15 października 2014

One Shot- Leoncesca

"Życie ma tyle kolorów, ile potrafisz ich w nim dostrzec"

On: wielka kariera, tysiące koncertów, miliony fanek, wspaniali przyjaciele, bogata rodzina i piękna dziewczyna. Czego chcieć więcej? Przystojny Meksykanin ma wszystko o czym tylko tak młody człowiek mógłby zamarzyć. Wraz z przyjaciółmi uczestniczy w ich pierwszej trasie koncertowej. Włochy, ojczyzna jego najlepszego przyjaciela na dobre i na złe, to państwo, na którym całe przedsięwzięcie się skończy. To właśnie tu chłopak z przyjaciółmi da koncerty zamykające ich pracowitą podróż po krajach. Nastolatek na scenie śpiewając i tańcząc czuje się jak ryba w wodzie. Wszyscy jego bliscy wspierają go w karierze, w końcu już za jakiś czas będzie musiał dokonać wyboru, który teraz wydaje się oczywisty, ale czy tak pozostanie do końca? Leon przejdzie przez ciężką próbę, a jego przyszłość stanie na włosku. Z jednej strony przyjaciele, dziewczyna i dalsza kariera, a po drugiej... być może jego prawdziwa miłość. Co się stanie z poukładanym życiem młodej gwiazdy?
Ona: urocza Włoszka, której życie niestety dało w kość. Wychowana na ubogiej dzielnicy w przedmieściach przez mamę pijaczkę i narkomankę. Od kiedy zmarła jej babcia, a stało się to, gdy miała zaledwie 8 lat musi radzić sobie sama. Była niechcianym dzieckiem, a nawet to jest mało powiedziane. Jej ojca nie zna nikt. Przed ponad siedemnastoma laty zgwałcił jej matkę i nikt nawet nie wie kim był. Brunetka jest bardzo blada i wychudzona, pracuje na 2 etaty w barze, aby mieć na bieżące opłaty. Często bywa, że nie ma nawet na chleb, gdy pieniądze zabierze jej matka, której nienawidzi. Już wiele razy chciała odejść, wyjechać i zacząć całe życie od nowa, ale nie może. Zdana jest na swojego chłopaka, który już nie raz podniósł na nią rękę, Nigdy nie miała przyjaciół. Jej największym marzeniem jest być lekarzem. Niestety nigdy nie będzie jej stać na studia w tym kierunku. Największą obawą Francesci jest to, że nigdy to się nie skończy, że do końca życie będzie tak żyć. Cień na lepszą przyszłość pojawia się, gdy dziewczyna pierwszy raz się zakochuje, ale czy to wypali? Co się stanie, gdy jej miłość dowie się całej prawdy o biednej dziewczynie?   

Co się stanie, gdy ich drogi się skrzyżują?   

**

Narrator:

- Piątek 13, no ładnie.- pomyślała z sarkazmem Francesca. Chociaż można zaryzykować stwierdzeniem, że pech to jej drugie imię. Jak co dzień wstała ze swojego łóżka i zaczęła zbierać puste butelki po alkoholu. Postanowiła zajrzeć do lodówki z nadzieją, że znajdzie tam coś do jedzenia. Niestety jedyny produkt w lodówce to przeterminowany jogurt. Kolejny raz dziewczyna wyjdzie bez śniadania. Szybko ubrała się i wyszła do pracy. Tam również czekała ją przygnębiająca wiadomość. Otóż bar został zamknięty przez sanepid. Nie lubiła tej pracy, ale to było jej jedyne źródło utrzymania. Kompletnie nie wiedziała co robić. Ruszyła w stronę parku, do którego jeszcze kiedyś często chodziła z babcią. To był jej jedyny w miarę szczęśliwy okres w całym dotychczasowym życiu. Zawsze gdy była smutna to tam chodziła. Lubiła patrzeć na szczęśliwe rodziny, zakochane pary, biegające dzieci, marzyła, że kiedyś też będzie miała razem z mężem i pociechami swój kąt. Dziś jednak w parku było inaczej. Tłum ludzi zbiegł się w jednym miejscu. Dziewczyna postanowiła zobaczyć co tam się dzieje i podeszła bliżej. Słyszała muzykę, bardzo wesołą, brunetka pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnęła. Spodobało jej się. Nadal jednak nie widziała kto jest autorem muzyki. Przepychała się przez ludzi, aż cudem dotarła naprzeciw przystojnego nastolatka w mniej więcej swoim wieku. Stała naprzeciw niego, oko w oko. On jej nie dostrzegał, ale Włoszka pomyślała, że go skądś zna. Widziała go w gazecie. - Leon Verdas.- powiedziała pół szeptem. Chłopak śpiewał po włosku, dziewczyna słysząc już trzeci raz refren piosenki nie wiadomo czemu dołączyła do niego. "Vieni, canta, dammi la mano.."ich glosy się złączyły. Meksykanin spojrzał prosto w oczy dziewczynie i wydawać się mogło, że nie widział nic poza nimi. Jakby odpłynął. Dla Francesci też tłum fanów nie robił większej różnicy, liczyli się tylko oni. Nie sądziła, że kiedyś odważy się na coś takiego. Z ich ust wypłynęły ostatnie wersy piosenki, a tłum zaczął bić brawa. Piosenkarz odłożył gitarę i chciał podejść do Francesci, ale porwało go zbiorowisko fanów, a brunetka zniknęła mu z oczu.

Francesca:
Nie wierze w to co si dzisiaj wydarzyło. Ja Francesca Caviglia zaśpiewałam z jednym z najsławniejszych gwiazd na świecie. Matko... Co on musiał sobie o mnie pomyśleć? Przecież śpiewam okropnie. Idąc przez miasto zatrzymałam się przed szybą i spojrzałam w swoje odbicie. Dopiero teraz do mnie dotarło jak naprawdę wyglądam. Ubrana w jakieś stare, szare ubrania, nie obrażając ubrań, przetłuszczone włosy, zero makijażu, ale za to same siniaki. Leon musiał się przerazić jak mnie zobaczył. Do tej pory nie zwracałam uwagi na swój wygląd, ale być może powinnam. Wszyscy mną pomiatają. Ja muszę się zmienić. Ja tak dłużej nie dam rady. Z moich oczu popłynęły łzy. Weszłam w ciemna uliczkę i  już stałam przed drzwiami swojego mieszkania. Nie chciałam tam wracać. Wiedziałam, że zastanę tam moja matkę z kumplami popijających alkohol. Miałam do tego obrzydzenie. Weszłam do środka i  zobaczyłam Crisa.
- Słyszałem, że zamknęli bar, w którym pracowałaś.- powiedział.
- Jakby cię to obchodziło.- burknęłam pod nosem.
- Co ty powiedziałaś? Spróbuj jeszcze raz, a inaczej pogadamy. Teraz siadaj i mnie słuchaj.-
Spanikowana wykonałam zadanie "mojego chłopaka". Byłam przerażona. Już nie raz mnie pobił i trafiałam na izbę przyjęć w szpitalu.
- Mam dla ciebie pracę. Będzie w sam raz dla takiej niuni jak ty. - powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Ja, ja, jaką?- spytałam jąkając się.
- Będziesz pracować jako tancerka i będziesz dotrzymywać towarzystwa klientom. Zarobisz tyle ile nigdy.- powiedział.
- Nie będę pracować w klubie nocnym!- krzyknęłam.
- A czy ja się ciebie pytam?!- odkrzyknął mi i sprzedał mi liścia w policzek. Upadłam na podłogę.
- Ubierz to. Zaraz wychodzisz.- Cris podał mi obrzydliwy strój, który musiałam na siebie włożyć. Rozkazał mi tez się wymalować. Wyglądam jak jakaś lafirynda i chyba własnie nią zostałam. Z moich oczu leciały łzy, które musiałam opanować. Nie ma innego wyjścia. Weszłam do klubu, zobaczyłam te dziewczyny. Nienawidzę takich miejsc, a teraz będę do jednego z nich należeć. Zresztą i tak mi już z życia nic nie zostało.
- Hej. Jesteś nowa?- podeszła do mnie dziewczyna.
- Tak.- powiedziałam niezadowolona.
- Jestem Lola.- podała mi dłoń.
- Francesca.- odwzajemniłam jej gest.
Lola oprowadziła mnie po miejscu, a z każdym kolejnym krokiem chciałam coraz bardziej uciec, ale bałam się. Cris by mnie zabił. Gdybym nie wróciła do domu, on by mnie i tak znalazł. Zresztą gdzie bym się podziała. Zaraz mam wyjść. Widzę tych wszystkich facetów, są obrzydliwi. Cudem powstrzymywałam płacz. To jest złe, bardzo złe. Co jeśli, którychś z nich będzie chciał czegoś więcej. Boję się. Babciu potrzebuję cię.

Leon:
Nie mogę zapomnieć o tej pięknej dziewczynie, z którą dziś śpiewałem. Była cudowna, te jej śliczne czekoladowe oczy. Odpłynąłem w nich. Do tego ten zniewalający głos. Czemu nie zdążyłem z nią porozmawiać? Wziąć chociażby numer? No tak. Przecież mam dziewczynę. Nie mogę myśleć o innych. To by było egoistyczne, ale czemu na co tylko spojrzę widzę jej obraz. Ona miała w sobie to coś, co od dawna szukałem, drugą część mnie. Czy to jest normalne, że tak mówię mimo, że widziałem ją raz w życiu przez minutę? Muszę ją znaleźć, inaczej nie dam rady. Zrobię wszystko.
- Hej kochanie. Nad czym tak myślisz?- podeszła do mnie moja dziewczyna, wyrywając mnie se swoich przemyśleń. Teraz czuję wyrzuty sumienia.
- Hej. Nie, nic. Denerwuję się trochę koncertem.- skłamałem, bo co miałem powiedzieć? No cześć jest ok. Tylko prawdopodobnie zakochałem się we Włoszce, której nawet nie znam? To głupie.
- Będzie dobrze. Tak jak zawsze.- dziewczyna powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Już nie czułem do niej tego samego co kiedyś. To się wypaliło, po prostu.
- Wiem, wiem.- powiedziałem.
- Jutro idę z dziewczynami na zakupy i pozwiedzać przed wieczornym koncertem. A ty masz jakieś plany?- spytała mnie Violetta.
- Przejdę się gdzieś. Muszę się nacieszyć Włochami zanim wrócimy do Argentyny do Buenos.- powiedziałem. Violetta poszła, ponieważ zawołał ją Marotti. Ja nadal zastanawiam się gdzie mogę szukać Włoszki. Przecież nie mogła przepaść. Na pewno znajduje się gdzieś w tym dużym mieście. Może to trochę jak szukanie igły w stogu siana, ale muszę spróbować. Tylko co mi to da? I tak wyjadę za kilka dni, a ona pewnie widzi we mnie gwiazdę, z którą zaśpiewała. Ale jeśli ja naprawdę zakochałem się od pierwszego wejrzenia? Rodzice by mnie chyba zabili. Bardzo lubią Violettę, a nowa dziewczyna do tego z innego kraju mogłaby nieco pokrzyżować moje plany zawodowe. Co ja mam robić? Jestem bezsilny. Czuję, że muszę z nią chociażby porozmawiać, usłyszeć jej melodyjny głos.
- Siema stary. Co tam?- tym razem podszedł do mnie mój najlepszy przyjaciel.
- Szkoda gadać.- powiedziałem, wgapiając się w podłogę.
- O co chodzi?- zapytał, a ja po krótkim zastanowieniu postanowiłem, że powiem mu co mnie gryzie, w końcu jest jak mój brat.
-... i to tyle.- powiedziałem.
- I o to robisz cały ten szum? Przecież to jakaś twoja ładna fanka. Nie pierwsza i nie ostatnia, ale na pewno nie jest warta tego, abyś zrywał z Violettą, rzucił karierę i zawracał nią sobie głowę. Daj spokój.- po raz pierwszy Fede mnie nie zrozumiał. Wkurzył mnie tymi słowami. Jak on tak może?
- Ale tłumaczę ci, że ona jest inna. To nie jest zwykła fanka.- powiedziałem z podwyższonym tonem.
- Nie wiesz co mówisz. Widziałeś ją może przez minutę. Nie znasz nawet jej imienia.- Fede także podniósł głos, a ja wkurzone walnąłem o stół i poszedłem do swojego pokoju hotelowego.

**
Narrator:
Promienie słońca przebudziły Francescę. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Próbowała się uśmiechnąć, ale rozejrzała się po kawalerce. Wszędzie śmieci i ten okropny zapach. Jej matka leżała w progu, a Crisa nie było. Z jej oczu mimowolnie popłynęła łza, a zaraz za nią kolejne. Wczorajsze wspomnienia zostaną w jej głowie do końca życia. Próbowała się przeciwstawiać, ale on i tak to zrobił, a ona musi tam dziś znowu wrócić, a co się stanie jak on tam będzie znów na nią czekał? Włoszka była załamana jak nigdy dokąd. Szybko się ubrała i wybiegła na ulicę. Biegła przed siebie przez jakieś 15 minut, po czym usiadła bezradnie na ławkę. Zastanawiała się, gdzie jest. Nigdy tu nie była mimo, że mieszka w Rzymie od dzieciństwa. Leon za to całą noc myślał o tajemniczej dziewczynie. Właśnie zjadł śniadanie i pożegnał się z przyjaciółmi. Poszedł na poszukiwania dziewczyny. Po krótszym przejściu postanowił zatrzymać taksówkę. Kierowcy powiedział, że ma go zawieźć w najrzadziej odwiedzane miejsce we Włoszech. czuł, że tam może znaleźć Włoszkę. Po około godzinie taksówkarz wysadził go w pięknym parku, aż dziwne, że jest tu tak mało ludzi. Obkrążył go już prawie w całości i nie spotkał żadnej żywej duszy. Czyżby jego przeczucie się nie sprawdziło? Nie patrząc usiadł na najbliższą ławkę. Obracając się zobaczył obok brunetkę chowającą twarz w dłonie. Poczuł motyle w brzuchu. Francesca poczuła, że ktoś siedzi obok niej, więc podniosła głowę. Tak jak wczoraj patrzeli sobie prosto w oczy. Dopiero po dłuższej chwili Leon postanowił się odezwać.
- To ty. Szukałem cię.- powiedział nadal oszołomiony, ale szczęśliwy.
- Naprawdę?- spytała zdziwiona Włoszka.
-Tak. Jestem Leon.- chłopak wyciągnął rękę, a ona odwzajemniła jego gest.
Rozmawiali jeszcze chwilę nadal patrząc sobie w oczy. Wiedzieli, że nikt tu nie chodzi i to być może jedyne miejsce, gdzie w spotkaniu nie przeszkodzą im fani, ani paparrazi. Postanowili tutaj spędzić razem cały dzień. Bawili się fantastycznie. Francesca od dawna nie była tak szczęśliwa. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dogadywali się jakby znali się od zawsze. Dzień jednak bardzo szybko im zleciał i ich wspólne chwile dobiegły końca. Obiecali sobie, że jutro też się spotkają. Podali sobie ręce na pożegnanie i każdy ruszył w swoją stronę. Leon z energią jak nigdy poszedł na koncert, a Fran rozbawiona musiała wrócić do swojego ponurego życia. Przerażał ją fakt, że musi iść do klubu. Jednak dziś czuła, że ma siłę się przeciwstawić Crisowi. Miała energię, której jeszcze nigdy nie posiadała. Wiedziała, że może zrobić wszystko, a to tylko dzięki Leonowi.

Leon;
Wiedziałem! Czułem, że właśnie tu ją spotkam. To musi być przeznaczenie to, że znaleźliśmy się w tak wielkim mieście to znak, że jesteśmy sobie bliscy. Nigdy nie czułem się tak jak czuję się teraz. Czuję, że Francesca może zostać dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. Dotąd myślałem, że mam wszystko czego potrzebuję, że nic więcej do szczęścia nie potrzebuję, a jednak. Znam ją zaledwie jeden dzień, a już stała się moim światem, moją muzyką. Tylko co ja teraz zrobię? Przecież jest Violetta, trasa, studio, kariera. Ona mieszka tutaj we Włoszech, a ja w Argentynie.
- Leon na scenę. Twoja kolej.- zawołał mnie Pablo.

Francesca:
Jestem nadal w parku, w którym spotkałam się z Leonem. Nie wiem czemu, ale nie mogę go opuścić, nie chcę. Nie wyobrażam sobie mojego dalszego życia, jakim było. Nie wrócę już do domu, nigdy tam nie wrócę. Znajdę normalną pracę, wynajmę mieszkanie. Leon przecież nie może dowiedzieć się kim tak naprawdę jestem. Przecież on jest gwiazdą, cały świat zanim szaleje, a ja? Ja jestem zwykłą biedaczką, która nie potrafi sobie życia poukładać. Dziś pójdę spać do mojej koleżanki, z którą pracowałam w barze. Mam nadzieję, że mi pomoże. Już kiedyś mi to oferowała.

**
Narrator:
Przez ostatnie trzy dni Francesca i Leon spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Dziewczyna okłamała go mówiąc, że jest nauczycielką tańca, a jej rodzice prowadzą firmę, Bała się, że jeśli powie mu prawdę to on z nią zerwie. Leon zaś ukrył przed Włoszką fakt, że ma dziewczynę i jutro prawdopodobnie wraca do swojego kraju. Koncerty im się skończyły i to właśnie dziś jest ich ostatni wieczór w Rzymie. Meksykanin przyjaciołom również nie przyznał się do spotkań z dziewczyną, a swoje całodzienne wypady tłumaczył spotkaniami biznesowymi.
- Francesca, wiem, że znamy od kilku dni i może to głupio zabrzmi, ale ja cię kocham. Nie mogę przestać o tobie myśleć od dnia kiedy zaśpiewałaś ze mną. Stałaś się całym moim światem.- powiedział zdenerwowanie chłopak. Bał się, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć.
- To nie jest głupie. Czuję to samo. Dajesz mi siłę do bycia lepszym człowiekiem.- odpowiedziała mu Francesca, po czym się po raz pierwszy pocałowali. Leon wiedział, że zdradza Violettę, ale nie potrafił inaczej. Jego uczucie do Fran było zbyt silne i bał się, że ją straci. Gdy para oderwała się od siebie przytulili się i pożegnali. Dla obojga był to magiczny i najpiękniejszy moment w całym życiu.

Godzinę później:
- Leon.. Dalej jesteś zły?- zapytał Federico swojego najlepszego przyjaciela.
- A jak myślisz?- Leon odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Dobrze przepraszam. Zachowałem się jak ostatni kretyn. Wybacz.- Fede stanął twarz w twarz z Leonem.
- Dobrze. No ok. Wybaczam.- odpowiedział uśmiechnięty Meksykanin, po czym się uścisnęli.
- A teraz mów, gdzie ty tak ostatnio znikasz, bo nie wmówisz mi, że sprawy biznesowe.- Leon opowiedział wszystko swojemu koledze i wyjawił, że nie wie co ma teraz zrobić. Włoch jednak nie zdążył dać mu żadnej rady, ponieważ wpadła po nich reszta chłopaków, aby wyszli się zabawić.

W tym samym czasie:
- Puszczaj mnie rozumiesz! Nie wrócę tam! Puść!- Francesca krzyczała, jednak nikt nie zwracał na to większej uwagi. Cris ją znalazł jak wracała do dom. Teraz już się przed nim nie schowa. Wrzucił ją do samochodu i zawiózł pod klub.
- Będziesz robić to co zawsze! Jasne?!- wykrzyczał jej to w przebieralni, a dziewczyna nie miała wyjścia. Musiała się przebrać i wymalować. Wyszła na scenę, a kątem oka zobaczyła go. Tego, który wyrządził jej ostatnio taką krzywdę.


- Klub ze striptizem? Wy tak serio?- zadał pytanie Leon.
- No jasne, że tak. Kiedyś trzeba się zabawić, a tu podobno jak się dobrze zapłaci to dziewczyny są chętne nawet do czegoś więcej.- odpowiedział z uśmiechem Maxi.
- Ty lepiej Naty pilnuj, a nie.- powiedział Andres.
- To jak? Wchodzimy?- spytał Fede.
- No jasne.- odpowiedzieli wszyscy po czym weszli do środka. Usiedli do stołu i zamówili drinki. Gadali i śmiali się. Dawno nie byli razem na żadnej imprezie, więc bawili się podwójnie.
- No to co panowie? Chyba czas przypatrzeć się z bliska paniom, co?- powiedział Fede, po czym razem z Leonem ruszył w stronę sceny. Niestety na scenie stała zła osoba. Leon zobaczył na niej Fran obmacywaną przez różnych facetów. Dziewczyna dopiero po chwili go zobaczyła. On wybiegł z klubu, a ona za nim. Federico nie do końca wiedział o co chodzi, ale postanowił również wybiec.
- Leon!- wołała chłopaka Fran z płaczem.
- Co?! Czego ode mnie chcesz?!- chłopak stanął i spojrzał na nią.
- To nie tak jak myślisz.- dziewczyna powiedziała cichutkim głosikiem, a z jej oczu wypływało coraz więcej łez.
- Nie tak jak myślę?! Nie tak jak myślę?! Jesteś zwykłą dziwką! Jak mogłaś mnie tak oszukać? nauczycielka tańca, tak?!- chłopak nie mógł powstrzymać krzyku. Był zdezorientowany. Czuł się oszukany. Kochał ją, ale nienawidził.
- Ja nie mogłam inaczej, wysłuchaj mnie. Proszę.- powiedziała z wielkim żalem.
- Nie! Nie będę cię słuchać! Nie chcę tego! Jesteś najgorszym co mnie kiedykolwiek spotkało! Żałuję, że ciebie poznałem!- Leon to wykrzyczał i już miał iść, ale zawrócił się.
- Prawie bym zapomniał.- powiedział już spokojniej.
- O czym?- spytała dziewczyna.
- Tyle wystarczy? Spędziłaś ze mną kilka dni, więc pytam czy wystarczy. Przecież to woja praca.- powiedział i wyjął z portfela banknoty.
- Leon ty nie mówisz serio?- spytała coraz bardziej zdołowana Francesca.
- Więc nie wystarczy. Ostro się cenisz, ale rozumiem. Takie jak ty muszą mieć na ciuszki. A za numerek ile bierzesz?- po wypowiedzeniu tych słów, chłopak spojrzał dziewczynie w oczy pierwszy raz tego wieczoru i od razu pożałował tego co przed chwilą zrobił i powiedział. Oczy Francesci straciły blask, który towarzyszył im przez cały czas niezależnie od czego się działo. Włoszka wyrzuciła banknoty od Meksykanina i pobiegła z płaczem przed siebie. Jeszcze nigdy nikt jej tak bardzo nie zranił. Pierwszy raz została tak bardzo upokorzona i to przez jedyną osobę, która coś dla niej znaczyła.  Leon spojrzał błagalnym wzrokiem na Federica, który sam nie dowierzał w to co się przed chwilą stało. Z jego oczu popłynęła pojedyncza łza. Był zły na siebie, że tak się zachował. Ona na to nie zasługiwała. Czuł się oszukany, ale przegiął i był tego świadomy.


**

- Jak się czujesz?- do pokoju hotelowego wszedł Federico.
- Jak skończony sukinsyn.- powiedział przygaszony Leon.
- Idź ją poszukaj przed wyjazdem. Widzę jak ci na niej zależy.- powiedział Włoch.
- Nie wybaczy mi. Oszukała mnie, ale ja też nie bylem fair.- odpowiedział chłopak.
- Idź i nie marudź. Inaczej nie wybaczysz tego sobie do końca życia.- Fede wygonił swojego przyjaciela za drzwi. Nigdy nie widział chłopaka aż tak załamanego. Sam był ciekaw co Fran robiła w tym klubie. Nie wygląda na taką.
- Fede, nie wiesz co się dzieje z Leonem ostatnio?- zatrzymała chłopaka Violetta, zmartwiona o swojego chłopaka.
- Myślę, że sami powinniście to sobie wyjaśnić.- Federico powiedział i wszedł do pokoju, aby się spakować. Tak szczerze nie miał ochoty stąd wyjeżdżać. Wolał zostać i kontynuować tutaj swoją dalszą karierę.
Leon tymczasem siedział w holu hotelowym. Chciał jechać szukać Francesci, ale zrezygnował. Bał się tego, co od niej usłyszy. Sam wtedy musiałby się przyznać, że jeszcze dziś wyjeżdża i ma dziewczynę. Myślał, że lepiej jak oboje znikną ze swojego życia i zapomną o sobie. Z drugiej strony wiedział, że to niemożliwe. Kątem oka spostrzegł Violettę i postanowił powiedzieć jej całą prawdę.
-... Przepraszam za to wszystko.- spojrzał z żalem na dziewczynę.
- Nie ma za co, Leon. Ja również zauważyłam, że oddaliliśmy się od siebie w trasie i gdybyśmy byli dalej razem to byśmy się tylko ranili. Chcę jednak, abyśmy zostali przyjaciółmi. Co ty na to?- Violetta powiedziała, a chłopak ją przytulił i szepnął do ucha, że się zgadza. Federico widząc całe zdarzenie postanowił pojechać do parku, o którym opowiadał mu Leon w nadziei, że znajdzie tam Fran. Nie mylił się, dziewczyna była tam i siedziała na ławce. Włoch się do niej dosiad i zaczęli poważnie rozmawiać. Zeszło im ponad godzinę. Do Federa dzwonili już przyjaciele gdzie jest, bo niedługo samolot. Ten powiedział, żeby wzięli mu walizkę, bo jedzie prosto na lotnisko. Bardzo współczuł Fran, która się przed nim otworzyła i razem wymyślili plan.

Godzina później:
- Leon! Leon!- głos Federica ulatniał się na całym lotnisku.
- Fede! No wreszcie, gdzież ty był człowieku? Zaraz samolot.- powiedział Leon i podał chłopakowi walizki.
- Spokojnie, nigdzie nie lecimy.- powiedział Fedrico.
- Jak to nie lecimy?- spytał zdziwiony Leon.
- Ktoś tam na ciebie czeka, a ja idę poinformować Pablo, że zostajemy. Powodzenia i nie schrzań tego.- chłopak wskazał miejsce gdzie była Francesca i ruszył w stronę nauczyciela.
- Fran!- Leon podbiegł do swojej miłości.
- Chyba musimy pogadać.- powiedziała Francesca.
- Chyba tak.- para wyjaśniła sobie wszystko, po czym złączyła swoje usta w pocałunku.
- I jak tam miśki? Widzę, że ok.- romantyczny moment parze przerwał Federico.

10 lat później:

- Fede szybciej!- krzyknął Leon do swojego przyjaciela.
- No już, już.- po wypowiedzeniu tych słów zszedł po schodach na parter domu Leona.
- No, no, no. Jaki przystojniak.- strój Włocha skomentowała Francesca.
- Jest dobrze?- spytał chłopak dla pewności.
- Tak, ale widziałam Viole. Jest przepiękna i jej nie dorównasz.- ponownie powiedziała Fran do swojego przyjaciela.
- No to co? Idziemy? Gotów?- zapytał Leon.
- Jak nigdy.- odpowiedział Fede.
Bowiem był to bardzo ważny dzień dla wszystkich. Federico razem z Violettą powiedzieli sobie "tak" przed ołtarzem, a ich świadkami był nie kto inny jak małżeństwo Verdas.. Francesca jeszcze tego samego dnia urodziła bliźniaki: chłopca i dziewczynkę. Razem z Leonem cieszą się swoimi pociechami, a z Violą i Fede spotykają się bardzo często. Chłopaki robią dalszą karierę z nowym zespołem, Fran spełniła swoje marzenia i została lekarzem, natomiast Viola jest nauczycielką w prywatnej szkole muzycznej we Włoszech. Francesca z pomocą Leona oderwała się od przyszłości i zapomniała o swojej matce i Crisie. Wszyscy cieszą się, że to się wszystko tak potoczyło i nie wyobrażają, aby było inaczej.

-------------------------------------------------------------
I jest One Shot. Z początku nawet mi się podobał, ale teraz sama nie wiem.. Wiem, że jest długi i pewnie większości z Was nie chciało się go czytać, ale naprawdę da się zauważyć, że skracałam jak tylko mogłam. Miał wyglądać inaczej i miało być więcej opisów spotkań Leoncesci itp, ale był by jeszcze dłuższy. Chciałam zrobić o Leonetcie, ale naszło mnie na Leoncescę i tak jest. Następny obiecuje będzie o Leonetcie. I proszę zostawcie po sobie komentarz :) Rozdział dam CHYBA  w weekend. Czekam na opinie i pozdrawiam <3 








28 września 2014

Rozdział 22

Tydzień później:
Leon:
Przez ten tydzień wiele się nie zmieniło. Ja i Violetta nie jesteśmy już parą. Staramy się siebie unikać i chyba nam się to nawet udaje. Ona chodzi swoimi ścieżkami, a ja swoimi. Nie wiem czy kiedyś dam radę o niej zapomnieć, ale chyba czas na to. Muszę coś zmienić w swoim życiu, Być może to zerwanie z Violettą miało mi pokazać, że czas zacząć wszystko od początku. Odzyskałem władzę w nogach, mam szczęśliwą rodzinę i to znak, że zaczyna się układać. Z Fran, Ally i Diego dogaduję się jak nigdy wcześniej. Angie i Jimi szczęśliwie się pobrali, a to znaczy, że ja i Ally to tak jakby rodzeństwo. Jestem szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.
- Leon, czy za godzinę mógłbyś podejść do pokoju nauczycielskiego?- zadał pytanie Pablo zatrzymując mnie na korytarzu.
- Tak, jasne. A w jakiej sprawie?- spytałem, bo wyglądał na dość poważnego.
- Wszystkiego dowiesz się jak przyjdziesz. A teraz idź na zajęcia.- powiedział i ruszył w stronę swojego gabinetu.
Ciekawe o co chodzi. Chyba nic nie zrobiłem. Nie no na pewno nie. Tylko z jakiego powodu był taki poważny? Dobra, to tylko godzina. Wytrzymam. O matko! Już ta godzina. Zajęcia Gregorio się zaczęły, a ja nawet nie jestem przebrany.
Kilka minut później:
Próbowałem się przemknąć do sali niezauważony, ale niestety nie udało mi się to.
- Czemu się spóźniłeś?- zapytał mnie o dziwo, spokojny Gregorio.
- Yyyy...Rozmawiałem z Pablo.- odpowiedziałem nauczycielowi.
- Dobrze, idź się rozgrzej.- chyba pierwszy raz widziałem Gregorio takiego spokojnego na zajęciach. Owszem zmienił się, ale nie aż tak. Coś mi tu nie gra. Najpierw rozmowa z Pablo, a właściwie jego prośba i coś mi mówi, że Gregorio wie o co chodzi.
Francesca:
Właśnie stoję pod pokojem nauczycielskim. Pablo poprosił, abym do niego podeszła. Jestem strasznie ciekawa o co chodzi. Może mam napisać jakąś piosenkę? Byłoby świetnie, ale gdzie ja? To zadanie przydzieliłby pewnie Violi, w końcu jest bardzo utalentowana. Nie rozmawiałam z nią nawet od zajścia z Leonem. Nie mam na to ochoty. Próbowałam jej wszystko wyjaśnić, ale wolała mnie od razu ocenić sama. Tak nie postępują prawdziwe przyjaciółki. Nie wątpię, że się pogodzimy, ale to jeszcze nie teraz, za szybko.
- Fran? Co ty tu robisz?- z moich zamyślań wyrwał mnie głos Leona.
- Czekam na Pablo. Wezwał mnie. A ty?- spytałam.
- Mnie też. Jak myślisz o co chodzi?- nie zdążyłam odpowiedzieć na pytanie, bo drzwi gabinetu się otworzyły, a Pablo wskazał nam ręką, że mamy wejść. W pomieszczeniu oprócz dyrektora studio znajdował się również Marotti oraz Antonio. Wszyscy nam się przyglądali.
- Pewnie dziwicie się czemu was tu wezwałem?- chwilową ciszę przerwał Pablo.
- Tak.- odpowiedzieliśmy równo.
- Zaraz wam wszystko wyjaśnię, tylko najpierw mam do was prośbę. Zaśpiewajcie mi jakąś piosenkę.- powiedział nauczyciel.
Chwilę się namówiliśmy i zaczęliśmy śpiewać "Podemos". Muszę przyznać, że wyszło to całkiem dobrze. Dopiero zauważyłam, że nasze głosy pasują do siebie nawzajem. Spodobało mi się to,
- Idealnie. Będziecie się nadawać jak nikt inny.- powiedział tajemniczo producent muzyczny, a po chwili cała trójka mężczyzn zaczęła nam przedstawiać swoją propozycję, Jestem bardzo podekscytowana. Zresztą tak samo jak Leon.
W tym samym czasie:
Violetta:
- Co ja ci takiego zrobiłam?- spytała mnie dziewczyna.
- Jeszcze się pytasz? Nie udawaj głupiej. Chcesz mi wszystko zabrać.- powiedziałam wkurzona z lekka podwyższonym tonem.
- Violetto, nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz.- powiedziała Ally.
- Najpierw Leon, Angie, Fran, Diego. Kto jeszcze?- spytałam głośniej.
- Nikogo ci nie zabrałam. Wymyślasz sobie. I nie będę z tobą w takim stanie rozmawiać. Daj znać jak się uspokoisz.- dziewczyna poszła w drugą stronę.
Czemu ona mi to robi? Wszystkich mi powoli odbiera. Już nikt nie ma dla mnie czasu. Straciłam najważniejsze osoby w moim życiu. Tak dawno nie widziałam się z Leonem ani Francescą. Tęsknie za nimi, ale mnie widocznie unikają. Angie również nie ma dla mnie czasu. Teraz dla niej najważniejsza jest jej nowa rodzina, Nic innego już się dla niej nie liczy. Na szczęście mam Tomasa i Ludmiłę. Oboje bardzo mi pomagają. Źle mi, że rozstałam się z Leonem. Bez niego to nie to samo. Nawet jeśli czuję coś do Tomasa, to tak czy siak to Leon jest, był i będzie miłością mojego życia. Muszę chyba zacząć żyć na nowo. Zapomnieć o przeszłości i wszystkim złym. Całe życie jeszcze przede mną.
-----------------------------------------------------------
Krótki i po długim czasie, ale jest. Następny postaram się dodać jak najszybciej. Niestety szkoła nie da zapomnieć o sobie. A u Was jak leci? Piszcie komentarze :D Do następnego <3 
+ nowa ankieta :)

29 sierpnia 2014

Rozdział 21

Leon:
- Leon? Jak to? Ty na nogach? Kiedy?- Violetta zaczęła mnie zasypywać pytaniami. Widać, że była bardzo zdziwiona. Chciałbym ją przytulić, ale nie dam rady po tym co zrobiła. Mam to cały czas przed oczami.
- Tak. Dobrze widzisz, stoję na nogach. Chciałem ci o tym powiedzieć, ale nie odbierałaś.- powiedziałem z lekką złością. Powoli zaczynało się we mnie gotować. Dochodziło do mnie, że ona naprawdę mnie zdradziła. Mój smutek przeradzał się we wkurzenie.
- Wszystko ci wytłumaczę. Ja myślałam, że..- postanowiłem jej przerwać.
- Że zdradzam cię z Francescą, tak?- wyjąłem to Violetcie z ust.
- Skąd wiesz?- spytała, jak widać zdziwiona.
- Twój tata wszystko wytłumaczył Fran, a ona mi.- powiedziałem szybko.
- Przepraszam, że tak myślałam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Bardzo cię kocham.- Violetta jak widać nie chciała mi się przyznać do pocałunku z Tomasem. Myślała, ze wszystko zatai. Jak ona może mnie tak okłamywać?
- Byłaś zazdrosna, więc postanowiłaś mnie zdradzić?- spytałem i zacisnąłem swoją pięść.
- To nie tak. Skąd o tym wiesz? Tomas ci powiedział?- dziewczynie powoli zaczęły spływać łzy po policzku. Ciężko mi było na to patrzeć, ale nic nie poradzę.
- Byłem u ciebie pod domem. Martwiłem się, bałem, że coś ci się stało, a ty obściskiwałaś się z Tomasem!- zacząłem podnosić głos. Najchętniej bym go zabił. Zabrał mój cały świat, moją Violettę.
- Przepraszam.- Violetta powiedziała to słowo bardzo cicho. Po jej policzkach leciały swobodnie łzy, wiem, że ją to boli tak jak i mnie.
- Z nami koniec.- powiedziałem to zdanie i ruszyłem w kierunku studio. Może tam zapomnę o tym co się stało. Poszedłem do sali od śpiewu, w której jak się okazało siedziała Fran. Widząc moją minę, nie zadawała żadnych pytać, bo wiedziała co się stało. Podeszła do mnie i przytuliła. Potrzebowałem tego. Wiedziałem, że ona mnie rozumie, bo niedawno to samo przeszła z Marco.
Violetta:
Chciałam wszystko powiedzieć Leonowi, ale stchórzyłam. Niestety okazało się, że wszystko widział. Był strasznie zły, a zarazem smutny. Widziałam to w jego oczach. Bardzo go skrzywdziłam. Stałam w tym samym miejscu, w którym rozmawiałam z Leonem, nie ruszyłam się ani na krok. Wszystko zniszczyłam. Oskarżyłam go o zdradę z moją najlepszą przyjaciółka, a sama go zdradziłam. Nienawidzę samej siebie. Chciałabym cofnąć czas. Szkoda tylko, że moje uczucia do Tomasa tak jakby wróciły. Leon był dla mnie najważniejszy, ale do Tomasa też coś czułam. co prawda coś o wiele mniejszego niż do Leona, ale jednak coś.
- Tomas?- spytałam zdziwiona, bo chłopak stał przede mną i się przyglądał.
- Co się stało? Jesteś smutna. Chodzi o ten wczorajszy pocałunek, tak? Przepraszam, nie powinienem.- chłopak powiedział i było widać po nim, że jest przygnębiony.
- Nie przepraszaj to nie twoja wina. To ja oskarżyłam bezpodstawnie Leona, a potem sama go zdradziłam. To wszystko jest bez sensu.- do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Przytuliłam się do Tomasa.
- Bezpodstawnie? Nie wiem o czymś?- spytał chłopak, który trzymał mnie w uścisku.
- Leon nie zdradził mnie z Fran. Przez to wszystko zapomniałam dokładnie się spytać o ten wieczór.- powiedziałam.
- I co teraz?- spytał Hiszpan.
- Rozstaliśmy się.- wybuchłam płaczem, nadal tuląc się do Tomasa.
- Cii.. Nie płacz. Będzie dobrze, zobaczysz.- przyjaciel próbował mnie pocieszyć.
- Z jednej rzeczy dziś jestem szczęśliwa.- powiedziałam. Spojrzałam na Tomasa swoimi załzawionymi oczami i się lekko uśmiechnęłam.
- Z jakiej?- spytał Tomas.
- Leon odzyskał władzę w nogach. Może chodzić. To najważniejsze.- powiedziałam. Byłam naprawdę szczęśliwa z tego powodu. Chciałabym być w tej chwili przy Leonie. Widzieć jego szczęście.
------------------------------------------------------
Rozdział krótki. Mam już pomysł na kolejny więc będzie na początku przyszłego tygodnia. Spokojnie.. Leonetta do siebie wróci za kilka rozdziałów :) Nie zabijcie mnie za jej rozstanie xd Jeśli czytacie to proszę komentujcie, dla mnie choć jedno pozostawione słowo jest ważne. Każdy komentarz mnie mobilizuje. Właśnie! Prawie bym zapomniała xd Powtarzam pyt: krótsze rozdziały i częściej, czy dłuższe i rzadziej? Nie wiem jak pisać, więc mówcie.  Pozdrawiam <3 Do następnego :D 

24 sierpnia 2014

Rozdział 20

Violetta:
Rano obudziły mnie jasne promienie słońca. Już widać, że dziś będzie piękna pogoda. Wstałam z łóżka z nową energią i poczułam, że dziś mogę zrobić wszystko. Muszę stawić czoła moim wszystkim problemom. Żałuję, że tak wczoraj potoczyła się rozmowa moja i Fran. Mogłam jej chociaż wysłuchać. Źle się czuję z tym, że pocałowałam się z Tomasem. Mimo, że to Leon jako pierwszy mnie zdradził to i tak mam okropne wyrzuty sumienia. Bardzo kocham Leona i jest dla mnie całym życiem, ale gdy poczułam Tomasa na moich ustach to poczułam motylki w brzuchu. To wszystko wraca. Mój pierwszy rok nauki w studio i niezdecydowanie między Leonem i Tomasem. To nie może tak być. Muszę być silna. Dziś zakończę wszystko z Leonem, nie mogę z nim być po tym co mi zrobił. Z Tomasem też muszę pogadać. Violetta jesteś silna i dasz radę! Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Cały czas rozmyślałam o pierwszym roku w studio, kiedy poznałam obydwu tych ważnych chłopaków w moim życiu. Już miałam wychodzić z domu, ale zatrzymał mnie tata.
- Violu, poczekaj!- krzyknął do mnie tata wychodzący ze swojego gabinetu.
- Tak, tato?- spytałam i nie ukrywałam, że się śpieszę.
- Rozmawiałaś z Leonem?- zdziwiło mnie jego pytanie. Wiedział co się stało.
- Nie, nie rozmawiałam z nim.- rzekłam surowo.
- To, to zrób. On niczego złego nie zrobił.- po prostu nie wierzyłam w to co słyszę.
- Słucham? Ty go jeszcze bronisz? Przecież opowiedziałam ci wszystko.- powoli zaczęłam podnosić głos na ojca.
- Była tu wczoraj twoja przyjaciółka. Sam niechętnie ją wpuściłem, ale po wysłuchaniu jej zrozumiałem, że źle to wszystko zrozumiałaś. Francesca była zaskoczona jak usłyszała o co jesteś zła.- powiedział mój tata, a ja kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Przecież ich widziałam. Nie mogłam się mylić.
- O czym ty mówisz?- spytałam łagodnie i miałam powoli do siebie pretensje, że nie wysłuchałam wczoraj Fran.
- Porozmawiaj z Leonem. On ci wszystko wytłumaczy.- powiedział mój, po czym ucałował mnie w policzek na pożegnanie i wrócił do swojego gabinetu.
Ja ruszyłam w drogę do studio i ani przez chwilę nie przestawałam myśleć nad tym co powiedział mi tata. Jeśli Leon naprawdę mnie nie zdradził? Co ja wtedy zrobię? Będę musiała mu wszystko wytłumaczyć i przeprosić. To samo z Fran. Najgorsze z tego wszystkiego to jest to, że będę musiała powiedzieć mu o pocałunku z Tomasem. Cała siła i energia. którą posiadałam rano nagle prysła. Nie mam pojęcia co robić.
Leon:
Idę z Ally do studio. Dziś mój pierwszy dzień. Już widzę miny wszystkich jak zobaczą, że stoję na nogach. Stęskniłem się za wszystkimi zajęciami. jeszcze przez jakiś będę chodził o kulach, ale już niedługo. Najbardziej nie mogę się doczekać mojego pierwszego tańca. Tak dawno tego nie robiłem. Jedyną wadą tego, że wracam do studia jest to, że będę widywał Violettę codziennie. Nie chcę jej stracić, ale wiem, że to z Tomasem nie było jednorazowe. Pamiętam jak go kiedyś kochała. Z trudem zająłem jego miejsce. Myślałem, że o nim zapomniała po jego wyjeździe, ale on wrócił, a razem z nim miłość Vilu do niego. Nie wiem jak poradzę sobie bez mojej księżniczki.
- Leon! Planeta Ziemia wzywa! Leon!- wrzeszczała na mnie Ally i machała mi przed oczami.
- Coo? Przepraszam cię, zamyśliłem się.- powiedziałem i się lekko uśmiechnąłem do przyjaciółki.
- Nie ma sprawy, wołałam się z tylko 5 min. Stresujesz się?- spytała mnie jak zawsze uśmiechnięta Ally.
- Troszuchnę może tak. Jednak po tak długim czasie tam wracam. Martwię się, że za dużo mnie ominęło i nie dam rady z materiałem.- powiedziałem zmartwiony.
- Leon. No co ty? Ty nie dasz rady? Nie żartuj sobie. Leon Verdas nie da rady, ludzie!- ostatnie zdanie Ally wykrzyczała tak głośno, że wszyscy ludzie się na nas spojrzeli, a jeden samochód się nawet zatrzymał.- oboje wpadliśmy w śmiech. Ludzie patrzeli się na nas jak na jakichś, których dopiero z psychiatryka wypuścili. Jednak mi bardzo szybko uśmiech zszedł z twarzy. Byłam na wprost Violetty, która miała bardzo zdziwioną minę, No tak, jestem na nogach. Patrzałem się jej prosto w oczy i powtarzałem sobie tylko w myśli, Verdas bądź twardy.
- No to ja może już pójdę do studio. Zapomniałam, że czeka na mnie krasnoludek ze złotem.- powiedziała Ally i szybko poszła. Ja tylko ostatni raz lekko się uśmiechnąłem. Po chwili obok mnie pojawiła się Violetta.
------------------------------------------------------ 
Dam, dam, dam! Chwila zgrozy :D Co będzie z Leonettą? To w przyszłym rozdziale, który pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Mam do Was pytanie: chcecie, aby rozdziały były krótsze i pojawiały się częściej, czy dłuższe i rzadziej. Koniecznie mi to napiszcie w komentarzu, na które bardzo czekam ;) Obiecałam Wam One Shota i nadal o tym pamiętam. Powiem tak mam mniej więcej zaplanowane w głowie, zostało to przerodzić w słowa. Co nie obiecuję, że będzie szybko. 
P.S.- Jeszcze jedno pytanko- znacie jakiegoś bloga z opowiadaniami o Leonecesce? Bo wszędzie jest Leonetta i Leonetta, która oczywiście bardzo kocham, ale już mi się trochę znudziła. Jak znacie to koniecznie dajcie linka w komentarzu. Z góry dzięki :)

2 sierpnia 2014

Rozdział 19

Francesca:
Siedzę w resto i myślę, dlaczego Violetta dziś się tak zachowuje. Od wczoraj taka jest, nawet nie przyszła na nasze spotkanie, a może przyszła? Mogła się spóźnić i przyjść jak mnie już tam nie było, ale wtedy zadzwoniłaby, a już na pewno nie zachowywałaby się tak jak teraz. Ally ma zajęcia ze śpiewu, więc na razie jestem sama. Tomas też zachowuje się inaczej niż kiedyś. Jedno mnie cieszy, wiem, że już nic nie czuję do Hiszpana. Jak go zobaczyłam ucieszyłam się to jasne, ale tak jak na widok każdego przyjaciela. Nie jestem pewna za to do uczuć Violu, Tomas był jej pierwszą miłością. Nie wytrzymam tak dłużej. Idę do jej domu, mam nadzieję, że ją tam zastanę.
Leon:
- Czyli już powoli mogę wstawać z wózka?- powiedziałem uradowany.
- Tak Leonie. Tylko pamiętaj, stopniowo. Na początek kilka chwil chodź o kulach i z dnia na dzień coraz dłużej. Rehalibitacja obowiązuje cię nadal i zobaczysz już niedługo wrócisz do tego swojego wymachiwania na parkiecie.- powiedziała pan doktor.
- Dziękujemy bardzo, panie doktorze.- powiedziała Angie, która przez całą wizytę mi towarzyszyła.
- Nie ma za co. To moja praca.- odpowiedział mężczyzna.
- Oj jest, jest.- powiedziałem i pożegnałem się z lekarzem.
Angie odprowadziła do do drzwi, a ja już starałem się wstać.
- Leon! Co ty robisz? Nie tak szybko!- krzyczała Angie, która szybko do mnie podbiegła.
- Wiem, wiem. Stopniowo, ale muszę spróbować.
Wstałem, Angie podała mi kule, a ja próbowałem dojść do kuchni i z powrotem. Przez całą drogę towarzyszyła mi kobieta. Może kroki stawiałem bardzo powoli, ale dobre i to na początek. Już niedługo, będę mógł robić to co kiedyś, a o tym zapomnę. Jutro już idę na pierwsze zajęcia do studia. Na razie śpiew i gitara, trzeba wrócić do formy. Jeszcze zobaczę Violkę, która nadal nie odpisuje i nie odbiera. Od wczoraj próbuję się z nią skontaktować i nic. Chociaż może to i dobrze. Będzie we większym szoku jak sam do niej podejdę na własnych nogach. Może jeszcze dziś do niej pójdę.
Diego:
Mama nadal nie chce mi powiedzieć co jej jest, ale dziś poprosiła mnie o numer do Ally i Leona. Ciekawe do czego są jej potrzebne, po co chce do nich dzwonić? Jeszcze przez tydzień musi leżeć w szpitalu, a potem wypuszczą ją do domu. Tyle wiem. Lekarze też nic nie mówią. Wszyscy z personelu się na mnie dziwnie patrzą. Mam wrażenie, że wszyscy wiedzą co dolega mamie tylko nie ja. Wieczorem przyjeżdża tata, umówiłem się z nim jutro z samego rana. Muszę wrócić też na zajęcia. Jutro pójdę, bo zaniedbałem przez to wszystko szkołę. Wczoraj dzwoniła Ally, że Leon stanął na nogi. Muszę koniecznie do niego zajrzeć.
Violetta:
Nie wierzę. Francesca dziś podeszła do mnie i Tomasa jak gdyby nigdy nic. Leon do mnie ciągle wydzwania. Widzę, że nadal chcą ukrywać swój związek. Tylko czemu mi to robią? W ogóle czemu Francesca umówiła się ze mną, w miejscu gdzie z Leonem. Zrobiła to specjalnie? Na szczęście pojawił się Tomas. Przy nim potrafię się uśmiechać i zapomnieć o tym wszystkim. Niestety wiem, że w dość bliskiej przyszłości będę musiała porozmawiać z Leonem, a tak strasznie się tego boję.
- Violu!- podbiegła do mnie moja ciotka.
- Angie! Hej.- przywitałam się.
- Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałaś.- powiedziała Angie.
- Musiał mi się rozładować telefon.- skłamałam, bo wyłączyłam go specjalnie, aby nie słyszeć wiecznego wydzwania Leona.
- Może chodźmy na jakiś obiad?- zaproponowała moja ciocia, a ja się zgodziłam. Poszłyśmy do pobliskiej restauracji.
Francesca:
Stoję właśnie pod drzwiami Violetty i czekam, aż mi ktoś otworzy. Już chciałam wracać, ale nagle drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry. Jest Violetta?- spytałam ojca mojej przyjaciółki.
- Nie, nie ma jej.- odpowiedział oschle i już zamykał mi drzwi przed nosem.
- A nie wie pan kiedy będzie?- odepchnęłam drzwi i powiedziałam.
- Czego ty jeszcze chcesz od mojej córki?- spytał German.
- Porozmawiać, ale czemu pan jest taki nieuprzejmy?- zapytałam.
- Jeszcze się pytasz?- odpowiedział.
- Chyba musimy coś wyjaśnić.- nie pytając weszłam do środka domu i usiadłam w gabinecie Germana. Po tym co od niego, naprawdę nie wiedziałam co myśleć. Violetta naprawdę myśli, że ja i Leon mogliśmy jej to zrobić. Wytłumaczyłam to wszystko ojcu Violetty, po czym wyszłam. Teraz to już koniecznie musiałam z nią pogadać.
Violetta:
Angie chciała, abym poszła z nią wybrać suknię ślubną, ale jakoś dziś nie mam na to nastroju. Ustaliłyśmy, że pójdziemy po nią jutro. Niestety Ally ma iść chyba z nami. Nic do niej nie mam, ale nie przepadam za nią po prostu. Czy z mojego podwórka wychodzi właśnie Francesca? Co ona tu robi? Zauważyła mnie i idzie w moją stronę.
- Musimy coś sobie wyjaśnić, Violetta.- powiedziała stanowczo.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, zrozum to.- odpowiedziałam i już chciałam ją wyminąć.
- Mnie i Leona nic nie łączy. Twój tata mi wszystko powiedział, bo inaczej nie wiedziałabym w ogóle o co chodzi.- powiedziała Włoszka, ale ja wiedziałam swoje.
- Francesca. Nie obchodzi mnie już to. Ty i Leon to przeszłość. Chcę zacząć wszystko od nowa.- sama nie wierzyłam, że to powiedziałam.
- Jesteś niesprawiedliwa.- Francesca powiedziała to i odbiegła ze łzami w oczach.
Przykro mi, że tak wyszło, ale to co się stało za bardzo mnie skrzywdziło. Już byłam przed bramą mojego domu, ale jak zwykle ktoś musiał mnie zatrzymać.
- Tomas. Co ty tu robisz?- spytałam chłopaka.
- Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Była tu przed chwilą Fran. Chciała mi wszystko wytłumaczyć.- powiedziałam.
- I?- zapytał.
- Nie chciałam tego słuchać.- nagle ze zaskoczenia Tomas na moich ustach złożył pocałunek. Nie wiedziałam co się dzieję. Chociaż nie powinnam tego mówić, ale podobało mi się. Czułam się jak kiedyś. Violetta, przecież jesteś z Leonem, ale to takie przyjemne. Nie przerwałam tego, a pogłębiłam. Nie mam pojęcia czemu to zrobiłam. Powinnam go odepchnąć, ale to było silniejsze. Pocałunek trwał dłuższą chwilę, a przerwał go Tomas. Spojrzałam na niego i uciekłam. Chłopak wołał mnie, ale ja musiałam wszystko przemyśleć. Położyłam się bezradnie na moim łóżku i zasnęłam.
Leon:
Postanowiłem wybrać się do domu Violetty na własnych nogach. Martwiłem się czemu nie odbiera. Po drodze kupiłem kwiaty i chciałem zrobić niespodziankę dziewczynie. Trochę ciężko tyle przejść po tak długim czasie, ale wszystko dla mojej księżniczki. Niestety nic nie wyszło jak miało. Szybko dowiedziałem się czemu Viola od wczoraj się do mnie nie odzywała. Gdy byłem już kilkanaście metrów od jej domu zobaczyłem ją z Tomasem? Przecież on jest w Hiszpanii. Stałem tak i przyglądałem się im, aż nagle Tomas ją pocałował. Moją dziewczynę! A ona nawet go nie odepchnęła. Podobało jej się to. Nigdy go nie lubiłem. Szybko poszedłem stamtąd i wróciłem do domu. Usiadłem w swoim pokoju i nie wierzyłem w to co się stało. To koniec. Violetta od zawsze go kochała. Ja nie mogę jej stracić.
Ally:
Jestem w szpitalu i poszukuję sali mamy Diego. Zadzwoniła do mnie i poprosiła, abym przyszła. Ciekawe co ode mnie chce. To chyba tutaj. Weszłam do sali i ujrzałam kobietę.
- Dzień dobry pani.- powiedziałam,
- Cześć Ally. Usiądź.- kobieta wskazała mi krzesło obok jej łóżka.
- Jak się pani czuje?- zapytałam.
- Nie narzekam. Pewnie zastanawiasz się czemu cię tu zaprosiłam?- odparła miło kobieta.
- No, może troszeczkę.- powiedziałam.
- Ty i Diego znacie się wiele lat.Wiem, że łączy was coś więcej niż przyjaźń. Znam mojego syna i widzę, że jest w tobie zakochany. Jesteś dla niego bardzo ważna i chciałabym, żebyś mu pomogła jak mnie już to nie będzie.- powiedziała kobieta.
- Jak to? Co pani jest?- byłam bardzo zdziwiona.
- Obiecaj mi tylko, że nie powiesz tego mojemu synowi.- postawiła warunek.
- Obiecuję.- powiedziałam.
- Jestem chora na stwardnienie rozsiane. Nie pożyję już długo.- powiedziała kobieta, ale o dziwo miała uśmiech na twarzy, a ja kompletnie nie wiedziałam co robić.
Jeszcze chwilę siedziałam w szpitalu, a potem ruszyłam spotkać się z Fran.
Francesca:
Opowiedziałam wszystko Ally i ruszyłyśmy do jej domu. Postanowiłyśmy, że musimy o tym powiedzieć Leonowi, zanim dowie się inaczej.
- Hej Leon. Musimy pogadać.- weszłyśmy do jego pokoju, ale on chyba już wszystko wiedział.
- Chyba wiem o czym.- podniósł głowę, po której swobodnie spływały łzy. Z Ally przytuliłyśmy go, a ja powoli chciałam mu zacząć wszystko tłumaczyć, ale do pokoju wszedł Diego.
- Cześć wam.- chłopak wszedł, ale jak zobaczył nasze miny, szybko zdał sobie sprawę, że coś nie gra.
Ja opowiedziałam swoją historię. Tylko jeszcze nie wiedziałam czemu Leon jest aż tak przygnębiony, ale zaraz powiedział nam, że widział Violettę całującą Tomasa. Wszyscy staraliśmy się go pocieszyć. Aby poprawić mu humor zeszliśmy na dół i zaczęliśmy śpiewać. Po chwili dołączyli do nas Jimi i Angie, którzy weszli do domu. Zauważyłam, że Ally unika wzroku Diego, tak jakby coś ukrywała. Muszę potem się wszystkiego dopytać.
------------------------------------------------------
Tak jak mówiłam, rozdział się pojawił. Na następny musicie trochę poczekać, bo jutro wyjeżdżam na kolonie do Grecji i będę tam do 15. Czyli tak około 20 rozdział będzie, może szybciej, ale sami rozumiecie po powrocie będzie trzeba się trochę ogarnąć, ale może napiszę go na kartce. Leonetta na jakiś czas się rozstanie, ale się kiedyś pogodzi. Czekam na Wasze komentarze :D
P.S.- Już miesiąc wakacji za nami :c Do jakiej klasy idziecie we wrześniu?

29 lipca 2014

Rozdział 18

Violetta:
Podniosłam głowę, a przede mną stał... Niemożliwe!
- Tomas?! Ale jak to? Co ty tu? Przecież..- nie mogłam wyjść z podziwu, że zobaczyłam Hiszpana. Przecież on wyjechał ponad rok temu.
- Tak Violu to ja. Wróciłem.- chłopak to powiedział, a ja się w niego mocno wtuliłam.
- Tęskniłam.- wyszeptałam. To prawda brakowało mi Tomasa, głównie, dlatego, że był on moją pierwszą miłością. Jednak nikt ani nic nie zmieni mojej miłości do Leona. Za dużo razem przeszliśmy.
- Co się stało? Dlaczego płakałaś?- postanowiłam, że powiem Tomasowi o moim śnie i o tym co widziałam przed chwilą. W ogóle opowiedziałam mu wszystko co działo się w studio przez 1,5 roku jego nieobecności. O Diego, Larze, Marco, Ludmile, Federico, Angie wszyściutko. Tak długo to mówiłam, że doszło do mnie, że mój tata dzwonił do mnie kilkanaście razy. Tomas odprowadził mnie do domu, byłam mu bardzo wdzięczna za to, że mnie wysłuchał. Sam był ciekawy tego co się działo podczas jego nieobecności. Gdy weszłam do domu widać było, że tata jest na mnie zły, ale zanim zdążył coś powiedzieć wtuliłam się w niego. Następnie ruszyłam do mojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Niestety w ogóle nie chciałam spać.
Drogi Pamiętniku!
Straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Leon mnie zdradził.. Z Francescą. Moją najlepszą przyjaciółką. Oprócz tego do Buenos Aires wróciła moja pierwsza miłość.. Tomas. Wiem, że on mi teraz pomoże, że mogę na niego liczyć. Na nim jednym nigdy się nie zawiodłam. Wiem, że między mną, a Leonem wszystko skończone. Za bardzo mnie zranił. Tak samo Francesca. Tyle ze sobą przeszłyśmy, traktowałam ją jak siostrę. Teraz wszystko będzie inne.

Nie miałam siły więcej pisać, więc położyłam się na łóżko i z bezradności zaczęłam mocno płakać. Niestety akurat do pokoju wszedł mój tata.
- Co się dzieje córeczko?- spytał mnie troskliwie tata, siadając również na moje łóżko. Nie wiedziałam czy mu powiedzieć, ale jednak przekonał mnie do tego. Widziałam, że się wściekł nie tylko z powodu Leona, ale i z powrotu Tomasa, nigdy go nie lubił i chyba już nie polubi.
- Będzie dobrze. Mówiłem, że jesteś jeszcze za mała na chłopaka. Wszystko się ułoży. Teraz idź spać. jesteś bardzo zmęczona.- tata utulił mnie w kołdrę i ucałował w czoło, po czym wyszedł z pokoju.
Leon:
Francesca poszła razem ze mną do domu. Nadal cieszyliśmy się jak dzieci. Już nie mogłem się doczekać, aż powiem to wszystko Ally, Angie i Jimiemu.
- Już jestem!- krzyknąłem poważnie, a po chwili spojrzałem na Fran i zaczęliśmy się śmiać nie wiadomo czemu.
- No nareszcie. Myślałam, że cię pierdykło po drodze.- zeszła na dół Ally, która spoglądając na nas nie wiedziała co się dzieje.
- Hej Ally.- powiedziała Fran z szerokim uśmiechem.
- Hej. Co tu się dzieje? Jednak was strzeliło w główkę?- powiedziała Ally śmiejąc się.
- Nie. Coś lepszego.- Francesca rzuciła się na Ally.
- Co?- Ally nie wiedziała co się wokół niej dzieje.
- Leon stanął na nogi! Wstał z wózka! Sam!- Fran zaczęła się wydzierać na cały dom, a Ally zaczęły lecieć łzy ze szczęścia.
- Naprawdę? jestem z ciebie taka dumna, Leon.- Ally uklękła przed moim wózkiem i mocno mnie przytuliła. Po chwili doszła do nas Fran.
- Leon, czemu tak długo cię nie było? Francesca, hej.. co wam jest?- Angie dopiero zauważyła, że wszyscy jesteśmy do siebie przytuleni, a łzy spływają nam z oczu. To naprawdę wzruszający moment dla nas.
- Leon wstał. Wstał z wózka.- Ally wstała i podeszła do Angie, przytulając ją.
- Co? Jak to? Kiedy? Gdzie?- Angie zasypywała nas pytaniami.
- Właśnie, jak to się stało?- spytała Ally.
- No to od początku.- Fran chciała zacząć tłumaczyć.
- Poczekajcie. Jimi chodź tu!- Angie krzyknęła do swojego narzeczonego.
- Tak? Coś się stało?- mężczyzna zszedł już w piżamie do nas.
- Tak, stało się i to wiele.- powiedziała Ally.
Razem zasiedliśmy do stołu, a ja i Fran zaczęliśmy co, jak i gdzie. Jutro z rana ma przyjść tu lekarz i rehalibitant. Jak dobrze pójdzie to zacznę chodzić o kulach. Angie zadzwoniła do mamy Włoszki, że Fran zostaje na noc. Próbowałem dodzwonić się też do Violetty, żeby jej o wszystkim powiedzieć, ale nie odbierała. Zresztą się nie dziwię. Przez to wszystko straciłem poczucie czasu, a jest już dosyć późno. wszyscy poszliśmy do swoich pokoi. Fran miała spać u Ally. Za szybko dziś nie zasnę, a to wszystko przez tą burzę. Grzmi jeszcze mocniej niż wcześniej.
*Puk, puk*
- Otwarte.- do mojego pokoju weszły przestraszone dziewczyny z poduszkami i kołdrami.
- Możemy się zdrzemać u ciebie na podłodze?- zapytała cicho Fran.
- Czemu? Zaraz, zaraz obie boicie się burzy. Zgadłem?- prychnąłem śmiechem.
- To nic śmiesznego, to możemy?- spytała zła Ally.
- Jak chcecie to zmieścimy się nawet na łóżku.- cały czas się śmiałem.
- Chciałbyś. Wystarczy nam podłoga.- dziewczyny zaczęły się rozkładać na dywanie. Po chwili mocno hukło i obie dziewczyny znalazły się w mgnieniu oka na moim łóżku.
- A mówiłem.- śmiałem się. One naprawdę zabawnie wyglądają.
- Milcz. Jutro będę musiała to sobie wymazać z pamięci.- powiedziała Fran.
- Ja też.- dodała Ally.
Dziewczyny wzięły swoje rzeczy i wtuliły się we mnie. W takiej samej pozycji zasnęliśmy.
Następny dzień, dom Angie:
Angie:
- Hej kochanie- obudził mnie tymi słowami mój narzeczony jednocześnie odsłaniając rolety w naszym pokoju i podając mi śniadanie do łóżka.
- Hej. Która godzina?- mówiłam przeciągając się.
- 7.30., trzeba zbierać się do pracy.- powiedział Jimi.
- Oo, śniadanko. Zjesz ze mną?- sięgnęłam po tacę z jedzeniem.
- Nie, niestety nie. Idę obudzić dzieciaki. Smacznego.- powiedział Jimi.
- Dziękuje. Miłego dnia.- powiedziałam.
No to tak, plan na dziś. Iść do studio, do Violetty. Hmm.. Wezmę Ally, żeby pomogła mi w wyborze sukni ślubnej. Pójdę wszystko uzgodnić w kościele. W moim rozmyślaniu przeszkodziło mi wołanie mojego przyszłego męża.
- Angie, chodź tu na chwilę.- wołał Jimi.
- Ok. Już idę.- ubrałam moje kapcie i ruszyłam w stronę pokoju Leona.
- Widzisz to?- zapytała mój narzeczony.
- Oni śpią we trójkę czy mi się tylko wydaje?- zapytałam.
- Nie wydaje ci się, a jak tak sobie pomyślę to dziś w nocy była burza.- powiedział Jimi hamując śmiech.
- No tak, dziewczyny boją się burzy.- razem się śmialiśmy.
- Ale przyznaj wyglądają jak taka rodzinka, rodzeństwo.- powiedziałam.
- Nie tylko wyglądają, ale też się tak czują.- powiedział Jimi.
- Mam pomysł, chodź.- razem z Jimim ruszyliśmy do kuchni. Wzięliśmy bitą śmietanę i miskę z wodą, po czym ruszyliśmy z powrotem do pokoju, w którym spały dzieciaki.
- Cii..- mówiłam do Jimiego przez śmiech.
- To co najpierw?- spytał Jimi pokazując mi obydwie rzeczy.
- Woda.- powiedziałam bez większego zastanowienia.
W taki to sposób cała trójka po chwili została oblana, co bardzo szybko ich rozbudziło.
- Aaaa!- wszyscy krzyczeli.
- Jeszcze? Ok! Załatwione!- powiedział Ally i ruszył na nich z bitą śmietaną.
- Wy! Wy jesteście nienormalni!- wyszła z krzykiem z pokoju Ally.
- A ja się z nią zgadzam!- powtórzyła czynność Francesca.
- Woda serio? Bita śmietana serio?- udawał poważnego Leon, ale po chwili zaczął się śmiać.
- Dobra, ja już lecę do pracy. Na razie Leon. Pa kochanie.- Jimi pożegnał się i poszedł.
Ja postanowiłam pójść do łazienki się przebrać i umyć. Nie wiem jak kiedyś mogłam żyć bez nich. Ally i Leon są dla mnie jak moje własne dzieci. Jimi, Jimi wiadomo kim jest. Nigdy nie byłam szczęśliwsza. Niedługo przyjedzie moja mama i pomoże mi w przygotowaniach do ślubu.
Leon:
Trzeba wstawać i się umyć. Cały się kleje, wymyślili bitą śmietanę. Woda by w zupełności starczyła. Violetta ode mnie nadal nie odbiera, a zawsze rano dzwoniła, aby mnie obudzić. Dziwne. Teraz naprawdę zaczynam się martwić. Wysłałem do niej milion wiadomości, zostawiłem wiadomości na skrzynce i nic. Zero odzewu. Nie wiem co robić, a jeśli coś się stało? Co ja wtedy zrobię?
- Leon, my idziemy do studio. Ty zaczynasz jutro, bo dziś przychodzą do ciebie sam wiesz. To miłego dnia.
- Jasne na razie, siostrzyczki.- powiedziałem z uśmiechem, ale nadal zastanawiałem się co jest z Violką.
Ally:
Z Fran jesteśmy już w studio. Ona jest taka zabawna. Dziś jej się przypomniało, że wczoraj umówiła się z Violettą, ale nie widziała jej więc chyba nie przyszła. Trochę się stresuję. Dziś tak naprawdę pierwszy dzień oficjalnej nauki w studio. Francesca chce mnie przedstawić swoim przyjaciołom. Szłam cały czas za Włoszką, a moją uwagę przykuła dwójka uczniów, którzy się przytulali.
- Fran, czy to nie jest Violetta?- zapytałam zdziwiona, bo to przecież dziewczyna Leona.
- Gdzie?- zapytała rozglądając się.
- Tam, widzisz?- odpowiedziałam.
- Tak to ona, a to przecież.. Tomas! Co on tu robi?- dziewczyna podbiegła do nich, a ja ruszyłam za nią. Tomas, Tomas, o nim jeszcze nie słyszałam, a może tak.
Francesca:
Po wskazaniu mi przez Ally przytulających się Violettę i Tomasa od razu tam pobiegłam. Przecież Tomas powinien być w Hiszpanii.
- Tomas? Co ty tu robisz?- zapytałam i z tyłu spostrzegłam Ally.
- Ja? Mieszkam.- odpowiedział obojętnie. Violetta zmierzyła mnie wzrokiem, co do niej niepodobne i wzięła Tomasa za rękę, po czym razem obejmując się odeszli. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Obejrzałam się w stronę Ally, która miała minę bardziej zdziwioną niż ja. Co to ma w ogóle być?
- Rozumiesz coś z tego?- zapytałam zdezorientowana.
- Nie mam pojęcia, ale zaraz musimy wszystko przedyskutować. Chodź na ławkę, mamy jeszcze czas do zajęć.- powiedziała dziewczyna.
Ja wyjaśniłam jej kim jest Tomas, o jego rywalizacji z Leonem i ogólnie o wszystkim. Nie poznaję go i Violetty też nie. Nigdy tak się nie zachowywała. Czy to oznacza, że między nią i Leonem koniec? Nie wiem co myśleć, co robić? To niewiarygodne.
- Fran, my nie możemy powiedzieć o tym Leonowi. Nie teraz, gdy odzyskał siły do walki, gdy uwierzył, że stanie na nogi. Nie wiem co tu się dzieje, ale on się załamie. Kocha Violettę najbardziej na świecie. Wiem to, znam go od dzieciństwa. To będzie dla niego cios.- powiedziała Ally, ona też nie nadążała za tym wszystkim.
- Masz rację. Na razie nic mu nie mówmy, ale i tak będzie wiedział, że coś jest nie tak. Jutro to zobaczymy jak przyjdzie do studio.- powiedziałam i razem poszłyśmy się przebrać na zajęcia, żeby się nie spóźnić. Diego dziś nie ma, musimy poradzić się z kimś innym, albo od razu pójdziemy do reszty zespołu. Nie rozumiem Violetty, o co jest na mnie zła?
-------------------------------------------------------------
Dzień spóźnienia, ale nie chciało mi się pisać w nocy, nie miałam weny na końcówkę. Rozdział nie podoba mi się za bardzo. Do końca tygodnia pojawi się jeszcze jeden, bynajmniej postaram się. Wtedy rozdziałów nie będzie przez 2 tygodnie, ponieważ od 3 do 15 sierpnia wyjeżdżam do Grecji, a tam nie ma szans, abym pisała, może na kartce. Rozdział będzie dopiero jak wrócę. Wiem, wiem rozbijam Leonette, ale to tylko na razie. Wyraźcie swoje opinie w komentarzach :-) Ogólnie to dziękuje za wszystkie pod poprzednim postem. One Shot będzie, ale potem. Na razie mam mało pomysłów. Pozdrawiam i miłego dnia życzę :*



22 lipca 2014

Rozdział 17

Następny dzień:
Violetta:
Jestem w studiu, ale nie mogę się dziś na niczym skupić. Ciągle mam w głowie ten okropny sen. Czy on naprawdę mógłby? Z nią? Nie oni by mi przecież tego nie zrobili.. To przecież najważniejsze osoby w moim życiu. To tylko okropny koszmar i tyle. Violetta, nic sobie nie wymyślaj, to wszystko to tylko twoja wyobraźnia. Jednak sama nie wiem czemu mam dziś do nich taki dystans, zwłaszcza do niej. Nic tak naprawdę mi nie zrobili. Nie mam pojęcia co myśleć. A jeśli naprawdę?
- Dlaczego?!- krzyknęłam sama do siebie i uderzyłam zeszytem o stół.
- Vilu, wszystko ok?- do sali, w której stałam wszedł akurat Maxi.
- Tak, tak. Wszystko gra.- odpowiedziałam bez przekonania.
- Jesteś pewna? Dziś jesteś jakaś taka inna?- powiedział mi chłopak, ale ja nie chciałam nikomu na razie mówić o moim śnie.
- Jestem pewna. Jest ok.- powiedziałam chłopakowi, po czym razem zaczęliśmy majstrować nad piosenką.
Diego:
Nie wytrzymam! Wyniki mamy będą dopiero o 16, a jest 11. Pięć godzin, przecież ja tyle nie wytrzymam. Tak strasznie się boję, że to coś poważnego, że ona mnie zostawi. Nie, Diego nawet tak nie myśl. Moja mama jest najważniejszą kobietą w moim życiu, dzięki niej mam wszystko.
*puk,puk*
- Diego, otwórz to my.- wołali zza drzwi wejściowych moi przyjaciele.
- Jacy my?- podszedłem do drzwi.
- Oj no nie wygłupiaj się.- powiedziała Ally wpychając się do domu.
- Jak mama?- zapytał Leon robiąc to samo co dziewczyna przed nim.
- Jasne, wejdźcie.- powiedziałem.
- Dzięki.- wyrechotała Ally.
- Mama śpi, denerwuje się wynikami. Chociaż mówiąc tak szczerze to ja boje się chyba 5 razy bardziej niż ona.- powiedziałem ze smutkiem.
- Będzie dobrze, zobaczysz.- próbował pocieszać mnie Leon, a w tym samym czasie przytuliła się do mnie nasza przyjaciółka.
- Leon dobrze mówi.- powiedziała dziewczyna.
- Dzięki, że jesteście. To dla mnie ważne.- podziękowałem przyjaciołom.
- Mamy dobrą wiadomość.- powiedziała Ally.
- Jaką?- spytałem.
- Otóż ja oficjalnie zostałam nową uczennicą studia.- wypiszczała dziewczyna.
- Gratulacje!- jeszcze raz przytuliliśmy się.
- A ja również wracam tyle, że tylko na zajęcia śpiewu.- powiedział chłopak z uśmiechem.
- Ale to tylko na razie.- powiedziała Ally.
- Jak to na razie?- spytał Leon, widać nie tylko ja nie zrozumiałem słów dziewczyny.
- Tylko na razie, bo niedługo zaczniesz z powrotem chodzić, a to też wiąże się z tańczeniem. No przepraszam mój drogi to będzie koniec z leniuchowaniem.- mówiła dziewczyna, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Tak, myślę, że to ma sens.- powiedziałem.
- Dzięki, że tak myślicie, ale ja wierzę w to coraz mniej.- powiedział Leon.
Rozmawialiśmy potem jeszcze przez jakieś 3 godziny i chyba moglibyśmy jeszcze dłużej, ale wstała moja mama, a moi przyjaciele nie chcieli przeszkadzać. Jeszcze 2 godziny. Chyba najdłuższe w moim życiu.
Francesca:
Wracam ze studia. Nie wiem, ale mam wrażenie, że Violetta mnie dziś unikała. Zawsze w trójkę rozmawiałyśmy całe przerwy, a dziś zostawiła samą mnie i Cami. Maxi mówił, że mu też się wydaje jakaś dziwna, ale nie chciała o tym z nim rozmawiać. Wieczorem chyba do niej pójdę, albo umówię gdzieś w parku. Jak mi nic nie powie to nie wiem. Wtedy zostaje Cami i Fede, może im coś powie? Może chodzi o mnie? Pustka w głowie.
- O matko! Przepraszam, nie zauważyłam cię..- wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Nic się nie stało Fran.- dopiero teraz zauważyłam, że to Marco.
- No to skoro już tak stoimy to powiedz co u ciebie słychać?- nie miałam pojęcia co mówić. Ja mam zawsze takie szczęście. W głębi serca nadal czuję coś do Marco, dlatego wolałam na razie  z nim nie rozmawiać. Chociaż przyjaźnimy się.. Chyba.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. A u ciebie?- spytał chłopak. Był chyba równie zakłopotany co ja.
- Jakoś leci.- i znowu ta cisza, jak ja tego nie znoszę.
- Dobra, ja już spadam. Mama będzie zła, że spóźniam się na obiad.- powiedziałam.
-To do zobaczenia.- odpowiedział mi chłopak. Bałam się, że będzie chciał mnie zatrzymywać, ale na szczęście nie.
Jakiś czas później:
Diego:
Właśnie siedzę w szpitalu. Mama jest w gabinecie u lekarza, odbiera wyniki. Chciałem wejść z nią, ale mi nie pozwoliła. Dlaczego ona zawsze musi być zawsze taka uparta? Zaraz tu zwariuję. Chodzę po tym korytarzu i chodzę, aż nagle słyszę znajomy głos.
- Rozumiem, że jeszcze nie znasz wyników?- powiedziała zza pleców Ally. Ja jej nie odpowiedziałem tylko przytuliłem się do niej. Tylko ona ostatnio potrafi mnie tylko uspokoić.
- Leon jest na rechalibitacji, ale mi rozkazał tu przyjść.- powiedziała mi dziewczyna odklelając się ode mnie. Razem usiedliśmy na krzesła i milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Ciszę przerwała Ally.
- Diego, nawet jeśli twojej mamie naprawdę coś będzie to wiesz, że masz nas? Masz mnie?- powiedziała dziewczyna swoim melodyjnym głosem, patrząc mi prosto w oczy. Po chwili zaczęliśmy się do siebie zbliżać, dzieliły nas już milimetry, aż nagle drzwi od gabinetu lekarza się otworzyły, a z nich wyszła moja mama. Ja i Ally odskoczyliśmy od siebie natychmiastowo i podbiegliśmy do mojej mamy.
- Ally skarbie, dzień dobry.- powiedziała do dziewczyny moja mama.
- Dzień dobry Pani.- powiedziała dziewczyna, nadal zakłopotana dziewczyna, tym co stało się przed chwilą.
- Mamo jak wyniki?- spytałem cały się trzęsąc, a moja mama mocno mnie przytuliła.
- Będzie dobrze synku.- powiedziała, a z jej oka wypłynęła pojedyncza łza.
- Mamo powiedz mi. Coś ci jest?- nie wiem czemu rozpłakałem się jak małe dziecko.
- Teraz muszę zostać w szpitalu na jakiś czas. Mógłbyś przywieźć mi ubrania i kosmetyki?- mama nie chciała mi widocznie nic powiedzieć.
- Tak jasne. Przy okazji podwiozę cię Ally do domu.- powiedziałem po czym udałem się razem z przyjaciółką do samochodu.
Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Boję się, że pocałunek, do którego prawie doszło w szpitalu zniszczy naszą przyjaźń. Do tego mama nie chce mi powiedzieć co jej jest, a coś na pewno. W innym przypadku nie musiałaby zostać w szpitalu i nie byłaby taka smutna. Muszę z nią jeszcze porozmawiać i wydusić z niej prawdę. Inaczej pójdę do lekarza, ale tego też mama pewnie uprzedziła, żeby mi nie mówił nic o chorobie.
Ally:
Nie wiem co robić. Prawie się pocałowałam z Diego. To prawda, podoba mi się i to bardzo, ale jesteśmy przyjaciółmi. Tylko, że do niego czuję co innego niż do Leona. Meksykanina od zawsze traktuje jak brata, którym jest, może nie jesteśmy spokrewnieni, ale kocham go nad życie. Diego za to ma w sobie coś takiego, co od zawsze mi się w nim podobało. Jak byłam mała marzyłam, abyśmy kiedyś zostali parą, ale on traktuje mnie jak przyjaciółkę. Tak rozmyślam i rozmyślam, że nie zauważyłam, że od pięciu minut stoję przed drzwiami z kluczami w ręku.
- Hej Angie. Jest już Leon?- zawołałam do kobiety.
- Nie Leona nie ma, ale za to przyszła do ciebie paczka.- odpowiedziała mi kobieta.
- Paczka? Sprawdzałaś co?- spytałam Angie.
- Nie, chociaż mnie korciło. No dalej, otwieraj.- poganiała mnie kobieta.
- No już, już.- zaśmiałam się.
- Nie wierzę! To najnowsza sukienka od paryskiego projektanta. Do tego strasznie droga. Kto ci ją przysłał?- zaczęła wariować Angie.
- Mojej córeczce, mama.- przeczytałam liścik.
- Chciałabym, żeby moja mama mi robiła takie prezenty.- powiedziała kobieta.
- Śliczna jest, ale szkoda, że to nie mój rozmiar, ale chyba twój. Proszę to ode mnie.- powiedziałam ze smutkiem.
- Żartujesz prawda?- powiedziała blondynka ze zdziwieniem.
- Nie, nie żartuję. Nie zależy mi w ogóle na tej sukience. Przyzwyczaiłam się do mega drogich prezentów od projektantów, tylko szkoda, że moja mama nie zna mojego rozmiaru ubrań, butów. Ona nawet nie wie jak ja wyglądam.- powiedziałam ze łzami w oczach i przytuliłam się do mojej przyszłej macochy.
- Bardzo długo się z nią nie widziałaś?- spytała mnie Argentynka.
- Lepiej nie pytaj. Chcesz coś do picia.- ruszyłam w stronę kuchni.
- Picie, picie, picie.. Ciasto! O matko przypali mi się ciasto!- Angie podbiegła przerażona w stronę piekarnika.
- Dziwne.. Nawet się nie upiekło. Piekarnik się chyba zepsuł.- kobieta wyjęła blachę z ciastem, a ja momentalnie zaczęłam śmiać się jak opętana.
- Co jak co Angie, ale ty zawsze mnie rozweselisz.- mówiłam przez śmiech.
- O co ci chodzi?- spytała Angie.
- To, że nie włączyłaś nawet piekarnika.- kobieta spojrzała i ryknęła śmiechem. Stałyśmy tak i nie mogłyśmy się opanować. Obu nam zaczęły lecieć już łzy i boleć brzuchy.
- Co jest dziewczyny?- do domu wrócił tata.
- Nie, nic.- odpowiedziałyśmy w tym samym czasie, nadal chichotając.
- Jak tam chcecie. Leona jeszcze nie ma?- spytał tata.
- Nie, jeszcze nie wrócił, a czemu się pytasz?- spytała Angie.
- Spójrz za okno.- odpowiedział i wskazał palcem na najbliższe okno.
Z Angie nawet przez to wszystko nie zauważyłyśmy jak bardzo popsuła się pogoda. Na dworze zrobiło się ciemno i się błyskało. Wszystko też wskazywało na to, że zaraz zacznie padać. Faktycznie lepiej, żeby Leon wracał, bo nie wiadomo co wyniknie z takiej pogody.
Francesca:
No pięknie, po prostu rewelacyjnie. Umówiłam się z Violettą w parku, a tu taka pogoda. Dopóki nie pada jest dobrze, burzę jakoś zniosę. W drodze do parku raczej też w tych ciemnościach nie zabłądzę. O matko! Już ta godzina? Muszę ruszać z domu, bo się spóźnię.
Violetta:
Francesca poprosiła mnie o spotkanie. Widocznie zauważyła, że jej unikałam dzisiaj. Muszę jej to wszystko wytłumaczyć. W końcu to tylko sen, wytwór mojej wyobraźni. Szkoda tylko, że pogoda się tak zepsuła. Najwyżej wejdziemy do jakiejś kawiarni. Cały dzień też nie gadałam za bardzo z Leonem, chociaż do mnie dzwonił. Napisał mi, że ma dla mnie jakąś wiadomość, czy coś. Ciekawe co takiego wymyślił tym razem mój ukochany.
*Dryń, dryń*
- Halo?- odebrałam telefon nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Hej Violetta, moglibyśmy się spotkać?- przemówił chłopak.
- Ach to ty Marco. Móc, możemy tylko nie dzisiaj.- odpowiedziałam przyjacielowi.
- Jasne, dziękuję, że znajdziesz dla mnie choć chwilę.- powiedział Meksykanin.
- A o czym chcesz pogadać? Jak można wiedzieć w ogóle?- spytałam zaciekawiona.
- O Francesce. Muszę z kimś o tym porozmawiać, a ty jesteś z nią najbliżej, więc..- powiedział Marco.
- Jasne nie ma sprawy, ale teraz muszę już kończyć. Do zobaczenia.- pożegnałam się z chłopakiem.
- Do zobaczenia.- Marco mi odpowiedział, po czym się rozłączył.
Widać, że nadal musi kochać Fran. Właśnie Fran! Jak zwykle się spóźnię.
Leon:
Wracam z rehalibitacji. Nieprawdopodobne w jak krótkim czasie może zepsuć się pogoda. Na szczęście do domu nie mam daleko. Jak wrócę muszę pogadać z Ally. Od jakiegoś czasu widzę, że ona i Diego patrzą na siebie inaczej, może nawet z tego coś będzie. Chwila, chwila czy to Fran? Gdzie ona chodzi w takiej pogodzie? Postanowiłem ją zawołać, ale ona mnie nie słyszała. Hmm.. trochę przyśpieszę, gdyby nie ten wózek złapał bym ją bez problemu. Już stoi, pewnie na kogoś czeka. Przywitam się z nią chociaż. Już byłem bardzo blisko, do dziewczyny brakowało mi jakichś dwóch kroków, ale ona mnie nie widziała, bo było bardzo ciemno. Już chciałem powiedzieć cześć, ale w tym samym momencie zauważyłem światła, światła samochodu, który był centymetr za Fran. W tym samym momencie wstałem na nogi i popchnąłem Włoszkę tak, że oboje upadliśmy na ziemię. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, a ja nie dowierzałem w to co się przed chwilą stało. Samochód nawet się nie zatrzymał, żeby zobaczyć czy nic nam nie jest tylko odjechał dalej. Francesca, która nadal leżała na mnie chyba dopiero zdała sobie sprawę, że tu jestem.
- Leon!- krzyknęła.
- Auć! Nie krzycz mi tak do ucha!- tym razem ja krzyknąłem, a Fran podniosła się i usiadła przede mną.
- Co tu się stało?- zapytała mnie.
- Więc widziałem cię, chciałem się przywitać, potem zobaczyłem ten samochód i wstałem i odepchnąłem nas od niego.- tłumaczyłem, nadal leżąc i nie dowierzając, że przed chwilą wstałem na nogi po takim długim czasie.
- Wstałeś?! Z wózka?!O boże Leon!- Włoszka tak jak ja cieszyła się jak dziecko. Może to i było to kilka sekund, ale teraz wiem, że mogę, że dam radę.
- Pomóż mi usiąść.- powiedziałem, a dziewczyna podała mi rękę i siedzieliśmy naprzeciw siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, Leon.- Fran przytuliła mnie, a ja to odwzajemniłem. Byłem taki szczęśliwy. Jeszcze trochę ćwiczeń, a będzie tak jak kiedyś. Czuję się jak nigdy. Kilka sekund, a tak bardzo wszystko zmieniła. Może to nie znaczy, że od razu będę chodzić, ale to dobry początek. Ja i Francesca płakaliśmy w swoich ramionach z tego całego szczęścia.
Francesca:
Ja nie mam pojęcia co się przed chwilą stało. W ostatnim momencie te światła, a potem Leon, leżałam na nim, uratował mi życie i stanął na nogi. Właśnie! ON NAPRAWDĘ TO ZROBIŁ! Wstał z wózka. Nie mogę powstrzymać łez, jestem tak bardzo szczęśliwa. Każdy by chyba był. Teraz siedzimy na chodniku, przytulamy się, płaczemy i właśnie widzę, że pada deszcz. Leon naprawdę w ostatnim czasie stał się dla mnie ważny. Jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Byłam tak bardzo rozemocjonowana, że zapomniałam po co tu w ogóle przyszłam.
Violetta:
Czy ja zawsze muszę się spóźniać? Jeszcze do tego pada. Dobra już jestem, teraz tylko wypatrzeć Fran. Gdzie ona jet? Rozglądając się zauważyłam jak jakiś chłopak i dziewczyna siedzą na podłożu i przytulają się, zaraz, zaraz. Przecież to Fran z... Leonem. Jak oni mogli mi to zrobić?! Ten sen to prawda! Jak oni mogą? Momentalnie się rozpłakałam i pobiegłam do domu. Nie wiedziałam co robić, co myśleć, dlaczego oni tak postąpili? Usiadłam na ławce i płakałam. Podniosłam głowę, a przede mną stał...
--------------------------------------------------------------
I jak? Podoba się rozdział? Wiem, że musieliście na niego strasznie długo czekać, ale najpierw zepsuł się komputer, o czym Wam już wspominałam. Miałam rozdział już na kartce, ale przepisując go zmieniłam prawie cały. Plus to, że wyjechałam na kilka dni. Mimo to mam nadzieję, że Wam się podoba. Wkrótce poznacie bardziej historię Ally. Czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam :D 
P. S.- Próbuję napisać One Shota, ale nie wiem czy mi wyjdzie. Więc zobaczymy czy dodam następny rozdział czy One Shot.
P. S. 2- Co myślicie o nowym wyglądzie bloga?

13 lipca 2014

Wyjaśnienie

Bardzo Was przepraszam, że już od dłuższego czasu nie dodany został ani jeden rozdział, ale mam problemy z komputerem i nie mogę go nawet na awaryjnym włączyć. Mam nadzieję, że na początku tygodnia uporam się z tym dokuczliwym problemem. Rozdział jest napisany na kartce i zostanie dodany zaraz po naprawieniu sprzętu. Jeszcze raz przepraszam.
Pozdrawiam --> Viola123

22 czerwca 2014

Rozdział 16

Federico:
Wczorajszy dzień był naprawdę wspaniały. Nie mogę uwierzyć, że znowu jestem pod jednym dachem z moją mamą. Niestety nie potrwa to pewnie długo, bo mama będzie musiała pewnie wracać do pracy we Włoszech. Jeszcze nie wiem kiedy wyjeżdża, ale oby została na jak najdłużej. Od wczoraj staram się dodzwonić do Ludmiły i nic. Nie odbiera, nie odpisuje na smsy, ani nawet na meile. Pewnie bardzo się wkurzyła. Może pójdę do jej domu, ale czy ona mi uwierzy? Mam lepszy pomysł, jednak w tym musi mi pomóc Violetta. Zaraz do niej pójdę.
Diego:
Dawno nie widziałem się z Leonem i Ally. Moja mama zachorowała i muszę jej pomagać przez co mam mniej czasu dla przyjaciół i na studio. Jej wyniki pojawią się dopiero jutro więc muszę wytrzymać. Przejdę się do moich przyjaciół, może przy nich zapomnę choć na chwilę.
Violetta:
Drogi Pamiętniku!
Wczoraj przyjechała do nas w odwiedziny mama Fede i muszę przyznać, że jest bardzo sympatyczna i ładna. Już wiem po kim Federico ma swoje poczucie humoru. Myślę co zrobić z Leonem. Niby jesteśmy parą, nie kłócimy się, ale z drugiej strony czuję, że nie jest tak jak wcześniej. Mam wrażenie, że Leon nie chce się do mnie za bardzo zbliżać..
- Violu mogę wejść?- wszedł z pytaniem skierowanym do mnie Fede.
- Przecież już wszedłeś to po co się pytasz?- zapytałam chłopaka, a ten się tylko uśmiechnął.
- Mam problem i nie wiem co z tym zrobić. To znaczy wiem, ale będę potrzebował..- nie dałam dokończyć chłopakowi.
- Mojej pomocy, tak? To mów. O co chodzi?- powiedziałam do Włocha.
 - Ludmiła jest na mnie zła, że odwołałem naszą randkę i nie chce słuchać moich wyjaśnień.- powiedział Fede.
- I co ja z tym mogę zrobić?- spytałam.
- Plan jest taki...- Federico opowiedział mi swój plan, na który się zgodziłam, bo wydawał się nawet sensowny.
Diego:
Stoję właśnie przed bramą do Leona i czekam aż ktoś mi otworzy furtkę.
- Diego, dawno cię u nas nie było.- przestraszyła mnie od tyłu Angie.
- Coo? O jezzu to ty Angie. Prawie, abym na zawał padł, a chyba tego nie chcesz.- powiedziałem do kobiety.
- Nie no na zawał w takim młodym wieku raczej nie padniesz.- zaśmiała się Angie i wpuściła mnie do domu.
- Już jestem!- wykrzyczała na cały dom kobieta.
- A, właśnie Angie nie zdążyłem ci jeszcze pogratulować.- przytuliłem kobietę.
- Dziękuje bardzo.- odpowiedziała mi po czym pokazała gdzie szukać Ally i Leona.
Udałem się do pokoju, który znajdował się w piwnicy? Albo obok, ale na tym samym piętrze? Tak chyba dobrze doszedłem, jak ostatnio tu byłem to jeszcze tego nie było, ale widzę Leona jak ćwiczy, a obok niego siedzi Ally.
- Diego! Cześć!- podbiegła do mnie dziewczyna, po czym przytuliła się. Tęskniłem za tym jej zapachem. Co ja mówię? Przyjaźnimy się przecież.
- Cześć Stary!- powiedział do mnie Leon próbujący wstać.
- Czekaj pomogę ci.- zaproponowałem, że pomogę przyjacielowi i chyba nic w tym złego, ale ten się wkurzył i tak czy siak musiał skorzystać z mojej pomocy.
- Co tam słychać? Dlaczego cię tak długo nie było u nas?- zapytała Ally.
- Moja mama zachorowała i muszę jej pomagać.
- Coś poważnego?- zadał pytanie Leon.
- Miejmy nadzieję, że nie. Jutro będą wyniki.- powiedziałem.
- Będzie dobrze zobaczysz. A co wy na to, żeby zjeść budyń?- zaproponowała Ally.
- Jak zrobisz?- powiedział Leon.
- Zrobię, niech wam będzie.- pomaszerowała do kuchni dziewczyna, a ja zostałem sam z Leonem.
Rozmawiałem z Leonem i zauważyłem, że ten jego wózek męczy go coraz bardziej. Jest przewrażliwiony i myśli, że jest jakimś nieudacznikiem. Dopiero teraz widzę jak to musi go bardzo kosztować. Chcę mu pomóc, ale nie bardzo wiem jak.
Federico:
Zaraz powinna pojawić się Ludmiła. Violetta miała ją zaprosić do domu, żeby porozmawiać, ale tak naprawdę mam zamiar ją przeprosić i przy okazji przedstawić jej moją mamę. Olga już zrobiła kurczaka, mmm jak ja go kocham. Chociaż i tak najlepsze jest włoskie jedzenie. Muszę w wakacje zabrać Ludmi do mojego ojczystego kraju i pokazać jej co nieco. Dobra Fede stop! Jeszcze ci nie przebaczyła, a ty już planujesz wakacje. O właśnie dzwoni do drzwi, Violetta idzie jej otworzyć.
- Hej Violu! Mam nadzieję, że się nie spóźniłam.- powiedziała Lu wchodząc do domu.
- Nie skądże. Olga właśnie nakrywa do stołu.- odpowiedziała jej Violetta.
- To o czym chciałaś pogadać?- zapytała blondynka i dopiero teraz zauważyła mnie stojącego naprzeciwko niej.
- Ludmiła chcę ci wszystko wytłumaczyć.- zacząłem mówić.
- A więc to tylko podstęp?- spytała wkurzona Ludmiła.
- Tak. Nie odbierałaś, a ja ci naprawdę muszę wyjaśnić, dlaczego odwołałem randkę.- powiedziałem dziewczynie.
- A myślisz, że ja chcę tego słuchać? Odpowiem ci od razu. Nie, nie chcę. Naprawdę się cieszyłam na tę randkę, a ty to wszystko popsułeś! A teraz tak jak gdyby nigdy nic zwołujesz mnie tu podstępem i myślisz, że wszystko będzie dobrze?!- wykrzyczała mi to ze łzami w oczach. Nie wiedziałem, że aż tak ją to zabolało.
- Nie, nie oczekuję, że wybaczysz mi, ale chcę abyś mnie wysłuchała. Proszę.- powiedziałem ze smutkiem, a Ludmiła tylko na mnie spojrzała z bólem.
- No to ja może spróbuję to wyjaśnić mojej synowej, bo to chyba po części moja wina, co?- podeszła do nas moja mama.
- Słucham?- spytała zdziwiona tym razem Blondynka. Nic dziwnego nie wiedziała, że moja mama jest w Argentynie i widziała ją pierwszy raz na oczy.
- Ludmiła poznaj to moja mama, mamo to Ludmiła.- przedstawiłem sobie kobiety, po czym wszystko razem z mamą wytłumaczyłem Ludmile.
- Przepraszam cię bardzo Fede. Ja nie wiedziałam.- dziewczyna spojrzała na mnie, a ja ją mocno przytuliłem do siebie.
Reszta wieczoru minęła sympatycznie. Ludmiła i mama chyba się polubiły. Wnioskuje to z tego, że planują jutro iść na wspólne zakupy. Przez cały wieczór jedynie Violetta wydawała mi się taka jakaś dziwna. Mało rozmawiała i była bardzo zamyślona. Jutro z nią o tym pogadam, bo jak na razie to jestem zmęczony i położę się spać.
Violetta:
Podemos pintar colores al alma 
Podemos gritar yeh 
Podemos volar sin tener alas 
Ser la letra en mi cancion 
Y tallarme en tu voz.  
- Dlaczego tylko twój głos potrafi mnie teraz uspokoić?- spytała brunetka. 
- Nie mam pojęcia. Wiem, że jesteś dla mnie kimś ważnym i nie rozumiem dlaczego dopiero teraz to zrozumiałem.- powiedział szatyn. 
-Czuję to samo. Ja się chyba w tobie zakochałam.- odpowiedziała dziewczyna. 
- Miedzy nami stoi tak wiele, a jednak tak mało.- powiedział chłopak patrząc w oczy dziewczynie. 
- My nie możemy tego zrobić. To ich skrzywdzi.- mówiła brunetka przez łzy, a chłopak zbliżał się do niej. Już dzieliły ich milimetry, aż nagle...
-Nieee!!!!- obudziłam się z krzykiem i łzami w oczach. Przecież ten chłopak to Leon, a ta dziewczyna to nie ja. Płakałam sama nie wiem dlaczego, bo przecież to tylko sen. Ona przypominała mi... Nie, Violetta to na pewno nie ona. Wszyscy tylko nie ona. W ogóle to wszystko jakieś chore, to głupi koszmar. Leon jest ze mną i mnie nie zdradza, a tam nawet nie był na wózku. Muszę się uspokoić i starać zasnąć.
Ludmiła:
Wygłupiłam się w oczach zarówno Federico jak i jego mamy. Dlaczego ja tak na niego naskoczyłam i to przy niej? Gdybym ją chociaż szybciej zauważyła, ale nie. Pięknie zaczęłam naszą znajomość. Nie powiem wolałabym poznać mamę Fede w innych okolicznościach, ale wydaję się bardzo uprzejma. Mam nadzieję, że mnie polubiła, a co jak nie? Takie jakie wejście zrobiłam  to wcale bym się nie zdziwiła gdyby mnie znienawidziła. Jutro idziemy razem na zakupy. Będę się trząść jak galareta. Może wezmę Violettę? To chyba dobry pomysł? Dobra, koniec. Idę spać.
Diego:
Nie wiem dlaczego, ale dziś jak tak zobaczyłem Ally po tym długim czasie to coś do niej poczułem. To coś więcej niż przyjaźń. To prawda już kiedyś jak jeszcze byliśmy młodzi mi się podobała, ale ona tego nie odwzajemnia. Jestem dla niej tylko dobrym, wieloletnim przyjacielem. Dużo bym dał, żeby się we mnie zakochała tak jak ja w niej. Do tego martwię się mamą. Naprawdę wygląda kiepsko. Wyniki będą jutro po południu i modlę się, aby były dobre. Tata wraca dopiero za trzy dni, bo Antonio gdzieś go tam wysłał. Bardzo go teraz potrzebuję, Nawet jeśli Gregorio nie jest idealny to mogę na niego liczyć.
-------------------------------------------------------------
I jak? Podoba wam się? Jak myślicie kto był z Leonem w śnie Violetty? Co dolega mamie Diego? To w przyszłych rozdziałach. Czekam na wasze opinie w komentarzach. Chociaż jedno słowo mnie mobilizuje. Dzięki, że jesteście :-) Buziaki :*



6 czerwca 2014

Rozdział 15

Ludmiła;
A w nim zobaczyłam sms-a od Federico.
Od*Fede*
Lu, przepraszam, ale muszę odwołać naszą randkę. Naprawdę bardzo mi przykro. Wytłumaczę Ci wszystko jutro. Kocham Cię <3
Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Tak bardzo cieszyłam się na naszą randkę, głównie dlatego, że ostatnio mało czasu spędzamy ze sobą, a teraz on tak jak gdyby nigdy nic wszystko niszczy. Momentalnie rozpłakałam się, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Po drzwi podbiegli rodzice z pytaniami co się stało, ale ja nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a już w ogóle to z nimi. Po kilku latach przypomnieli sobie, że mają córkę. Zamknęłam się w pokoju, przebrałam w piżamę, zmyłam makijaż i położyłam, mimo że nie byłam zmęczona.
Kilkanaście minut szybciej:
Federico:
Dobra, jestem już gotowy na randkę z Ludmiłą. Już nie mogę się doczekać kiedy zasiądę do stołu z moją księżniczką. Camila świetnie wszystko wymyśliła, no w końcu to dziewczyna.
- Federico, otwórz drzwi!- krzyczała do mnie Olga, co mnie zdziwiło, że ja byłem na górze, a reszta domowników na dole.
- A ktoś inny nie może?- odkrzyknąłem gosposi.
- Nie! Masz zrobić to ty!- tym razem to był German.
Zszedłem na dół i zobaczyłem wszystkich domowników siedzących w salonie i nadal nie widzę sensu, że to ja musiałem się fatygować z góry i otwierać te drzwi.
- No szybciej, szybciej.- powiedział German.
- Już, już.- odpowiedziałem.
Otworzyłem drzwi i nie wierzyłem własnym oczom.
- Mama to naprawdę ty?- nie czekając na odpowiedź, rzuciłem się kobiecie w ramiona.
- Tak synku. Zaraz mnie udusisz.- powiedziała do mnie mama.
- Federico, gości nie wita się przez próg.- zwróciła mi uwagę Olga.
Pomogłem mamie z walizkami i wszyscy razem zasiedliśmy do stołu, bo jak się okazało tylko ja nie wiedziałem o jej przyjeździe, a Olga przygotowała pyszne jedzenia. Szybko jeszcze wysłałem sms-a do Ludmiły, że randka odwołana. Mam nadzieję, że nie wkurzy się mocno. Jutro jej wszystko wytłumaczę.
- Jak ci minęła podróż?- German zadał pytanie do mojej mamy.
- Fantastycznie. Dawno tutaj nie byłam. Ostatnio jak jeszcze Maria żyła, chyba.- powiedziała mama.
- Ten czas tak szybko leci.- odpowiedział ojciec Violetty.
- A co u ciebie Violetto? Federico strasznie dużo o tobie mówił. Ja raczej pamiętam cię jak byłaś małym szkrabem.- skierowała pytanie moja mama do Violi.
- Jakoś leci. Mam nadzieję, że Fede mówił w samych pozytywach.- wszyscy się zaśmialiśmy.
Potem jeszcze długo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tak jakby taka jedna wielka rodzina, bardzo dobrze się tu czuję. Cieszę się, że mogę mieszkać w tym domu.
Violetta:
Hahhaa... nie mogę z miny Fede gdy zobaczył w drzwiach swoją mamę. Szkoda, że nie zdążyłam mu cyknąć fotki. Bardzo się ucieszył. Jego mama jest bardzo fajna, nie jest sztywna i można z nią porozmawiać właściwie o wszystkim. Zazdroszczę Fede, że ma taką mamę. Ciekawe co się dzieje z jego tatą, bo nigdy o nim nie opowiadał. Muszę się raz o niego wypytać. Jestem już zmęczona dzisiejszym dniem, marzę tylko, żeby zasnąć. Nie mam sily nawet napisać notki w pamiętniku, trudno.
Od*Leon*
Dobranoc kochanie <3 I żebym Ci się śnił :-*

Jaki on słodki, zawsze wie kiedy ma do mnie napisać.

Do*Leon*
Dobranoc :-* Kocham Cię mocniutko <3 Słodkich snów!

Od*Leon*
Ja bardziej! I nawet się nie sprzeczaj ze mną <3

Do*Leon*
Nawet nie miałam zamiaru :-* Teraz już naprawdę idę spać, bo jestem wyczerpana. Wszystko powiem ci jutro ;-)
P.S.- Buziaki :*******

Od *Leon*
Już się nie mogę doczekać :-) Kocham Cię <3
P.S.- <załącznik>  Śpij dobrze :-*

Otworzyłam załącznik, a tam głos Leona śpiewającego "Podemos". Tak bardzo go kocham. Uwielbiam zasypiać przy jego głosie.
-----------------------------------------------------------------------------
Wiem bardzo krótki i następny obiecuję będzie dłuższy. Postaram się go też szybciej dodać. Ten tydzień miałam zawalony, ale w przyszłym już mam więcej luzu, bo nie ma nauczycieli i zastępstwa są, ani nie ma tak szczególnie nauki. Podoba wam się? Czekam na wasze komentarze :-)

2 czerwca 2014

1000 wyświetleń!

Dziękuję Wam wszystkim za pierwsze tysiąc wyświetleń mojego bloga i zostawione po sobie komentarze. Nawet nie wiecie jak się cieszę z każdych odwiedzin i pozostawionego po sobie chociażby jednego słowa. Blog ma dopiero niecałe 2 miesiące i może nie jest jakiś świetny i dużo mu brakuje do perfekcji, ale bardzo, bardzo Wam dziękuję! Postaram się jak najszybciej dodać rozdział, ale, że zbliża się koniec roku, a w tym tygodniu mam łącznie 6 sprawdzianów, a w tym mega 2 trudne, bo z chemii i fizyki to mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Niedługo już będę miała luz w szkole i wystawione oceny to i postaram się dodawać częściej rozdziały niż raz na tydzień. Jeszcze raz BARDZO WAM DZIĘKUJĘ! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i z moim blogiem jak najdłużej, bo po tym opowiadaniu planuję pisać następne, ale o Jortini :-) Lecz  to w dalszej przyszłości. To opowiadanie zakończę chyba na 50 rozdziale, więc sami widzicie jeszcze długa droga przed nami.
Liczba wyświetleń według kraju:
















Dobra czwarty raz, ale DZIĘKUJĘ!
Pozdrawiam- Viola :-)

30 maja 2014

Rozdział 14

Violetta:
- Pobudka! Kochanie co się dzieję? Córciu!- obudziło mnie wołanie taty.
- Co, co jest?- dopiero teraz zauważyłam, że jest środek nocy, a moja twarz jest cała w łzach. Ale dlaczego?
- Co ci się śniło Violu?- pytał mnie zmartwiony tata.
- Nie, nie wiem.- nie miałam pojęcia dlaczego, ale znowu zaczęły mi lecieć łzy i od razu przytuliłam się do mojego taty.
- No już, dobrze. Jestem tutaj córeczko.- mówił do mnie tata, całując mnie w czubek głowy.
- Idź już.- powiedziałam.
- Mogę zostać jeszcze jak chcesz.- zapewnił mnie tata.
- Nie, idź już. Tez musisz się wyspać, a to po prostu zły sen.- powiedziałam.
- Dobrze. Dobranoc kochanie.- tata powiedział, wychodząc z mojego pokoju.
Ostatnio często budzę się w nocy ze łzami. Tyle, że nigdy nie pamiętam co mi się śniło. Nie mówiłam tego tacie, ale dziś chyba musiałam głośno krzyczeć. Boję się znowu zasnąć, co jak znowu przyśni mi się ten koszmar? I teraz go zapamiętam, a nie wiem czy tego chcę. Dobrze, że odzyskałam już Leona i Angie też. Cieszę się z jej szczęścia, ale sama nie wiem, za tą Ally nie przepadam. Mimo, że Leon mi wszystko wytłumaczył to i tak nie zdobyła mojej sympatii. Dlaczego wtedy kiedy mam spać w mojej głowie pojawia się tyle myśli? Spróbuję zasnąć, jutro szkoła.
Rano, dom Angie:
Angie:
Wszyscy jeszcze śpią, chyba pora ich obudzić. Hmm... jeszcze chwilę poczekam, w końcu rzadko tu jest taka cisza, można powiedzieć, że w ogóle. Muszę się przyznać, że wczoraj strasznie się wkurzyłam na dzieciaki, ale to przez ten stres. Leon i Ally są dla mnie jak moje własne dzieci i nic tego nie zmieni. Zrobię chyba dla wszystkich coś na śniadanie, niech się ucieszą. Potem muszę przejrzeć katalog z sukniami ślubnymi i w ogóle teraz będę miała tyle na głowie. Zastanawiam się nad powrotem na stałe do studia, choć nie jestem jeszcze pewna swojej decyzji. Może dopiero po ślubie? Z drugiej strony bardzo tęsknie za szkołą, uczniami no i oczywiście moimi przyjaciółmi.
- Hej Angie!- doszły do mnie krzyki z tyłu.
- Boże, Leon! Przestraszyłeś mnie.- mówiłam do chłopaka.
- Przepraszam, nie chciałem. A co tu się robi?- spytał mnie z uśmiechem na twarzy.
- Samo się nie robi. Pomyślałam, że zrobię dziś śniadanie zanim wstaniecie, ale skoro ty już nie śpisz to mi pomożesz.- podałam chłopakowi naczynia, żeby nakrył do stołu.
- Jasne, nie ma za co.- pojechał do jadalni, a po chwili usłyszałam trzaski i zaraz tam pobiegłam.
- Leon! Co się stało?- ujrzałam potłuczone naczynia na podłodze i chłopaka z ręką całą w krwi.
- Co się dzieje?!- z krzykiem wbiegli do jadalni Ally i Jimi.
- Przez ten cholerny wózek nie mogę nakryć do stołu, żeby czegoś nie popsuć!- wrzasnął Leon i od razu wyjechał z pomieszczenia.
- Posprzątajcie tu, a ja z nim pogadam i opatrzę mu rękę.- wydałam rozkaz pozostałej dwójce i pobiegłam za Leonem.
Federico:
Co tutaj się wczoraj działo? Tyle emocji w jeden dzień, sam już nie nadążam. Chwila muszę to sobie poukładać w głowie, a więc: Angie bierze ślub z Jimim, oboje zaadaptowali Leona, a on z kolei wrócił do Violetty. Coś jeszcze? Sam już nie wiem. Szkoda mi Leona jest taki utalentowany, a nie ma czucia w nogach. Hmm... Myślę co zrobić dla Ludmiły. Dawno nie byliśmy na randce, a bardzo tęsknię za moją blondyneczką. Tylko co tu wymyślić. Poradzę się Violi, a może jej lepiej nie, dam jej spokój, ona też musi sobie wszystko w głowie poukładać. Zadzwoniłbym do Leona, ale ten ma dosyć problemów, na razie dam mu spokój. Wiem! Maxi! A najlepiej jak w ogóle pójdę do studio i zobaczę na kogo tam trafię.
Kilkanaście minut później:
- Camila!- zauważyłem przyjaciółkę i doszedłem do wniosku, że kto mi lepiej doradzi jak nie dziewczyna.
- Fede! Coś się stało?- obróciła się i zaczęła iść w moją stronę.
- Nie, nic takiego, ale potrzebuję twojej pomocy.- zacząłem.
- Mojej pomocy? Co zrobiłeś?- o co ona mnie posądza?
- Ja coś zrobić? Żartujesz sobie chyba, Camila.- mówiłem do dziewczyny, robiąc minę jakbym nigdy niczego nie przeskrobał.
- Dobrze, jak chcesz. To w czym ci mogę pomóc?- spytała mnie.
- No, bo wiesz Viola i Leon wrócili do siebie i ten ślub Angie, więc...- przyjaciółka przerwała mi w połowie zdania.
- Naprawdę Viola i Leon wrócili do siebie? Jaki ślub Angie? O niczym nie wiem.- dziewczyna piszczała i zadawała co nowe pytania.
- Cami miałaś mi pomóc.- powiedziałem do dziewczyny, która wreszcie zamilkła.
-Ok, ok już jestem cicho, ale mam pomysł. Najpierw mi wszystko opowiesz, a ja ci wtedy pomogę. Co ty na to?- powiedziała mi przyjaciółka.
Co miałem zrobić? Zgodziłem się. Najpierw opowiedziałem wszystko dziewczynie z wczorajszego wieczoru, a następnie ta mi pomogła w realizowaniu randki dla mnie i Ludmiły.
Leon:
- Leon, co się dzieje? To tylko głupie naczynia, komu nie zdarzyło się czegoś kiedyś stłuc?- podeszła do mnie Angie. Ja wiem, że ona chce mi pomóc, ale nigdy nie zrozumie do końca co ja czuję.
- Wiem, Angie. Może głupio się zachowałem i tylko dorabiam ci zmartwień, a przed ślubem masz dosyć na głowie, ale ja tak nie potrafię.- mówiłem z żalem, smutkiem, a w oku kręciła mi się łza, która nie miała prawa ujrzeć światła dziennego.
- Co ty mówisz? Zmartwień? Jestem najszczęśliwsza na świecie, że mam ciebie, Ally, Violettę, Jimiego i wszystkich przy sobie. Teraz mi powiedz co się dzieje?- nie powiem trochę mi to poprawiło na chwilę humor.
- Po prostu ja czuję jakbym był dla wszystkich ciężarem, chociaż wiem, że wy tak o tym nie myślicie. Kiedyś myślałem, że muzyka jest dla mnie wszystkim, ale teraz wiem, że nie. W życiu najważniejsza jest miłość i nieważne jaka, czy to miłość do dziewczyny, ojca, matki, czy przyjaciela bez niej życie nie byłoby takie same. Tak naprawę gdyby nie przyjaciele i rodzina nigdy nie wyszedłbym ze szpitala i nie potrafilbym cieszyć się życiem, ale jednak potrafię.- zauważyłem, że gdy powiedziałem rodzina Angie zrobiła zdziwioną minę.
- Mówiąc rodzina miałem na myśli ciebie, Jimiego i Ally, To wy jesteście nią dla mnie, za co bardzo dziękuje. Kocham was.- Angie nie mogła wydusić z siebie słowa i tylko mocno mnie przytuliła.
- Tulicie się beze mnie? Niesprawiedliwe też chcę.- po chwili doszła do nas Ally.
- Halo, halo o kimś tu chyba zapomnieliście?- tym razem doszedł Jimi. Teraz to już jesteśmy w komplecie.
Federico:
- No to do zobaczenia o 19, kochanie.- rozmawiałem przez telefon  z Ludmiłą.
- Już się nie mogę doczekać tego co przygotowałeś.- jeżeli moja dziewczyna myślała, że się wygadam to mocno się myliła.
- Nic ci nie powiem, nie licz na to nawet.- mówiłem dziewczynie.
- Ale nic, a nic?- próbowała swoich gierek.
- Nic, a nic. Teraz już kończę. Buziaczki. Kocham Cię.- postanowiłem skończyć rozmowę, bo prędzej czy szybciej wygadałbym się, a nie o to tu chodziło.
- Już tęsknie. Pa!- jak ja ją bardzo kocham.
Trzy godziny później:
Ludmiła:
Już jestem gotowa na randkę. Jestem tak bardzo podekscytowana i ciekawa co takiego przygotował mój chłopak. Trzeba przyznać, że wyglądam całkiem nieźle.
- Uuu... widzę, że szykuje się randka?- zaczepiła mnie moja mama.
- Owszem- powiedziałam, a banan nie schodził mi z twarzy.
- A co to za młodzieniec jeśli można wiedzieć.- tym razem odezwał się mój tata.
- Oj, no daj już spokój dziewczynie, widzisz jaka jest uśmiechnięta, ale mam nadzieję, że go poznamy.- powiedziała moja mama.
- No jasne. Na razie powiem wam tyle, że pochodzi z Włoch i ma na imię Federico i razem jesteśmy już od jakiegoś czasu.- wytłumaczyłam wszystko rodzicom, ponieważ nie było ich przez jakiś czas w BA i nie wiedzieli o wszystkim. Wrócili dopiero jakieś trzy dni temu.
Zobaczyłam, że w torebce nie mam telefonu więc wróciłam się po niego na górę, a w nim zobaczyłam sms-a od....
-------------------------------------------------------------------------
Chciałam dopisać jeszcze coś, ale to  w przyszłym rozdziale jednak.  Mało Leonetty, ale w następnym będzie więcej. Czekam na wasze komentarze i jeśli czytacie to naprawdę zostawcie po sobie chociaż jedno słówko. To dla bardzo dużo znaczy, naprawdę :-) Kolejny rozdział nie wiem w jaki dzień, ale na pewno w przyszłym tygodniu. 


27 maja 2014

Przepraszam

Wiem, wiem rozdział już dawno miał być, ale tak strasznie mało czasu. Koniec roku i cały czas tylko poprawy, sprawdziany i kartkówki. Masakra! Mam napisaną połowę rozdziału, została tylko druga. Obiecuję, że rozdział 14 pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Potem będę miała luz w szkole to i więcej czasu. A na razie tylko chemia, fizyka, matma i wszystko na raz. Codziennie coś, a trzeba poprawić sobie średnią, żebym na świadectwie trójek nie miała xd Na razie tygodniowo na pewno będzie jeden rozdział, a potem zobaczymy. Bardzo was przepraszam! Jak trochę odpuszczą w szkole obiecuję poprawę.

19 maja 2014

Rozdział 13

Leon:
Otworzyła nam Olga, która stała jak wryta wpatrując się w nas. Po chwili z jadalni przyszła do nas wkurzona Angie, myślałem, że zaraz nam coś zrobi i wcale się nie myliłem.
- Kazałam wam przejść przez 2 ulice! To naprawdę takie niewykonalne?! Wyglądacie jak jacyś bezdomni!- krzyczała na nas, dopóki Olga jej nie zaciągnęła do kuchni, w tym samym czasie podszedł Jimi i kazał nam wracać do domu.
- Nie, niech zostaną. Federico pewnie użyczy swoich ubrań Leonowi, a Violetta..yyy...- German nie wiedział jak moja kompanka ma na imię.
- Ally.- powiedziałem.
- Co?- zapytał, widocznie nie załapał.
- To jest Ally.- powiedziałem po raz drugi.
- Aa dobrze. Violetta daj koleżance jakieś ubrania! A ty Fede Leonowi. Leon idźcie się ogarnąć, znasz ten dom, to zaprowadź..yyy.. koleżankę.- nie wierzę, że już zapomniał jej imienia. Tak jak German nam kazał tak zrobiliśmy. Dobrze, że ja i Fede nosimy ten sam rozmiar.
Violetta:
Co to w ogóle ma być? Przychodzą tu jak jakieś świnie, dobra może przesadzam, ale po co on ją tutaj przyprowadzał? Jeszcze jej muszę ubrania pożyczać. Ally, chyba dobrze zapamiętałam próbowała mnie zagadać, ale ja jej krótko odpowiadałam: tak, nie lub nie wiem.
- Violetta, jeśli chodzi o to co widziałaś wczoraj to...- przerwałam jej.
- Nie chcę wyjaśnień. Ja i Leon nie jesteśmy razem już od dawna, między nami już nic nie ma.- tłumaczyłam dziewczynie, prawdę mówiąc oszukiwałam samą siebie. Dałam jej ubrania i zeszłam na dół. Już chciałam, żeby ten wieczór się skończył.
Ally:
Boję się, że Violetta szybko mnie nie polubi. Chciałabym się z nią dogadać, głównie dla Leona, Fran i Angie, im bardzo na tym zależy. Bardzo ją kochają. Trzeba przyznać, że ma fajny styl, może trochę odmienny od mojego, ale pasują jej te pastele. Tylko, żebym nic nie zrobiła z zestawem, który mi pożyczyła. Z moim szczęściem na pewno zaatakuje mnie i kot i porwie jej ubrania. Niech to!
- Gotowa?- podjechał Leon.
- Tak. Violetta chyba mnie nie lubi.- powiedziałam smutna.
- Mnie chyba już też nie, ale będzie ok. Trzeba jej wszystko wyjaśnić i to za chwilę. Teraz lepiej chodźmy, bo Olga nie lubi jak jedzenie stygnie.- powiedział mój przyjaciel.
- Chodźmy.- powiedziałam.
Zeszliśmy na dół i było jakoś tak strasznie sztywno. Nie lubię takiej atmosfery więc zaproponowałam, żeby coś zaśpiewać. Angie spiorunowała mnie wzrokiem, więc szybko za żałowałam mojej propozycji.
- Jasne, czemu nie. Fede masz jakąś gitarę?- powiedział Leon.
- Tak, leży w moim pokoju. Zaraz po nią skoczę.- powiedział radosny Fede.
- Nie fatyguj się. Zagram na fortepianie.- powiedział mój tata.
Po chwili zagrały pierwsze nuty "Ven y canta". Ja, Leon zaczęliśmy śpiewać, a po chwili doszła do nas Angie, widać, że przeszedł jej zły humorek. Dołączył też Fede, a Olga, Ramallo i German jedynie śmiesznie tańczyli. Tylko Violetta siedziała, zrobiło mi się jej naprawdę żal. Po skończonej piosence zasiedliśmy do stołu już w lepszych nastrojach. Po zjedzonej kolacji Angie wstała i zaczęła swoją mowę.
- A więc przyszłam tutaj głównie po to, aby coś ogłosić. Na dobry początek mam do zakomunikowania, że z Jimim postanowiliśmy, że zostajemy na stałe w Buenos Aires.- po tych słowach rzuciłam się w ramiona Leona, a on mnie mocno uścisnął. Na szczęście szybko zdałam sobie sprawę, że obok siedzi Violetta.
- Dobrze widzę, że się cieszycie. Mam drugą wiadomość. Leon, Ally mieliśmy wam to już dawno powiedzieć, ale ten wypadek i to wszystko.- powiedziała Angie.
- No mów!- krzyknął szczęśliwy Leon.
- Ja i Jimi bierzemy ślub.- powiedziała po czym mocno ją przytuliłam, zaraz to samo zrobiłam z tatą.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę.- mówiłam i tak z tego całego szczęścia poleciała mi jedna łza, którą przetarł mi Leon.
- Ja też i to bardzo. Gratuluję wam.- mówił Leon.
- Gratulacje.- powiedział tym razem German. Olga i Ramallo mocno uścisnęli Angie i to samo zrobili z miom tatą.
- Gratuluję Angie, mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.- odezwała się Violetta.
- Dziękujemy wam.- powiedział mój tata. O boże jak się cieszę.
- Mamy jeszcze jedną wiadomość. Teraz mi nie przerywajcie.- wzrok skierowała głównie na Leona.
- Więc Leon teraz już wybacz, ale nie masz nic do gadania i musisz z nami przeżyć ten rok i dłużej, ponieważ cię adoptowaliśmy i jesteś oficjalnie naszym synem.- Leona zatkało, nie wiedział co powiedzieć. Przytulił Angie i Jimiego, a potem mnie.
- Dziękuje, nie wiem co powiedzieć. Dziękuje.- mówił, a ja go jeszcze raz przytuliłam.
- Kocham cię braciszku ty mój.- powiedziałam.
- Ja ciebie też i teraz pamiętaj każdego chłopaka, który przyjdzie do ciebie prześwietlę, a jak znajdę choć jedną rzecz, która mi nie pasuje od razu wywalę za drzwi.- oboje się zaśmialiśmy.
- Wszystko, byle, żebyś był obok mnie.- odpowiedziałam mu.
- No to co czas na deser?- powiedziała Olga.
Podczas jedzenia posiłku Leon cały czas patrzał na Violettę. Oni muszą się pogodzić. Po prostu muszą! Są dla siebie stworzeni.
- Violu możemy porozmawiać?- spytał Leon.
- Tak.- odpowiedziała mu i poszli na kanapę do salonu.
Leon:
Nie wierzę w to co zrobili dla mnie Angie i Jimi. Jestem taki szczęśliwy. Całą kolację układałem sobie rozmowę z Violettą, ale wszystko zapomniałem.
- Więc o czym chciałeś porozmawiać Leon?- dziewczyna zapytała mnie, a ja dopiero zdałem sobie sprawę, że siedziałem na przeciwko niej i nic nie mówiłem.
- To co wczoraj zobaczyłam, źle to zrozumiałaś. Ja i Ally znamy się od wielu lat i jesteśmy dla siebie jak prawdziwe rodzeństwo. Między nami nic nie ma.- tłumaczyłem się dziewczynie.
- Przepraszam, teraz to wiem. Mogłam cię szybciej wysłuchać. Kochasz ją, ale jak siostrę?- powiedziała Violetta.
- Własnie tak. Jest dla mnie bardzo ważna i nie pozwolę jej skrzywdzić, ale ty jesteś też ważna. Tyle, że Ally jak siostra, a ty jak dziewczyna. Violu kocham cię i nie potrafię żyć bez ciebie.- powiedziałem patrząc prosto w oczy mojej ukochanej.
- Ja ciebie też bardzo kocham.- powiedziała i mnie przytuliła.
- To znaczy, że jesteśmy razem?- spytałem.
- A chcesz tego?- odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- Bardzo.- powiedziałem.
- Więc tak.- powiedziała.
- Tęskniłem.- szeptałem jej do ucha, gdy ta była do mnie przytulona.
----------------------------------------------------
Tak zakończył się rozdział 13 :-) Chciałam jeszcze dzisiaj coś dopisać, ale wyszło, że nie zdążę xd Nauka na niemca + z koleżanką mam napisać zwrotkę do piosenki na muzykę, a wieczorem bieganie i ćwiczenia, więc już widzę, że nie dam rady, równie dobrze mogłam rozdział dodać wczoraj, ale cóż. Następny nie wiem kiedy dodam, myślę, że jakoś czwartek? Może szybciej dam radę.