30 maja 2014

Rozdział 14

Violetta:
- Pobudka! Kochanie co się dzieję? Córciu!- obudziło mnie wołanie taty.
- Co, co jest?- dopiero teraz zauważyłam, że jest środek nocy, a moja twarz jest cała w łzach. Ale dlaczego?
- Co ci się śniło Violu?- pytał mnie zmartwiony tata.
- Nie, nie wiem.- nie miałam pojęcia dlaczego, ale znowu zaczęły mi lecieć łzy i od razu przytuliłam się do mojego taty.
- No już, dobrze. Jestem tutaj córeczko.- mówił do mnie tata, całując mnie w czubek głowy.
- Idź już.- powiedziałam.
- Mogę zostać jeszcze jak chcesz.- zapewnił mnie tata.
- Nie, idź już. Tez musisz się wyspać, a to po prostu zły sen.- powiedziałam.
- Dobrze. Dobranoc kochanie.- tata powiedział, wychodząc z mojego pokoju.
Ostatnio często budzę się w nocy ze łzami. Tyle, że nigdy nie pamiętam co mi się śniło. Nie mówiłam tego tacie, ale dziś chyba musiałam głośno krzyczeć. Boję się znowu zasnąć, co jak znowu przyśni mi się ten koszmar? I teraz go zapamiętam, a nie wiem czy tego chcę. Dobrze, że odzyskałam już Leona i Angie też. Cieszę się z jej szczęścia, ale sama nie wiem, za tą Ally nie przepadam. Mimo, że Leon mi wszystko wytłumaczył to i tak nie zdobyła mojej sympatii. Dlaczego wtedy kiedy mam spać w mojej głowie pojawia się tyle myśli? Spróbuję zasnąć, jutro szkoła.
Rano, dom Angie:
Angie:
Wszyscy jeszcze śpią, chyba pora ich obudzić. Hmm... jeszcze chwilę poczekam, w końcu rzadko tu jest taka cisza, można powiedzieć, że w ogóle. Muszę się przyznać, że wczoraj strasznie się wkurzyłam na dzieciaki, ale to przez ten stres. Leon i Ally są dla mnie jak moje własne dzieci i nic tego nie zmieni. Zrobię chyba dla wszystkich coś na śniadanie, niech się ucieszą. Potem muszę przejrzeć katalog z sukniami ślubnymi i w ogóle teraz będę miała tyle na głowie. Zastanawiam się nad powrotem na stałe do studia, choć nie jestem jeszcze pewna swojej decyzji. Może dopiero po ślubie? Z drugiej strony bardzo tęsknie za szkołą, uczniami no i oczywiście moimi przyjaciółmi.
- Hej Angie!- doszły do mnie krzyki z tyłu.
- Boże, Leon! Przestraszyłeś mnie.- mówiłam do chłopaka.
- Przepraszam, nie chciałem. A co tu się robi?- spytał mnie z uśmiechem na twarzy.
- Samo się nie robi. Pomyślałam, że zrobię dziś śniadanie zanim wstaniecie, ale skoro ty już nie śpisz to mi pomożesz.- podałam chłopakowi naczynia, żeby nakrył do stołu.
- Jasne, nie ma za co.- pojechał do jadalni, a po chwili usłyszałam trzaski i zaraz tam pobiegłam.
- Leon! Co się stało?- ujrzałam potłuczone naczynia na podłodze i chłopaka z ręką całą w krwi.
- Co się dzieje?!- z krzykiem wbiegli do jadalni Ally i Jimi.
- Przez ten cholerny wózek nie mogę nakryć do stołu, żeby czegoś nie popsuć!- wrzasnął Leon i od razu wyjechał z pomieszczenia.
- Posprzątajcie tu, a ja z nim pogadam i opatrzę mu rękę.- wydałam rozkaz pozostałej dwójce i pobiegłam za Leonem.
Federico:
Co tutaj się wczoraj działo? Tyle emocji w jeden dzień, sam już nie nadążam. Chwila muszę to sobie poukładać w głowie, a więc: Angie bierze ślub z Jimim, oboje zaadaptowali Leona, a on z kolei wrócił do Violetty. Coś jeszcze? Sam już nie wiem. Szkoda mi Leona jest taki utalentowany, a nie ma czucia w nogach. Hmm... Myślę co zrobić dla Ludmiły. Dawno nie byliśmy na randce, a bardzo tęsknię za moją blondyneczką. Tylko co tu wymyślić. Poradzę się Violi, a może jej lepiej nie, dam jej spokój, ona też musi sobie wszystko w głowie poukładać. Zadzwoniłbym do Leona, ale ten ma dosyć problemów, na razie dam mu spokój. Wiem! Maxi! A najlepiej jak w ogóle pójdę do studio i zobaczę na kogo tam trafię.
Kilkanaście minut później:
- Camila!- zauważyłem przyjaciółkę i doszedłem do wniosku, że kto mi lepiej doradzi jak nie dziewczyna.
- Fede! Coś się stało?- obróciła się i zaczęła iść w moją stronę.
- Nie, nic takiego, ale potrzebuję twojej pomocy.- zacząłem.
- Mojej pomocy? Co zrobiłeś?- o co ona mnie posądza?
- Ja coś zrobić? Żartujesz sobie chyba, Camila.- mówiłem do dziewczyny, robiąc minę jakbym nigdy niczego nie przeskrobał.
- Dobrze, jak chcesz. To w czym ci mogę pomóc?- spytała mnie.
- No, bo wiesz Viola i Leon wrócili do siebie i ten ślub Angie, więc...- przyjaciółka przerwała mi w połowie zdania.
- Naprawdę Viola i Leon wrócili do siebie? Jaki ślub Angie? O niczym nie wiem.- dziewczyna piszczała i zadawała co nowe pytania.
- Cami miałaś mi pomóc.- powiedziałem do dziewczyny, która wreszcie zamilkła.
-Ok, ok już jestem cicho, ale mam pomysł. Najpierw mi wszystko opowiesz, a ja ci wtedy pomogę. Co ty na to?- powiedziała mi przyjaciółka.
Co miałem zrobić? Zgodziłem się. Najpierw opowiedziałem wszystko dziewczynie z wczorajszego wieczoru, a następnie ta mi pomogła w realizowaniu randki dla mnie i Ludmiły.
Leon:
- Leon, co się dzieje? To tylko głupie naczynia, komu nie zdarzyło się czegoś kiedyś stłuc?- podeszła do mnie Angie. Ja wiem, że ona chce mi pomóc, ale nigdy nie zrozumie do końca co ja czuję.
- Wiem, Angie. Może głupio się zachowałem i tylko dorabiam ci zmartwień, a przed ślubem masz dosyć na głowie, ale ja tak nie potrafię.- mówiłem z żalem, smutkiem, a w oku kręciła mi się łza, która nie miała prawa ujrzeć światła dziennego.
- Co ty mówisz? Zmartwień? Jestem najszczęśliwsza na świecie, że mam ciebie, Ally, Violettę, Jimiego i wszystkich przy sobie. Teraz mi powiedz co się dzieje?- nie powiem trochę mi to poprawiło na chwilę humor.
- Po prostu ja czuję jakbym był dla wszystkich ciężarem, chociaż wiem, że wy tak o tym nie myślicie. Kiedyś myślałem, że muzyka jest dla mnie wszystkim, ale teraz wiem, że nie. W życiu najważniejsza jest miłość i nieważne jaka, czy to miłość do dziewczyny, ojca, matki, czy przyjaciela bez niej życie nie byłoby takie same. Tak naprawę gdyby nie przyjaciele i rodzina nigdy nie wyszedłbym ze szpitala i nie potrafilbym cieszyć się życiem, ale jednak potrafię.- zauważyłem, że gdy powiedziałem rodzina Angie zrobiła zdziwioną minę.
- Mówiąc rodzina miałem na myśli ciebie, Jimiego i Ally, To wy jesteście nią dla mnie, za co bardzo dziękuje. Kocham was.- Angie nie mogła wydusić z siebie słowa i tylko mocno mnie przytuliła.
- Tulicie się beze mnie? Niesprawiedliwe też chcę.- po chwili doszła do nas Ally.
- Halo, halo o kimś tu chyba zapomnieliście?- tym razem doszedł Jimi. Teraz to już jesteśmy w komplecie.
Federico:
- No to do zobaczenia o 19, kochanie.- rozmawiałem przez telefon  z Ludmiłą.
- Już się nie mogę doczekać tego co przygotowałeś.- jeżeli moja dziewczyna myślała, że się wygadam to mocno się myliła.
- Nic ci nie powiem, nie licz na to nawet.- mówiłem dziewczynie.
- Ale nic, a nic?- próbowała swoich gierek.
- Nic, a nic. Teraz już kończę. Buziaczki. Kocham Cię.- postanowiłem skończyć rozmowę, bo prędzej czy szybciej wygadałbym się, a nie o to tu chodziło.
- Już tęsknie. Pa!- jak ja ją bardzo kocham.
Trzy godziny później:
Ludmiła:
Już jestem gotowa na randkę. Jestem tak bardzo podekscytowana i ciekawa co takiego przygotował mój chłopak. Trzeba przyznać, że wyglądam całkiem nieźle.
- Uuu... widzę, że szykuje się randka?- zaczepiła mnie moja mama.
- Owszem- powiedziałam, a banan nie schodził mi z twarzy.
- A co to za młodzieniec jeśli można wiedzieć.- tym razem odezwał się mój tata.
- Oj, no daj już spokój dziewczynie, widzisz jaka jest uśmiechnięta, ale mam nadzieję, że go poznamy.- powiedziała moja mama.
- No jasne. Na razie powiem wam tyle, że pochodzi z Włoch i ma na imię Federico i razem jesteśmy już od jakiegoś czasu.- wytłumaczyłam wszystko rodzicom, ponieważ nie było ich przez jakiś czas w BA i nie wiedzieli o wszystkim. Wrócili dopiero jakieś trzy dni temu.
Zobaczyłam, że w torebce nie mam telefonu więc wróciłam się po niego na górę, a w nim zobaczyłam sms-a od....
-------------------------------------------------------------------------
Chciałam dopisać jeszcze coś, ale to  w przyszłym rozdziale jednak.  Mało Leonetty, ale w następnym będzie więcej. Czekam na wasze komentarze i jeśli czytacie to naprawdę zostawcie po sobie chociaż jedno słówko. To dla bardzo dużo znaczy, naprawdę :-) Kolejny rozdział nie wiem w jaki dzień, ale na pewno w przyszłym tygodniu. 


6 komentarzy: