazł. Zresztą gdzie bym się podziała. Zaraz mam wyjść. Widzę tych wszystkich facetów, są obrzydliwi. Cudem powstrzymywałam płacz. To jest złe, bardzo złe. Co jeśli, którychś z nich będzie chciał czegoś więcej. Boję się. Babciu potrzebuję cię.

Leon:
Nie mogę zapomnieć o tej pięknej dziewczynie, z którą dziś śpiewałem. Była cudowna, te jej śliczne czekoladowe oczy. Odpłynąłem w nich. Do tego ten zniewalający głos. Czemu nie zdążyłem z nią porozmawiać? Wziąć chociażby numer? No tak. Przecież mam dziewczynę. Nie mogę myśleć o innych. To by było egoistyczne, ale czemu na co tylko spojrzę widzę jej obraz. Ona miała w sobie to coś, co od dawna szukałem, drugą część mnie. Czy to jest normalne, że tak mówię mimo, że widziałem ją raz w życiu przez minutę? Muszę ją znaleźć, inaczej nie dam rady. Zrobię wszystko.
- Hej kochanie. Nad czym tak myślisz?- podeszła do mnie moja dziewczyna, wyrywając mnie se swoich przemyśleń. Teraz czuję wyrzuty sumienia.
- Hej. Nie, nic. Denerwuję się trochę koncertem.- skłamałem, bo co miałem powiedzieć? No cześć jest ok. Tylko prawdopodobnie zakochałem się we Włoszce, której nawet nie znam? To głupie.
- Będzie dobrze. Tak jak zawsze.- dziewczyna powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Już nie czułem do niej tego samego co kiedyś. To się wypaliło, po prostu.
- Wiem, wiem.- powiedziałem.
- Jutro idę z dziewczynami na zakupy i pozwiedzać przed wieczornym koncertem. A ty masz jakieś plany?- spytała mnie Violetta.
- Przejdę się gdzieś. Muszę się nacieszyć Włochami zanim wrócimy do Argentyny do Buenos.- powiedziałem. Violetta poszła, ponieważ zawołał ją Marotti. Ja nadal zastanawiam się gdzie mogę szukać Włoszki. Przecież nie mogła przepaść. Na pewno znajduje się gdzieś w tym dużym mieście. Może to trochę jak szukanie igły w stogu siana, ale muszę spróbować. Tylko co mi to da? I tak wyjadę za kilka dni, a ona pewnie widzi we mnie gwiazdę, z którą zaśpiewała. Ale jeśli ja naprawdę zakochałem się od pierwszego wejrzenia? Rodzice by mnie chyba zabili. Bardzo lubią Violettę, a nowa dziewczyna do tego z innego kraju mogłaby nieco pokrzyżować moje plany zawodowe. Co ja mam robić? Jestem bezsilny. Czuję, że muszę z nią chociażby porozmawiać, usłyszeć jej melodyjny głos.
- Siema stary. Co tam?- tym razem podszedł do mnie mój najlepszy przyjaciel.
- Szkoda gadać.- powiedziałem, wgapiając się w podłogę.
- O co chodzi?- zapytał, a ja po krótkim zastanowieniu postanowiłem, że powiem mu co mnie gryzie, w końcu jest jak mój brat.
-... i to tyle.- powiedziałem.
- I o to robisz cały ten szum? Przecież to jakaś twoja ładna fanka. Nie pierwsza i nie ostatnia, ale na pewno nie jest warta tego, abyś zrywał z Violettą, rzucił karierę i zawracał nią sobie głowę. Daj spokój.- po raz pierwszy Fede mnie nie zrozumiał. Wkurzył mnie tymi słowami. Jak on tak może?
- Ale tłumaczę ci, że ona jest inna. To nie jest zwykła fanka.- powiedziałem z podwyższonym tonem.
- Nie wiesz co mówisz. Widziałeś ją może przez minutę. Nie znasz nawet jej imienia.- Fede także podniósł głos, a ja wkurzone walnąłem o stół i poszedłem do swojego pokoju hotelowego.

**
Narrator:
Promienie słońca przebudziły Francescę. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Próbowała się uśmiechnąć, ale rozejrzała się po kawalerce. Wszędzie śmieci i ten okropny zapach. Jej matka leżała w progu, a Crisa nie było. Z jej oczu mimowolnie popłynęła łza, a zaraz za nią kolejne. Wczorajsze wspomnienia zostaną w jej głowie do końca życia. Próbowała się przeciwstawiać, ale on i tak to zrobił, a ona musi tam dziś znowu wrócić, a co się stanie jak on tam będzie znów na nią czekał? Włoszka była załamana jak nigdy dokąd. Szybko się ubrała i wybiegła na ulicę. Biegła przed siebie przez jakieś 15 minut, po czym usiadła bezradnie na ławkę. Zastanawiała się, gdzie jest. Nigdy tu nie była mimo, że mieszka w Rzymie od dzieciństwa. Leon za to całą noc myślał o tajemniczej dziewczynie. Właśnie zjadł śniadanie i pożegnał się z przyjaciółmi. Poszedł na poszukiwania dziewczyny. Po krótszym przejściu postanowił zatrzymać taksówkę. Kierowcy powiedział, że ma go zawieźć w najrzadziej odwiedzane miejsce we Włoszech. czuł, że tam może znaleźć Włoszkę. Po około godzinie taksówkarz wysadził go w pięknym parku, aż dziwne, że jest tu tak mało ludzi. Obkrążył go już prawie w całości i nie spotkał żadnej żywej duszy. Czyżby jego przeczucie się nie sprawdziło? Nie patrząc usiadł na najbliższą ławkę. Obracając się zobaczył obok brunetkę chowającą twarz w dłonie. Poczuł motyle w brzuchu. Francesca poczuła, że ktoś siedzi obok niej, więc podniosła głowę. Tak jak wczoraj patrzeli sobie prosto w oczy. Dopiero po dłuższej chwili Leon postanowił się odezwać.
- To ty. Szukałem cię.- powiedział nadal oszołomiony, ale szczęśliwy.
- Naprawdę?- spytała zdziwiona Włoszka.
-Tak. Jestem Leon.- chłopak wyciągnął rękę, a ona odwzajemniła jego gest.
Rozmawiali jeszcze chwilę nadal patrząc sobie w oczy. Wiedzieli, że nikt tu nie chodzi i to być może jedyne miejsce, gdzie w spotkaniu nie przeszkodzą im fani, ani paparrazi. Postanowili tutaj spędzić razem cały dzień. Bawili się fantastycznie. Francesca od dawna nie była tak szczęśliwa. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dogadywali się jakby znali się od zawsze. Dzień jednak bardzo szybko im zleciał i ich wspólne chwile dobiegły końca. Obiecali sobie, że jutro też się spotkają. Podali sobie ręce na pożegnanie i każdy ruszył w swoją stronę. Leon z energią jak nigdy poszedł na koncert, a Fran rozbawiona musiała wrócić do swojego ponurego życia. Przerażał ją fakt, że musi iść do klubu. Jednak dziś czuła, że ma siłę się przeciwstawić Crisowi. Miała energię, której jeszcze nigdy nie posiadała. Wiedziała, że może zrobić wszystko, a to tylko dzięki Leonowi.

Leon;
Wiedziałem! Czułem, że właśnie tu ją spotkam. To musi być przeznaczenie to, że znaleźliśmy się w tak wielkim mieście to znak, że jesteśmy sobie bliscy. Nigdy nie czułem się tak jak czuję się teraz. Czuję, że Francesca może zostać dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. Dotąd myślałem, że mam wszystko czego potrzebuję, że nic więcej do szczęścia nie potrzebuję, a jednak. Znam ją zaledwie jeden dzień, a już stała się moim światem, moją muzyką. Tylko co ja teraz zrobię? Przecież jest Violetta, trasa, studio, kariera. Ona mieszka tutaj we Włoszech, a ja w Argentynie.
- Leon na scenę. Twoja kolej.- zawołał mnie Pablo.

Francesca:
Jestem nadal w parku, w którym spotkałam się z Leonem. Nie wiem czemu, ale nie mogę go opuścić, nie chcę. Nie wyobrażam sobie mojego dalszego życia, jakim było. Nie wrócę już do domu, nigdy tam nie wrócę. Znajdę normalną pracę, wynajmę mieszkanie. Leon przecież nie może dowiedzieć się kim tak naprawdę jestem. Przecież on jest gwiazdą, cały świat zanim szaleje, a ja? Ja jestem zwykłą biedaczką, która nie potrafi sobie życia poukładać. Dziś pójdę spać do mojej koleżanki, z którą pracowałam w barze. Mam nadzieję, że mi pomoże. Już kiedyś mi to oferowała.

**
Narrator:
Przez ostatnie trzy dni Francesca i Leon spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Dziewczyna okłamała go mówiąc, że jest nauczycielką tańca, a jej rodzice prowadzą firmę, Bała się, że jeśli powie mu prawdę to on z nią zerwie. Leon zaś ukrył przed Włoszką fakt, że ma dziewczynę i jutro prawdopodobnie wraca do swojego kraju. Koncerty im się skończyły i to właśnie dziś jest ich ostatni wieczór w Rzymie. Meksykanin przyjaciołom również nie przyznał się do spotkań z dziewczyną, a swoje całodzienne wypady tłumaczył spotkaniami biznesowymi.
- Francesca, wiem, że znamy od kilku dni i może to głupio zabrzmi, ale ja cię kocham. Nie mogę przestać o tobie myśleć od dnia kiedy zaśpiewałaś ze mną. Stałaś się całym moim światem.- powiedział zdenerwowanie chłopak. Bał się, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć.
- To nie jest głupie. Czuję to samo. Dajesz mi siłę do bycia lepszym człowiekiem.- odpowiedziała mu Francesca, po czym się po raz pierwszy pocałowali. Leon wiedział, że zdradza Violettę, ale nie potrafił inaczej. Jego uczucie do Fran było zbyt silne i bał się, że ją straci. Gdy para oderwała się od siebie przytulili się i pożegnali. Dla obojga był to magiczny i najpiękniejszy moment w całym życiu.

Godzinę później:
- Leon.. Dalej jesteś zły?- zapytał Federico swojego najlepszego przyjaciela.
- A jak myślisz?- Leon odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Dobrze przepraszam. Zachowałem się jak ostatni kretyn. Wybacz.- Fede stanął twarz w twarz z Leonem.
- Dobrze. No ok. Wybaczam.- odpowiedział uśmiechnięty Meksykanin, po czym się uścisnęli.
- A teraz mów, gdzie ty tak ostatnio znikasz, bo nie wmówisz mi, że sprawy biznesowe.- Leon opowiedział wszystko swojemu koledze i wyjawił, że nie wie co ma teraz zrobić. Włoch jednak nie zdążył dać mu żadnej rady, ponieważ wpadła po nich reszta chłopaków, aby wyszli się zabawić.

W tym samym czasie:
- Puszczaj mnie rozumiesz! Nie wrócę tam! Puść!- Francesca krzyczała, jednak nikt nie zwracał na to większej uwagi. Cris ją znalazł jak wracała do dom. Teraz już się przed nim nie schowa. Wrzucił ją do samochodu i zawiózł pod klub.
- Będziesz robić to co zawsze! Jasne?!- wykrzyczał jej to w przebieralni, a dziewczyna nie miała wyjścia. Musiała się przebrać i wymalować. Wyszła na scenę, a kątem oka zobaczyła go. Tego, który wyrządził jej ostatnio taką krzywdę.


- Klub ze striptizem? Wy tak serio?- zadał pytanie Leon.
- No jasne, że tak. Kiedyś trzeba się zabawić, a tu podobno jak się dobrze zapłaci to dziewczyny są chętne nawet do czegoś więcej.- odpowiedział z uśmiechem Maxi.
- Ty lepiej Naty pilnuj, a nie.- powiedział Andres.
- To jak? Wchodzimy?- spytał Fede.
- No jasne.- odpowiedzieli wszyscy po czym weszli do środka. Usiedli do stołu i zamówili drinki. Gadali i śmiali się. Dawno nie byli razem na żadnej imprezie, więc bawili się podwójnie.
- No to co panowie? Chyba czas przypatrzeć się z bliska paniom, co?- powiedział Fede, po czym razem z Leonem ruszył w stronę sceny. Niestety na scenie stała zła osoba. Leon zobaczył na niej Fran obmacywaną przez różnych facetów. Dziewczyna dopiero po chwili go zobaczyła. On wybiegł z klubu, a ona za nim. Federico nie do końca wiedział o co chodzi, ale postanowił również wybiec.
- Leon!- wołała chłopaka Fran z płaczem.
- Co?! Czego ode mnie chcesz?!- chłopak stanął i spojrzał na nią.
- To nie tak jak myślisz.- dziewczyna powiedziała cichutkim głosikiem, a z jej oczu wypływało coraz więcej łez.
- Nie tak jak myślę?! Nie tak jak myślę?! Jesteś zwykłą dziwką! Jak mogłaś mnie tak oszukać? nauczycielka tańca, tak?!- chłopak nie mógł powstrzymać krzyku. Był zdezorientowany. Czuł się oszukany. Kochał ją, ale nienawidził.
- Ja nie mogłam inaczej, wysłuchaj mnie. Proszę.- powiedziała z wielkim żalem.
- Nie! Nie będę cię słuchać! Nie chcę tego! Jesteś najgorszym co mnie kiedykolwiek spotkało! Żałuję, że ciebie poznałem!- Leon to wykrzyczał i już miał iść, ale zawrócił się.
- Prawie bym zapomniał.- powiedział już spokojniej.
- O czym?- spytała dziewczyna.
- Tyle wystarczy? Spędziłaś ze mną kilka dni, więc pytam czy wystarczy. Przecież to woja praca.- powiedział i wyjął z portfela banknoty.
- Leon ty nie mówisz serio?- spytała coraz bardziej zdołowana Francesca.
- Więc nie wystarczy. Ostro się cenisz, ale rozumiem. Takie jak ty muszą mieć na ciuszki. A za numerek ile bierzesz?- po wypowiedzeniu tych słów, chłopak spojrzał dziewczynie w oczy pierwszy raz tego wieczoru i od razu pożałował tego co przed chwilą zrobił i powiedział. Oczy Francesci straciły blask, który towarzyszył im przez cały czas niezależnie od czego się działo. Włoszka wyrzuciła banknoty od Meksykanina i pobiegła z płaczem przed siebie. Jeszcze nigdy nikt jej tak bardzo nie zranił. Pierwszy raz została tak bardzo upokorzona i to przez jedyną osobę, która coś dla niej znaczyła.  Leon spojrzał błagalnym wzrokiem na Federica, który sam nie dowierzał w to co się przed chwilą stało. Z jego oczu popłynęła pojedyncza łza. Był zły na siebie, że tak się zachował. Ona na to nie zasługiwała. Czuł się oszukany, ale przegiął i był tego świadomy.


**

- Jak się czujesz?- do pokoju hotelowego wszedł Federico.
- Jak skończony sukinsyn.- powiedział przygaszony Leon.
- Idź ją poszukaj przed wyjazdem. Widzę jak ci na niej zależy.- powiedział Włoch.
- Nie wybaczy mi. Oszukała mnie, ale ja też nie bylem fair.- odpowiedział chłopak.
- Idź i nie marudź. Inaczej nie wybaczysz tego sobie do końca życia.- Fede wygonił swojego przyjaciela za drzwi. Nigdy nie widział chłopaka aż tak załamanego. Sam był ciekaw co Fran robiła w tym klubie. Nie wygląda na taką.
- Fede, nie wiesz co się dzieje z Leonem ostatnio?- zatrzymała chłopaka Violetta, zmartwiona o swojego chłopaka.
- Myślę, że sami powinniście to sobie wyjaśnić.- Federico powiedział i wszedł do pokoju, aby się spakować. Tak szczerze nie miał ochoty stąd wyjeżdżać. Wolał zostać i kontynuować tutaj swoją dalszą karierę.
Leon tymczasem siedział w holu hotelowym. Chciał jechać szukać Francesci, ale zrezygnował. Bał się tego, co od niej usłyszy. Sam wtedy musiałby się przyznać, że jeszcze dziś wyjeżdża i ma dziewczynę. Myślał, że lepiej jak oboje znikną ze swojego życia i zapomną o sobie. Z drugiej strony wiedział, że to niemożliwe. Kątem oka spostrzegł Violettę i postanowił powiedzieć jej całą prawdę.
-... Przepraszam za to wszystko.- spojrzał z żalem na dziewczynę.
- Nie ma za co, Leon. Ja również zauważyłam, że oddaliliśmy się od siebie w trasie i gdybyśmy byli dalej razem to byśmy się tylko ranili. Chcę jednak, abyśmy zostali przyjaciółmi. Co ty na to?- Violetta powiedziała, a chłopak ją przytulił i szepnął do ucha, że się zgadza. Federico widząc całe zdarzenie postanowił pojechać do parku, o którym opowiadał mu Leon w nadziei, że znajdzie tam Fran. Nie mylił się, dziewczyna była tam i siedziała na ławce. Włoch się do niej dosiad i zaczęli poważnie rozmawiać. Zeszło im ponad godzinę. Do Federa dzwonili już przyjaciele gdzie jest, bo niedługo samolot. Ten powiedział, żeby wzięli mu walizkę, bo jedzie prosto na lotnisko. Bardzo współczuł Fran, która się przed nim otworzyła i razem wymyślili plan.

Godzina później:
- Leon! Leon!- głos Federica ulatniał się na całym lotnisku.
- Fede! No wreszcie, gdzież ty był człowieku? Zaraz samolot.- powiedział Leon i podał chłopakowi walizki.
- Spokojnie, nigdzie nie lecimy.- powiedział Fedrico.
- Jak to nie lecimy?- spytał zdziwiony Leon.
- Ktoś tam na ciebie czeka, a ja idę poinformować Pablo, że zostajemy. Powodzenia i nie schrzań tego.- chłopak wskazał miejsce gdzie była Francesca i ruszył w stronę nauczyciela.
- Fran!- Leon podbiegł do swojej miłości.
- Chyba musimy pogadać.- powiedziała Francesca.
- Chyba tak.- para wyjaśniła sobie wszystko, po czym złączyła swoje usta w pocałunku.
- I jak tam miśki? Widzę, że ok.- romantyczny moment parze przerwał Federico.

10 lat później:

- Fede szybciej!- krzyknął Leon do swojego przyjaciela.
- No już, już.- po wypowiedzeniu tych słów zszedł po schodach na parter domu Leona.
- No, no, no. Jaki przystojniak.- strój Włocha skomentowała Francesca.
- Jest dobrze?- spytał chłopak dla pewności.
- Tak, ale widziałam Viole. Jest przepiękna i jej nie dorównasz.- ponownie powiedziała Fran do swojego przyjaciela.
- No to co? Idziemy? Gotów?- zapytał Leon.
- Jak nigdy.- odpowiedział Fede.
Bowiem był to bardzo ważny dzień dla wszystkich. Federico razem z Violettą powiedzieli sobie "tak" przed ołtarzem, a ich świadkami był nie kto inny jak małżeństwo Verdas.. Francesca jeszcze tego samego dnia urodziła bliźniaki: chłopca i dziewczynkę. Razem z Leonem cieszą się swoimi pociechami, a z Violą i Fede spotykają się bardzo często. Chłopaki robią dalszą karierę z nowym zespołem, Fran spełniła swoje marzenia i została lekarzem, natomiast Viola jest nauczycielką w prywatnej szkole muzycznej we Włoszech. Francesca z pomocą Leona oderwała się od przyszłości i zapomniała o swojej matce i Crisie. Wszyscy cieszą się, że to się wszystko tak potoczyło i nie wyobrażają, aby było inaczej.

-------------------------------------------------------------
I jest One Shot. Z początku nawet mi się podobał, ale teraz sama nie wiem.. Wiem, że jest długi i pewnie większości z Was nie chciało się go czytać, ale naprawdę da się zauważyć, że skracałam jak tylko mogłam. Miał wyglądać inaczej i miało być więcej opisów spotkań Leoncesci itp, ale był by jeszcze dłuższy. Chciałam zrobić o Leonetcie, ale naszło mnie na Leoncescę i tak jest. Następny obiecuje będzie o Leonetcie. I proszę zostawcie po sobie komentarz :) Rozdział dam CHYBA  w weekend. Czekam na opinie i pozdrawiam <3 








28 września 2014

Rozdział 22

Tydzień później:
Leon:
Przez ten tydzień wiele się nie zmieniło. Ja i Violetta nie jesteśmy już parą. Staramy się siebie unikać i chyba nam się to nawet udaje. Ona chodzi swoimi ścieżkami, a ja swoimi. Nie wiem czy kiedyś dam radę o niej zapomnieć, ale chyba czas na to. Muszę coś zmienić w swoim życiu, Być może to zerwanie z Violettą miało mi pokazać, że czas zacząć wszystko od początku. Odzyskałem władzę w nogach, mam szczęśliwą rodzinę i to znak, że zaczyna się układać. Z Fran, Ally i Diego dogaduję się jak nigdy wcześniej. Angie i Jimi szczęśliwie się pobrali, a to znaczy, że ja i Ally to tak jakby rodzeństwo. Jestem szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.
- Leon, czy za godzinę mógłbyś podejść do pokoju nauczycielskiego?- zadał pytanie Pablo zatrzymując mnie na korytarzu.
- Tak, jasne. A w jakiej sprawie?- spytałem, bo wyglądał na dość poważnego.
- Wszystkiego dowiesz się jak przyjdziesz. A teraz idź na zajęcia.- powiedział i ruszył w stronę swojego gabinetu.
Ciekawe o co chodzi. Chyba nic nie zrobiłem. Nie no na pewno nie. Tylko z jakiego powodu był taki poważny? Dobra, to tylko godzina. Wytrzymam. O matko! Już ta godzina. Zajęcia Gregorio się zaczęły, a ja nawet nie jestem przebrany.
Kilka minut później:
Próbowałem się przemknąć do sali niezauważony, ale niestety nie udało mi się to.
- Czemu się spóźniłeś?- zapytał mnie o dziwo, spokojny Gregorio.
- Yyyy...Rozmawiałem z Pablo.- odpowiedziałem nauczycielowi.
- Dobrze, idź się rozgrzej.- chyba pierwszy raz widziałem Gregorio takiego spokojnego na zajęciach. Owszem zmienił się, ale nie aż tak. Coś mi tu nie gra. Najpierw rozmowa z Pablo, a właściwie jego prośba i coś mi mówi, że Gregorio wie o co chodzi.
Francesca:
Właśnie stoję pod pokojem nauczycielskim. Pablo poprosił, abym do niego podeszła. Jestem strasznie ciekawa o co chodzi. Może mam napisać jakąś piosenkę? Byłoby świetnie, ale gdzie ja? To zadanie przydzieliłby pewnie Violi, w końcu jest bardzo utalentowana. Nie rozmawiałam z nią nawet od zajścia z Leonem. Nie mam na to ochoty. Próbowałam jej wszystko wyjaśnić, ale wolała mnie od razu ocenić sama. Tak nie postępują prawdziwe przyjaciółki. Nie wątpię, że się pogodzimy, ale to jeszcze nie teraz, za szybko.
- Fran? Co ty tu robisz?- z moich zamyślań wyrwał mnie głos Leona.
- Czekam na Pablo. Wezwał mnie. A ty?- spytałam.
- Mnie też. Jak myślisz o co chodzi?- nie zdążyłam odpowiedzieć na pytanie, bo drzwi gabinetu się otworzyły, a Pablo wskazał nam ręką, że mamy wejść. W pomieszczeniu oprócz dyrektora studio znajdował się również Marotti oraz Antonio. Wszyscy nam się przyglądali.
- Pewnie dziwicie się czemu was tu wezwałem?- chwilową ciszę przerwał Pablo.
- Tak.- odpowiedzieliśmy równo.
- Zaraz wam wszystko wyjaśnię, tylko najpierw mam do was prośbę. Zaśpiewajcie mi jakąś piosenkę.- powiedział nauczyciel.
Chwilę się namówiliśmy i zaczęliśmy śpiewać "Podemos". Muszę przyznać, że wyszło to całkiem dobrze. Dopiero zauważyłam, że nasze głosy pasują do siebie nawzajem. Spodobało mi się to,
- Idealnie. Będziecie się nadawać jak nikt inny.- powiedział tajemniczo producent muzyczny, a po chwili cała trójka mężczyzn zaczęła nam przedstawiać swoją propozycję, Jestem bardzo podekscytowana. Zresztą tak samo jak Leon.
W tym samym czasie:
Violetta:
- Co ja ci takiego zrobiłam?- spytała mnie dziewczyna.
- Jeszcze się pytasz? Nie udawaj głupiej. Chcesz mi wszystko zabrać.- powiedziałam wkurzona z lekka podwyższonym tonem.
- Violetto, nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz.- powiedziała Ally.
- Najpierw Leon, Angie, Fran, Diego. Kto jeszcze?- spytałam głośniej.
- Nikogo ci nie zabrałam. Wymyślasz sobie. I nie będę z tobą w takim stanie rozmawiać. Daj znać jak się uspokoisz.- dziewczyna poszła w drugą stronę.
Czemu ona mi to robi? Wszystkich mi powoli odbiera. Już nikt nie ma dla mnie czasu. Straciłam najważniejsze osoby w moim życiu. Tak dawno nie widziałam się z Leonem ani Francescą. Tęsknie za nimi, ale mnie widocznie unikają. Angie również nie ma dla mnie czasu. Teraz dla niej najważniejsza jest jej nowa rodzina, Nic innego już się dla niej nie liczy. Na szczęście mam Tomasa i Ludmiłę. Oboje bardzo mi pomagają. Źle mi, że rozstałam się z Leonem. Bez niego to nie to samo. Nawet jeśli czuję coś do Tomasa, to tak czy siak to Leon jest, był i będzie miłością mojego życia. Muszę chyba zacząć żyć na nowo. Zapomnieć o przeszłości i wszystkim złym. Całe życie jeszcze przede mną.
-----------------------------------------------------------
Krótki i po długim czasie, ale jest. Następny postaram się dodać jak najszybciej. Niestety szkoła nie da zapomnieć o sobie. A u Was jak leci? Piszcie komentarze :D Do następnego <3 
+ nowa ankieta :)

29 sierpnia 2014

Rozdział 21

Leon:
- Leon? Jak to? Ty na nogach? Kiedy?- Violetta zaczęła mnie zasypywać pytaniami. Widać, że była bardzo zdziwiona. Chciałbym ją przytulić, ale nie dam rady po tym co zrobiła. Mam to cały czas przed oczami.
- Tak. Dobrze widzisz, stoję na nogach. Chciałem ci o tym powiedzieć, ale nie odbierałaś.- powiedziałem z lekką złością. Powoli zaczynało się we mnie gotować. Dochodziło do mnie, że ona naprawdę mnie zdradziła. Mój smutek przeradzał się we wkurzenie.
- Wszystko ci wytłumaczę. Ja myślałam, że..- postanowiłem jej przerwać.
- Że zdradzam cię z Francescą, tak?- wyjąłem to Violetcie z ust.
- Skąd wiesz?- spytała, jak widać zdziwiona.
- Twój tata wszystko wytłumaczył Fran, a ona mi.- powiedziałem szybko.
- Przepraszam, że tak myślałam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Bardzo cię kocham.- Violetta jak widać nie chciała mi się przyznać do pocałunku z Tomasem. Myślała, ze wszystko zatai. Jak ona może mnie tak okłamywać?
- Byłaś zazdrosna, więc postanowiłaś mnie zdradzić?- spytałem i zacisnąłem swoją pięść.
- To nie tak. Skąd o tym wiesz? Tomas ci powiedział?- dziewczynie powoli zaczęły spływać łzy po policzku. Ciężko mi było na to patrzeć, ale nic nie poradzę.
- Byłem u ciebie pod domem. Martwiłem się, bałem, że coś ci się stało, a ty obściskiwałaś się z Tomasem!- zacząłem podnosić głos. Najchętniej bym go zabił. Zabrał mój cały świat, moją Violettę.
- Przepraszam.- Violetta powiedziała to słowo bardzo cicho. Po jej policzkach leciały swobodnie łzy, wiem, że ją to boli tak jak i mnie.
- Z nami koniec.- powiedziałem to zdanie i ruszyłem w kierunku studio. Może tam zapomnę o tym co się stało. Poszedłem do sali od śpiewu, w której jak się okazało siedziała Fran. Widząc moją minę, nie zadawała żadnych pytać, bo wiedziała co się stało. Podeszła do mnie i przytuliła. Potrzebowałem tego. Wiedziałem, że ona mnie rozumie, bo niedawno to samo przeszła z Marco.
Violetta:
Chciałam wszystko powiedzieć Leonowi, ale stchórzyłam. Niestety okazało się, że wszystko widział. Był strasznie zły, a zarazem smutny. Widziałam to w jego oczach. Bardzo go skrzywdziłam. Stałam w tym samym miejscu, w którym rozmawiałam z Leonem, nie ruszyłam się ani na krok. Wszystko zniszczyłam. Oskarżyłam go o zdradę z moją najlepszą przyjaciółka, a sama go zdradziłam. Nienawidzę samej siebie. Chciałabym cofnąć czas. Szkoda tylko, że moje uczucia do Tomasa tak jakby wróciły. Leon był dla mnie najważniejszy, ale do Tomasa też coś czułam. co prawda coś o wiele mniejszego niż do Leona, ale jednak coś.
- Tomas?- spytałam zdziwiona, bo chłopak stał przede mną i się przyglądał.
- Co się stało? Jesteś smutna. Chodzi o ten wczorajszy pocałunek, tak? Przepraszam, nie powinienem.- chłopak powiedział i było widać po nim, że jest przygnębiony.
- Nie przepraszaj to nie twoja wina. To ja oskarżyłam bezpodstawnie Leona, a potem sama go zdradziłam. To wszystko jest bez sensu.- do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Przytuliłam się do Tomasa.
- Bezpodstawnie? Nie wiem o czymś?- spytał chłopak, który trzymał mnie w uścisku.
- Leon nie zdradził mnie z Fran. Przez to wszystko zapomniałam dokładnie się spytać o ten wieczór.- powiedziałam.
- I co teraz?- spytał Hiszpan.
- Rozstaliśmy się.- wybuchłam płaczem, nadal tuląc się do Tomasa.
- Cii.. Nie płacz. Będzie dobrze, zobaczysz.- przyjaciel próbował mnie pocieszyć.
- Z jednej rzeczy dziś jestem szczęśliwa.- powiedziałam. Spojrzałam na Tomasa swoimi załzawionymi oczami i się lekko uśmiechnęłam.
- Z jakiej?- spytał Tomas.
- Leon odzyskał władzę w nogach. Może chodzić. To najważniejsze.- powiedziałam. Byłam naprawdę szczęśliwa z tego powodu. Chciałabym być w tej chwili przy Leonie. Widzieć jego szczęście.
------------------------------------------------------
Rozdział krótki. Mam już pomysł na kolejny więc będzie na początku przyszłego tygodnia. Spokojnie.. Leonetta do siebie wróci za kilka rozdziałów :) Nie zabijcie mnie za jej rozstanie xd Jeśli czytacie to proszę komentujcie, dla mnie choć jedno pozostawione słowo jest ważne. Każdy komentarz mnie mobilizuje. Właśnie! Prawie bym zapomniała xd Powtarzam pyt: krótsze rozdziały i częściej, czy dłuższe i rzadziej? Nie wiem jak pisać, więc mówcie.  Pozdrawiam <3 Do następnego :D 

24 sierpnia 2014

Rozdział 20

Violetta:
Rano obudziły mnie jasne promienie słońca. Już widać, że dziś będzie piękna pogoda. Wstałam z łóżka z nową energią i poczułam, że dziś mogę zrobić wszystko. Muszę stawić czoła moim wszystkim problemom. Żałuję, że tak wczoraj potoczyła się rozmowa moja i Fran. Mogłam jej chociaż wysłuchać. Źle się czuję z tym, że pocałowałam się z Tomasem. Mimo, że to Leon jako pierwszy mnie zdradził to i tak mam okropne wyrzuty sumienia. Bardzo kocham Leona i jest dla mnie całym życiem, ale gdy poczułam Tomasa na moich ustach to poczułam motylki w brzuchu. To wszystko wraca. Mój pierwszy rok nauki w studio i niezdecydowanie między Leonem i Tomasem. To nie może tak być. Muszę być silna. Dziś zakończę wszystko z Leonem, nie mogę z nim być po tym co mi zrobił. Z Tomasem też muszę pogadać. Violetta jesteś silna i dasz radę! Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Cały czas rozmyślałam o pierwszym roku w studio, kiedy poznałam obydwu tych ważnych chłopaków w moim życiu. Już miałam wychodzić z domu, ale zatrzymał mnie tata.
- Violu, poczekaj!- krzyknął do mnie tata wychodzący ze swojego gabinetu.
- Tak, tato?- spytałam i nie ukrywałam, że się śpieszę.
- Rozmawiałaś z Leonem?- zdziwiło mnie jego pytanie. Wiedział co się stało.
- Nie, nie rozmawiałam z nim.- rzekłam surowo.
- To, to zrób. On niczego złego nie zrobił.- po prostu nie wierzyłam w to co słyszę.
- Słucham? Ty go jeszcze bronisz? Przecież opowiedziałam ci wszystko.- powoli zaczęłam podnosić głos na ojca.
- Była tu wczoraj twoja przyjaciółka. Sam niechętnie ją wpuściłem, ale po wysłuchaniu jej zrozumiałem, że źle to wszystko zrozumiałaś. Francesca była zaskoczona jak usłyszała o co jesteś zła.- powiedział mój tata, a ja kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Przecież ich widziałam. Nie mogłam się mylić.
- O czym ty mówisz?- spytałam łagodnie i miałam powoli do siebie pretensje, że nie wysłuchałam wczoraj Fran.
- Porozmawiaj z Leonem. On ci wszystko wytłumaczy.- powiedział mój, po czym ucałował mnie w policzek na pożegnanie i wrócił do swojego gabinetu.
Ja ruszyłam w drogę do studio i ani przez chwilę nie przestawałam myśleć nad tym co powiedział mi tata. Jeśli Leon naprawdę mnie nie zdradził? Co ja wtedy zrobię? Będę musiała mu wszystko wytłumaczyć i przeprosić. To samo z Fran. Najgorsze z tego wszystkiego to jest to, że będę musiała powiedzieć mu o pocałunku z Tomasem. Cała siła i energia. którą posiadałam rano nagle prysła. Nie mam pojęcia co robić.
Leon:
Idę z Ally do studio. Dziś mój pierwszy dzień. Już widzę miny wszystkich jak zobaczą, że stoję na nogach. Stęskniłem się za wszystkimi zajęciami. jeszcze przez jakiś będę chodził o kulach, ale już niedługo. Najbardziej nie mogę się doczekać mojego pierwszego tańca. Tak dawno tego nie robiłem. Jedyną wadą tego, że wracam do studia jest to, że będę widywał Violettę codziennie. Nie chcę jej stracić, ale wiem, że to z Tomasem nie było jednorazowe. Pamiętam jak go kiedyś kochała. Z trudem zająłem jego miejsce. Myślałem, że o nim zapomniała po jego wyjeździe, ale on wrócił, a razem z nim miłość Vilu do niego. Nie wiem jak poradzę sobie bez mojej księżniczki.
- Leon! Planeta Ziemia wzywa! Leon!- wrzeszczała na mnie Ally i machała mi przed oczami.
- Coo? Przepraszam cię, zamyśliłem się.- powiedziałem i się lekko uśmiechnąłem do przyjaciółki.
- Nie ma sprawy, wołałam się z tylko 5 min. Stresujesz się?- spytała mnie jak zawsze uśmiechnięta Ally.
- Troszuchnę może tak. Jednak po tak długim czasie tam wracam. Martwię się, że za dużo mnie ominęło i nie dam rady z materiałem.- powiedziałem zmartwiony.
- Leon. No co ty? Ty nie dasz rady? Nie żartuj sobie. Leon Verdas nie da rady, ludzie!- ostatnie zdanie Ally wykrzyczała tak głośno, że wszyscy ludzie się na nas spojrzeli, a jeden samochód się nawet zatrzymał.- oboje wpadliśmy w śmiech. Ludzie patrzeli się na nas jak na jakichś, których dopiero z psychiatryka wypuścili. Jednak mi bardzo szybko uśmiech zszedł z twarzy. Byłam na wprost Violetty, która miała bardzo zdziwioną minę, No tak, jestem na nogach. Patrzałem się jej prosto w oczy i powtarzałem sobie tylko w myśli, Verdas bądź twardy.
- No to ja może już pójdę do studio. Zapomniałam, że czeka na mnie krasnoludek ze złotem.- powiedziała Ally i szybko poszła. Ja tylko ostatni raz lekko się uśmiechnąłem. Po chwili obok mnie pojawiła się Violetta.
------------------------------------------------------ 
Dam, dam, dam! Chwila zgrozy :D Co będzie z Leonettą? To w przyszłym rozdziale, który pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Mam do Was pytanie: chcecie, aby rozdziały były krótsze i pojawiały się częściej, czy dłuższe i rzadziej. Koniecznie mi to napiszcie w komentarzu, na które bardzo czekam ;) Obiecałam Wam One Shota i nadal o tym pamiętam. Powiem tak mam mniej więcej zaplanowane w głowie, zostało to przerodzić w słowa. Co nie obiecuję, że będzie szybko. 
P.S.- Jeszcze jedno pytanko- znacie jakiegoś bloga z opowiadaniami o Leonecesce? Bo wszędzie jest Leonetta i Leonetta, która oczywiście bardzo kocham, ale już mi się trochę znudziła. Jak znacie to koniecznie dajcie linka w komentarzu. Z góry dzięki :)